Читаем Wszystko czerwone полностью

Dopiero po odjeździe pana Muldgaarda, ktуry przybył w pуł godziny w towarzystwie dwуch specjalistуw, zebrał informacje, obejrzał miejsce wypadku, wydedukował rodzaj uszkodzeń na samochodzie, pokiwał głową i odjechał, przypomniałyśmy sobie o paczce Herberta.

– Zostawił ją w biurze – powiedziała Alicja beznadziejnie. – Zabrał z samochodu, ktуry zabrała żona, i zostawił w biurze, a ja się z nim spotkałam u adwokata. Nie chciało mi się jeszcze potem jechać do jego biura, zwłaszcza, że on się śpieszył. Umуwiłam się, że mi jutro podrzuci.

– Ja do was nie mam zdrowia – stwierdziła Zosia ponuro i nagle odwrуciła się do Pawła. – Dlaczego krzyknąłeś przez okno, że Alicja idzie?

– No jak to, przez ten kapelusz – odparł, nieco wystraszony, bo Zosia zadała mu pytanie wręcz napastliwie. – Wczoraj, jak szedłem spać, zostało uzgodnione, że go będzie nosić. W ogуle nie mogłem zrozumieć w pierwszej chwili, dlaczego ta ofiara to nie Alicja, tylko Elżbieta. Byłem pewien…

– Morderca też był pewien – mruknęła Alicja z nietaktowną satysfakcją.

Elżbieta czuła się nieco rozbita. Chodzić wprawdzie mogła, ale z największym trudem, zdecydowała się więc zostać na noc. Problem, gdzie ją położyć, żeby nie narazić na następny zamach, zajął nam resztę czasu. Prawdopodobnie zgłupiałyśmy już z tego wszystkiego do reszty, bo wiadomo było przecież, że zbrodniarz posiedzi spokojnie, dopуki się nie przekona, że znуw trafił kogoś niewłaściwego. Ulokowaliśmy ją w końcu w pokoju po Włodziu, Marianne, Agnieszce i Bobusiu, na łуżku Alicji zostawiłyśmy kukłę, Alicja zaś przygotowała sobie posłanie na kanapie. Pozamykałyśmy starannie wszystkie drzwi i okna i uznałyśmy, że powinno być bezpiecznie.

Umyłam się, jak zwykle, ostatnia, pogasiłam światła i zamierzałam iść spać, ale po krуtkim namyśle zdecydowałam się zrobić sobie jeszcze trochę herbaty. Od emocji zaschło mi w gardle. Zasunęłam zasłonę, żeby światłem nie obudzić Alicji, ktуra już pochrapywała, i sięgnęłam ręką do kontaktu. Sięgnęłam od gуry, macając po ścianie, i trafiłam prosto w przymocowany nad kuchnią słуj z solą. Okropnie nie lubię wkładać ręki do soli, bo mi włazi za paznokcie, wzdrygnęłam się zatem i wyszarpnęłam ją nieco zbyt gwałtownie. Słуj wyskoczył z podstawki i runął na kuchnię, a z niej na podłogę, zrzucając przy okazji patelnię.

W pięć sekund pуźniej w kuchni byli wszyscy, z wyjątkiem Elżbiety. Zosia i Paweł wypadli z korytarzyka. Alicja zaplątała się w zasłonę. Nie mając już przeszkody w postaci soli, znalazłam kontakt i zapaliłam światło.

– Boże, miej litość…! – jęknęła Zosia, chwytając się za głowę i gnąc się jak złamana lilia nad blatem kuchennym. – Co robisz…?!

– Czy ty chcesz nas do reszty wykończyć? – spytała Alicja złowieszczo. – Co, do cholery, wyprawiasz?!

– Nic, rany boskie, chciałam sobie wziąć herbaty – odparłam ze skruchą. – Idźcie do diabła, sama tu posprzątam. Kretyńskie miejsce na sуl.

Zmiotłam sуl, posprzątałam, nalałam sobie herbaty i na palcach udałam się do atelier, sprawdzając po drodze, czy Alicja i Elżbieta oddychają. Oddychały, wszystko było w porządku.

Miałam wrażenie, że ledwo zasnęłam, kiedy obudził mnie potworny hałas. Tłuczone szkło sypało się na jakieś blachy. Przeraźliwy brzęk, szczęk, jakby trzask wybijanej szyby, rozległy się gdzieś za moją głową, za ścianą, w pokoju Zosi. Zleciałam z katafalku, szarpnęłam drzwi, po drodze dostrzegłam, że Elżbieta siada na łуżku, w korytarzu zderzyłam się z Alicją i Pawłem i wszyscy troje runęliśmy na drzwi pokoju Zosi. Zosia, bliska płaczu z wściekłości, usiłowała się wyplątać z czegoś niewidocznego. Nocna lampka u sufitu słabo oświetlała jej wysiłki.

– Żyjesz…! – jęknęłam z ulgą, łapiąc oddech.

– Do cholery z tym bezpieczeństwem! – wrzasnęła Zosia z furią. Przepchnęłam się bliżej i ujrzałam na podłodze przed łуżkiem olbrzymią kupę potłuczonego szkła, po większej części z butelek, przykrywki od garnkуw i jakieś blachy. Zosia odplątywała sobie z nуg cienką nitkę.

– Co, na miłosierdzie pańskie, zamierzałaś zrobić z tym wszystkim?! – spytałam, nieopisanie zdumiona, bo Zosia na ogуł zachowywała się raczej normalnie.

– Nic, do diabła! – warknęła. – Trzeba mnie było nie budzić tą solą! Robisz jakieś kretyńskie hałasy i potem jest taki skutek!

– Potłukło się od hałasu? – zainteresował się Paweł.

– Odczepcie się! Nie mogłam zasnąć, nie umiem spać przy zamkniętym oknie! Więc otworzyłam i zrobiłam urządzenie alarmowe! Żeby nikt nie wlazł! Zapomniałam o tym i sama w to wlazłam.

– To znaczy co zrobiłaś? – spytała nadzwyczajnie zaciekawiona Alicja. – Usiłowałaś wejść przez okno?

– Następny urlop spędzę zamknięta w piwnicy! – zagroziła pуłprzytomna Zosia. – Nie brałam nic czerwonego!… Ustawiłam tu butelki i otoczyłam dookoła nitką, i przywiązałam ją do okna, jakby kto chciał uchylić, to musiał je zepchnąć, a pod spodem położyłam to wszystko i zaplątałam się w tę nitkę! Do diabła! Idźcie stąd!!! – wrzasnęła nagle. – Idźcie spać i pilnujcie Elżbiety!!!

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Бюро гадких услуг
Бюро гадких услуг

Вот ведь каким обманчивым может быть внешний вид – незнакомым людям Люся и Василиса, подружки-веселушки, дамы преклонного возраста, но непреклонных характеров, кажутся смешными и даже глуповатыми. А между тем на их счету уже не одно раскрытое преступление. Во всяком случае, они так считают и называют себя матерыми сыщицами. Но, как говорится, и на старуху бывает проруха. Василиса здорово "лоханулась" – одна хитрая особа выманила у нее кучу денег. Рыдать эта непреклонная женщина не стала, а вместе с подругой начала свое расследование – мошенницу-то надо найти, деньги вернуть и прекратить преступный промысел. Только тернист и опасен путь отважных сыщиц. И усеян... трупами!

Маргарита Эдуардовна Южина , Маргарита Южина

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы