Читаем Wszystko czerwone полностью

Anita zapukała i weszła w chwili, kiedy wszystkie byłyśmy efektownie przystrojone. Zosia miała na głowie białą panamę z czarnym woalem, ja miękki beret z zielonego aksamitu z długim piуrem, Alicja zaś jaskrawoczerwony kapelusz z oszałamiająco wielkim rondem. Zarуwno Zosia, jak i ja, z niepojętych przyczyn wyglądałyśmy w tych nakryciach głowy tak, że za samą prezencję należałoby nas odizolować od otoczenia, Alicji natomiast było prześlicznie!

Anita znieruchomiała w progu, a oczy zaświeciły jej nadnaturalnym blaskiem.

– No wiesz! – powiedziała zamiast powitania. – Musisz to nosić!

– Musisz to nosić! – zawtуrowałyśmy jej gwałtownie. – Alicja, nie waż się tego zdejmować z głowy! Jesteś nie do poznania!

– Tylko co? Do Bydgoszczy? – spytała Alicja. – Mam w tym także spać?

– Także spać! Kąpać się! Siedzieć w biurze! Musisz to nosić!!!

– Absolutnie musisz to nosić! Spуjrz w lustro! Jesteś nie ta sama!

– Przecież mi do niczego nie pasuje!

– Ależ jak to nie pasuje! Do tego szarego, do jasnego beżu…!

– Do zgniłej zieleni też. Teraz są modne odważne zestawienia kolorystyczne – powie­działa stanowczo Anita. – Alicja, musisz to nosić! To jest obraza boska, żeby się coś takiego marnowało!

– Alicja, musisz to nosić! Bez tego kapelusza w ogуle cię nie chcę znać! Bezwzględnie musisz go nosić!!!

Opanowane wręcz szaleństwem zaparłyśmy się zgodnie zadnimi łapami. Alicja rzuciła niepewne spojrzenie w lustro i zaczęła się łamać.

– Będę się głupio czuła…

– Przecież go nosiłaś!

– Ale to było dziesięć lat temu…

– No to co?! Wyglądasz w nim akurat dziesięć lat młodziej!

– Nawet piętnaście…

– Wyglądasz znakomicie! Teraz jest moda na wszystko! Musisz go nosić!…

Z roziskrzonym wzrokiem Anita zdarła jej kapelusz z głowy, przymierzyła, po czym włożyła z powrotem tyłem do przodu. Okazało się, że tyłem do przodu Alicja wygląda jeszcze piękniej. Pod wpływem zbiorowej presji protestowała coraz słabiej.

– Czekajcie, żebym nie zapomniała, po co przyjechałam – powiedziała nagle Anita. – Miałam zadzwonić, ale postanowiłam wpaść, bo ostatnio kursuję między Kopenhagą i Hillerшd i mam was po drodze. A w ogуle to się śpieszę. Czy nie zostawiłam tu u was zapalniczki?

– Zapalniczki? Chyba nie. Nic takiego nie widziałyśmy.

– Zobacz, czy nie leży na pуłeczce. Jeśli zostawiłaś, to mogła zostać odłożona tylko tam i nigdzie więcej.

Anita przeszukała pуłkę pod portretem pradziadka. Nie zwracałyśmy na nią uwagi, zajęte kapeluszami.

– Nie ma. To już zupełnie nie wiem, gdzie ją mogłam zgubić. Szkoda mi jej, bo pamiątkowa, ale trudno. Alicja, będziesz nosić ten kapelusz czy nie?

Alicja popatrzyła na nas niepewnie. Wyglądałyśmy prawdopodobnie tak, że odmowna odpowiedź mogłaby być niebezpieczna.

– Megiery. No dobrze, niech wam będzie…

– Nie waż się go zdejmować!

Po wyjściu Anity Alicja posłusznie została w kapeluszu. Z dreszczem rozkoszy gmerałyśmy dalej w pudle. Zosia wyciągnęła granatowo-biały toczek.

– Pamiętam go! – ucieszyła się. – Nosiłaś go jeszcze, jak wyjeżdżałaś pierwszy raz do Kopenhagi!

– Nosiłam go także w czasie pierwszego pobytu we Florencji. Wleciał mi do fontanny. Mam nawet zdjęcie, akurat jak się nachylam…

Alicja zamilkła na chwilę i wpatrzyła się w Zosię z wyjątkowym natężeniem. Zosia spojrzała na nią, rzuciła niespokojne spojrzenie do lustra i na wszelki wypadek zdjęła toczek.

– Co się stało? Nie wolno go mierzyć…?

Alicja w zadumie podrapała się w głowę, przekrzywiając kapelusz.

– A gdzie ja mam te zdjęcia z Florencji? Nie wiecie? Nie widziałyście ich w tej kupie?

– Widziałyśmy, ale to były slajdy.

– A, nie. Slajdy są pуźniejsze. Tamte to były zwyczajne odbitki i chyba nawet miałam dwa filmy…

– Alicja, jeśli już nawet zdjęcia zaczynasz gubić…

Zaczęło mi coś chodzić po głowie.

– Czy to nie były przypadkiem te filmy, o ktуrych było tyle gadania jeszcze na Świętej Anny placu? – spytałam z zainteresowaniem. – Co to miałaś zrobić odbitki i komuś posłać, i najpierw nie odbierałaś z wywołania, a potem nie mogłaś się zdecydować, ktуre powiększać, i w ogуle jeden melanż?

– Rzeczywiście, było coś takiego… To te? Nie odbierałam z wywołania. Nie wiesz, co ja z nimi mogłam zrobić?

– W Warszawie ich nie było – powiedziała Zosia kategorycznie. – Żeby nie było na mnie. Żadnych filmуw z Florencji nie robiłaś w Warszawie.

– Tutaj też nie ma. Chyba że masz zdjęcia jeszcze gdzie indziej.

– Nie, nigdzie więcej nie mam. To gdzie one są?

– Według mojego rozeznania Herbert je wozi w samochodzie – powiedziałam jadowicie. – Niech pęknę, jeśli to nie jest ta tajemnicza paczka.

– A wiesz, możliwe, że masz rację – przyznała Alicja w zamyśleniu. – O ile sobie przypominam, zamierzałam zrobić odbitki i powiększenia i zapakowałam je, żeby oddać do zakładu. I potem już wszelki ślad po nich zaginął…

Zosia stanowczym gestem poprawiła jej przekrzywiony kapelusz. Za drzwiami trzas­nęła furtka i rozległy się kroki, po czym ktoś zapukał. Otworzyłam, bo one obie zajęte były szarpaniem nakrycia głowy, ktуre Alicja usiłowała zdjąć, a Zosia uparła się jej w tym prze­szkodzić.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Бюро гадких услуг
Бюро гадких услуг

Вот ведь каким обманчивым может быть внешний вид – незнакомым людям Люся и Василиса, подружки-веселушки, дамы преклонного возраста, но непреклонных характеров, кажутся смешными и даже глуповатыми. А между тем на их счету уже не одно раскрытое преступление. Во всяком случае, они так считают и называют себя матерыми сыщицами. Но, как говорится, и на старуху бывает проруха. Василиса здорово "лоханулась" – одна хитрая особа выманила у нее кучу денег. Рыдать эта непреклонная женщина не стала, а вместе с подругой начала свое расследование – мошенницу-то надо найти, деньги вернуть и прекратить преступный промысел. Только тернист и опасен путь отважных сыщиц. И усеян... трупами!

Маргарита Эдуардовна Южина , Маргарита Южина

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы