I prymknuŭ pavieki, bo znoŭ apanavała jaho asłablennie. Lihija adyjšłasia, ale praz momant viarnułasia i, prystupiŭšysia blizka, nachiliłasia nad im, kab pierakanacca, ci spić. Vinić adčuŭ jejnuju blizkasć i, raspluščyŭšy vočy, usmichnuŭsia, a jana pałažyła lahieńka na ich ruku, jak by maniłasia schilić jaho da snu. Tady aharnuła jaho bolšaja raskoša, ale adnačasna pačuŭsia bolš chvorym. I tak było sapraŭdy. Noč užo była ŭpoŭni, a razam z joju pryjšła j macniejšaja haračka.
Z henaj pryčyny nie moh zasnuć i vadziŭ za Lihijaju vačyma, dzie tolki jana paviarnułasia. Čas ad času zapadaŭ u niejkuju niemarasć, u katoraj čuŭ i bačyŭ usio navokał, ale miašałasia ŭ joj rečajisnasć z sonnymi marami. Mrojiłasia jamu, naprykład, byccam stajić na niejkim apusciełym mahilniku sviatynia, by vieža, jakoj Lihija josć sviatarkaj. Jon nie spuščaŭ z jaje vačej, bačyŭ jaje z lutniaju ŭ ruce, usiu ŭ sviatle, padobnuju da tych uschodnich sviatarak, što piajali načny himn na słavu miesiaca. Jon sam padymaŭsia z vialikaju natuhaju pa krutych schodach, kab złavić jaje, za im poŭz Chiłon, zvoniačy zubami sopałachu i dakarajučy: «Nie rabi hetaha, spadaru, bo heta sviatarka, za jakuju Jon pomscicca…» Vinić nie viedaŭ, chto byŭ toj Jon, nie razumieŭ, što jdzie rabić sviatakradstva, dyk strašenna bajaŭsia, ale jak dajšoŭ da balustrady na ščycie viežy, pry Lihiji nahła zjaviŭsia Apostał srebnabarody j skazaŭ: «Nie padymaj na jaje ruki, bo jana maja». Jak heta skazaŭ, pajšli razam z joju miesiačnym sviatazarnym šlacham, by darohaju da nieba, a jon pačaŭ prasić, kab i jaho ŭziali z saboju. Hetta pračnuŭsia, acvierazieŭ i pačaŭ hladzieć. Vohnišča na vysokim čaranie tliłasia słabiej, ale krychu jašče asviatlała prysutnych, jakija siadzieli pry ahni, hrejučysia, bo noč była siadravaja, a chata davoli chałodnaja. Vinić bačyŭ, jak ziachali paraju. Usiaredzinie siadzieŭ Apostał, pry kaleniach jahonych na nizkim usłončyku Lihija, dalej Hłaŭk, Myryjam, Krysp, a z kraju — z adnaho boku Ursus, z druhoha Nazarka, Myryjamin syn, pryhožy padletak z daŭhimi čornymi vałasami, spadajučymi jamu až na plečy.
Lihija słuchała, hledziačy na Apostała, dyj usie byli nachileny da jaho, a jon niešta havaryŭ. Vinić tryvožna ŭhladaŭsia. Pryjšło na dumku, što ŭ haračcy adčuvaŭ praŭdu, što toj stary prybyš z dalokich staron sapraŭdy zabiraje jamu Lihiju i viadzie ŭ niaznanuju darohu. Byŭ peŭny, što starac tałkuje ab im, moža daradžvaje, jak jaho z joju razłučyć, bo zdavałasia Viniciju niepraŭdapadobnaju rečču, kab chto ŭ henaj chvilinie ab čym inšym moh havaryć, dyk, natužyŭšy ŭsiu prytomnasć, pačaŭ prysłuchoŭvacca hutarcy Piatra.
Ale abmyliŭsia, bo Apostał havaryŭ znoŭ ab Chryscie.
— Jany tolki hetym imiem žyvuć! — padumaŭ sabie Vinić.
Stary muž raskazvaŭ ab pajmanni Chrysta: — Pryjšła rota j Kajfašavy słuhi, kab Jaho spajmaci. Zbaŭca spytaŭ ich, kaho šukajuć, adkazali: «Jezusa Nazarenskaha!» A jak skazaŭ im: «Ja Jezus!» — papadali na ziamlu, nie smiejučy padniać na Jaho ruki, i až tolki pasla paŭtornaha pytannia schapili Jaho.
Tut Apostał pierapyniŭsia i, vyciahnuŭšy da ahniu ruki, skazaŭ: — Była siadravaja noč, jak siannia, ale zakipieła ŭva mnie kroŭ, vychapiŭ ja mieč na abaronu i adsiek vucha słuzie archisviatara. I byŭ by ja baraniŭ jaho bolš, čym žyccio svajo, kab nie suniaŭ mianie: «Ułažy, — kaža, — mieč tvoj u pochvu. Jak ža čary, jakuju daŭ mnie Ajciec, nie picimu?..» Tady spajmali j zviazali Jaho… Heta skazaŭšy, zakryŭ dałoniami tvar i zmoŭk, chacieŭ, bač, pierad dalejšym apaviadanniem pakanać nataŭp uspaminaŭ. Ursus, nie mohučy vytrymać, sarvaŭsia, papraviŭ na prypiaku kačarhoju ahoń, až iskry sypnuli załatym daždžom, i połymia streliła žyviej, pa čym, sieŭšy, adazvaŭsia: — Što było b užo, toje było b — ech!..
Ale nahła chapiŭsia za jazyk, bo Lihija pakazała palec na vusnach. Sop tolki, by kavaloŭ miech, vidać było buru ŭ jahonaj dušy, bo choć zaŭsiody hatovy byŭ całavać stopy Apostała, adyž taho adnaho prastupku ŭ dušy nie moh stravić: nu chaj by chto tak ot pry im padniaŭ ruku na Spasa, chaj by jon byŭ z im taje nočy, oj palacieła b pierje i z vajaroŭ, i z Kajfašavych pasłušnikaŭ! I až slozy nakacilisia na vačach i z žalu, i z dušeŭnaje kałamiesicy, bo z adnaho boku, — dumaje, — nie tolki sam baraniŭ by Zbaŭcu, ale šče sklikaŭ by lihaŭ jamu na pomač, chvataŭ, małajcoŭ; a z druhoha — što, kali b heta zrabiŭ, akazaŭ by niepasłuchmianasć Zbaŭcy i pieraškodziŭ by adkuplenniu svietu.
Tamu nie moh ad sloz paŭstrymacca.