Ursus vychiliŭ hołaŭ z komina i, uchmylnuŭšysia pryjazna, skazaŭ: — Daj Boh dobry dzień, spadaru, dy dobraje zdaroŭječka, ale ja čałaviek volny, a nia josć niavolnik.
Viniciju, jaki mieŭ achvotu raspytać Ursusa pra rodny kraj lihaŭ, słovy henyja zrabili peŭnuju pryjemnasć, bo hutarka z čałaviekam volnym, choć by i prostym, bolš dahadžała jahonaj rymskaj patrycyjanskaj samahodnasci, čym hutarka z niavolnikam, jakoha ani prava, ani zvyčaj nie pryznavali za čałavieka.
— Dyk ty nie Aŭlusaŭ? — spytaŭ.
— Nie, spadaru, ja słužu Kalinie, jak maci jejnaj słužyŭ, ale pa svajoj achvocie.
Dy znoŭ schavaŭ hołaŭ u pielusci, kab padźmuchać vuhli, da jakich padkinuŭ draviec, pasla vychiliŭsia j kaža: — U nas niama niavolnikaŭ.
Ale Vinić spytaŭ: — Dzie Lihija?
— Tolki što adyjšła, ale ja varycimu tabie sniedannie, spadaru. Siadzieła nad taboju ŭsiu noč.
— Čamu ž ty jaje nie vyručyŭ?
— Kali ž sama chacieła, maja sprava słuchać.
Tut vočy jahonyja nachmurylisia, i praz momant dadaŭ: — Kab jaje nie słuchaŭ, dyk ty, spadaru, užo nie žyŭ by.
— Niaŭžo kaješsia, što nie zabiŭ mianie?
— Nie, spadaru! Chrystus zabaraniaje zabojstva.
— A Atacyn? A Kraton?
— Nielha było jnakš, — marmytnuŭ Ursus.
I pačaŭ pryhladacca svajim rukam jak by z žalem, bo jany, vidać, zastalisia pahanskimi, choć duša pryniała chrost.
Potym pastaviŭ na čaranie harnušak i, prykuliŭšysia pierad kominam, ustaviŭ zadumiennyja vočy ŭ ahoń.
— Heta tvaja vina, spadaru, — kaža ŭrešcie. — Našto było padymać ruku na karaleŭskuju dačku?
U Viniciju spieršku zakipieła hodnasć, bo jak prastak i barbar smieje nie tolki tak zviartacca da jaho, ale jšče j dakarać jamu. Da tych usich apošnich niezvyčajnasciaŭ i niepraŭdapadobnasciaŭ maješ tabie jašče j heta. Ale, budučy słabym i nie majučy pad rukoju svajich niavolnikaŭ, ustrymaŭsia, bo achvota vydabyć viestki z žyccia Lihiji pieramahła.
Dyk, supakojiŭšysia, pačaŭ vypytvać pra vajnu lihaŭ z Vanijem i svevami. Ursus achvotna raskazvaŭ, ale mała bolš viedaŭ ab hetym, jak Aŭł Płaŭt, ad jakoha ŭžo pra henuju vajnu Vinić čuŭ. Ursus nie byŭ u bitvie, bo musiŭ isci z zakładnicami ŭ niavolu Atelija Histera. Viedaŭ tolki, što lihi zbili svevaŭ i jazyhaŭ, ale vajavoda, ichni kniaź, byŭ zabity. Niezabaŭna pasla taho semnony padpalili im lasy na hranicy.
Lihi lotam viarnulisia, kab pomscić kryŭdu, a zakładnicy zastalisia ŭ Atelija, jaki spačatku zahadaŭ hanaravać ich jak kniahini. Pazniej maci Lihiji pamierła. Rymski vajavoda nie viedaŭ, što rabić z jejnaj dačkoju. Ursus maniŭsia viartacca z joju na baćkaŭščynu, ale bajaŭsia ŭ darozie dzikich zviaroŭ i plamionaŭ; tamu, jak tolki pryjšła viestka, što niejkaje pasolstva josć u Pamponija, jakoje sulić dapamohu suprać markomanaŭ, Hister adasłaŭ ich da Pamponiji. Prybyŭšy da jaho, daviedalisia adnak, što nijakaha pasolstva nie było, i takim čynam dastalisia z Pamponijem u Rym, dzie pasla tryŭmfalnych ceremonijaŭ addaŭ jon dziaŭčynku Pamponiji Hrecynie.
Vinić, choć nie było ničoha novaha ŭ hetym apaviadanni, słuchaŭ z pryjemnasciu, niazmiernuju bo jahonuju hordasć plamiennuju hładziła toje, što navočny sviedak scviardžaŭ karaleŭskaje pachodžannie Lihiji. Jak dačka kniazioŭskaja, jana ž mahła b u sviecie cezara zaniać stanovišča, roŭnaje dočkam najpieršych rodaŭ, tym bolš, što narod jejny nikoli nie vajavaŭ z Rymam, a choć barbarski, moh akazacca hroznym, bo, jak sviedčyŭ Atelij Hister, mieŭ vialiki lik vajakoŭ. Ursus całkam pacviardžaŭ toje sviedčannie, na pytannie bo Vinicijeva pra lihaŭ adkazaŭ: — My siedzimo ŭ lasoch, ale ziamli ŭ nas stolki, što nichto nie viedaje, dzie kaniec puščy, i narodu ŭ joj šmat. Josć taksama i harady draŭlanyja ŭ lasoch, u jakich josć poŭny dastatak, bo što semny, markomany, vandały i kvady narabujuć pa sviecie, dyk my im adbirajem. Jany nie smiejuć suprać nas vystupać, tolki jak byvajuć viatry, palać nam lasy. I nie bajimosia ni ich, ni rymskaha cezara.
— Bahi dali rymlanam vierchavodstva nad usioj ziamloju, — adazvaŭsia surova Vinić.
— Bahi — heta niačystyja siły, — adkazaŭ scipła Ursus, — a dzie niama rymlan, tam niama i vierchavodstva.
Tut papraviŭ ahoń i havaryŭ dalej jak by da samoha siabie: — Jak Kalinu cezar zabraŭ i pryjšła mnie dumka, što moža tam jaje spatkać kryŭda, dyk ja chacieŭ isci daloka tudy ŭ rodnyja puščy i pryviesci lihaŭ na dapamohu kniazioŭnie. I lihi rušyli b da Dunaju, bo heta narod dobry, choć pahanski.
Ot! Zanios by im «Dobruju Navinu». Ale ja i tak, jak Kalina vierniecca da Pamponiji, pakłaniusia joj, kab dazvoliła mnie jsci da ich, bo Chrystus na sviet naradziŭsia, a jany, niebaraki, ab Im nat nie čuli… Viedaŭ Jon lepš za mianie, dzie naradzicca, ale, kab u nas u puščy pryjšoŭ na sviet, napeŭna b Jaho nie zamučyli, tolki hadavali b Dziciatka i dbali b, kab zaŭsiody mieŭ dastatak i zviaryny, i hryboŭ, i burštynu. A što adabrali b ad svevaŭ ci markomanaŭ, toje addali b Jamu.