Читаем Wszyscy jesteśmy podejrzani полностью

Wielki Boże, a cуż ja mogłam na to?! Tak samo jak inni byłam skłonna nie wierzyć własnym oczom i uznać raczej, że wszyscy ze mną na czele zwario­wali niż że Tadeusz istotnie nie żyje. Mnуstwo razy słyszałam o takich wypadkach zbiorowej hipnozy. W tym stanie niedowierzania oczywistym faktom jedyne, co mi się wyraźnie tłukło po głowie, to myśl, że trzeba być ostatnią świnią, żeby go udusić rze­czywiście paskiem od fartucha, dokładnie tak, jak to przedtem przepowiadałam. Pierwszy raz w życiu moja wyobraźnia okazała się zgodna z rzeczywistoś­cią i nie bardzo wiedziałam, co mam z tym fantem zrobić. Tadeusz Stolarek nie żyje… Tadeusz napraw­dę nie żyje, a ja to przedtem wymyśliłam… Wymyś­liłam? Czy spowodowałam?…

— Słuchaj — powiedziałam z rozpaczą — czy jes­teś pewna, że to prawda? Czy może ja mam nadal idiotyczne halucynacje? Tadeusz tam rzeczywiście leży? Uduszony paskiem od cholernego fartucha?

— Tadeusz tam rzeczywiście leży, uduszony pas­kiem od cholernego fartucha — powtуrzyła Alicja stanowczo. — Trudno przypuszczać, że tyle osуb naraz cierpi na halucynacje. Oprzytomniejesz sama, czy mam ci dać w mordę?

— Daj lepiej papierosa…

— Mam wrażenie, że trzeba chyba gdzieś zadzwo­nić? Na milicję albo coś w tym rodzaju…

Bezpośredni telefon był w pokoju Matyldy. W ko­rytarzu panowała nadal sodoma i gomora, bo dopiero teraz do akcji włączył się Ryszard, domagając się kategorycznie, żeby Stolarkowi zastosować sztuczne oddychanie. Ryszard w normalnych warunkach mу­wił głosem, ktуry słychać było piętro wyżej i piętro niżej, tym razem ze zdenerwowania zwiększył jeszcze natężenie, reszta usiłowała go przekrzyczeć, tłuma­cząc, że niczego nie należy ruszać, a już zwłaszcza nieboszczyka, i w rezultacie panował hałas, ktуrego nie powstydziłyby się trąby pod murami Jerycha. Alicja, rozmawiając z milicją, też wrzeszczała, niepom­na na to, że hałas panuje tu, a nie tam. Wiesia, ciągle skulona pode drzwiami, wydawała z siebie dźwięki nieco już cichsze, ale za to bardzo przenikliwe.

Trzymałam się Alicji, bo jej obecność wyraźnie dodawała mi otuchy. W środkowym pokoju było kilka osуb, ktуre już dokonały oględzin miejsca zbrodni. Zbyszek czule i troskliwie wprowadził Stefana, gnące­go się jak nadłamana lilia i nadal jęczącego, teraz już znacznie wyraźniej i nader dziwnie.

— Co ja zrobiłem… — mamrotał z najgłębszą roz­paczą. — Co ja zrobiłem…

— Zwariował? — spytała Alicja ze zdumieniem. — Co on mуwi?

Zbyszek ostrożnie posadził Stefana na krześle, a potem potrząsnął nim jak workiem z kartoflami.

— Opamiętaj się, Stefan, co mуwisz? Ty go zabi­łeś czy co?!

— Co ja zrobiłem..

— Proszę państwa, co to właściwie znaczy? — spytał zdenerwowany Kazio, wchodząc do pokoju.

— Czy ten Stolarek rzeczywiście nie żyje, czy to jakieś wygłupy?

Jak widać, moja reakcja nie była odosobniona. Za­raz za Kaziem weszła Anka z wyrazem zdumienia i przerażenia na twarzy i od razu zwrуciła się do mnie.

—                Słuchaj, ja nic nie rozumiem, czy ty wiedziałaś o tym, że go ktoś udusi? Skąd wiedziałaś?

Zbyszek nagle oderwał się od jęczącego Stefana.

— Teraz pani sama widzi, do czego prowadzą idio­tyczne dowcipy! — warknął do mnie z wściekłością.

Kazio tyłem zbliżał się do swojego stołu, przyg­lądając mi się coraz bardziej zaintrygowany. Alicja grzebała w torbie w poszukiwaniu papierosуw, nie spuszczając ze mnie wzroku. Monika, ktуra poprzed­nio siedziała oparta łokciami o stуł i patrzyła w ok­no, teraz odwrуciła się na kręconym krześle i rуw­nież spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem zgrozy, zaciekawienia, podziwu i wdzięczności, pomiesza­nych razem. Leszek, na niskim stołku, oparty o ścia­nę, ze skrzyżowanymi ramionami i nogami wyciąg­niętymi na środek pokoju, przyglądał mi się trochę też ze zgrozą, a trochę z jadowitą satysfakcją. Do prawdy, na całym świecie nie było chyba dla nich nic bardziej interesującego do oglądania niż ja!

Pomyślałam sobie, że gdyby ktoś się uparł wymyś­lić głupszą sytuację, byłoby mu niesłychanie trudno. I że bezwzględnie muszę coś powiedzieć, bo inaczej im oczy powyłażą z głowy i będzie następny kłopot.

— Odczepcie się — mruknęłam niechętnie. — Pierwszy raz w życiu mnie widzicie? Jeżeli wam się wydaje, że dam się w to wrobić, to popełniacie fatal­ną pomyłkę.

To ich wreszcie wyrwało z tej kontemplacji.

— No dobrze, ale skąd wiedziałaś…? — upierała się Anka.

— Bo ostatnio miewam nadprzyrodzone jasnowi­dzenia! Idiotka, skąd miałam wiedzieć?!…

Monika z głębokim westchnieniem znуw odwrу­ciła się z krzesłem do okna, a Kazio dotarł wreszcie do swojego stołu.

— Wiecie, państwo, to okropne — powiedział z za­kłopotaniem, wyciągając z szuflady bułkę z polędwicą. — Jak jestem zdenerwowany, to zaraz muszę jeść…

— Gdzie dostałeś polędwicę?! — wyrwało się Ali­cji z nagłym zainteresowaniem.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Астральное тело холостяка
Астральное тело холостяка

С милым рай и в шалаше! Проверить истинность данной пословицы решила Николетта, маменька Ивана Подушкина. Она бросила мужа-олигарха ради нового знакомого Вани – известного модельера и ведущего рейтингового телешоу Безумного Фреда. Тем более что Николетте под шалаш вполне сойдет квартира сына. Правда, все это случилось потом… А вначале Иван Подушкин взялся за расследование загадочной гибели отца Дионисия, настоятеля храма в небольшом городке Бойске… Очень много странного произошло там тридцать лет назад, и не меньше трагических событий случается нынче. Сколько тайн обнаружилось в маленьком городке, едва Иван Подушкин нашел в вещах покойного батюшки фотографию с загадочной надписью: «Том, Гном, Бом, Слон и Лошадь. Мы победим!»

Дарья Аркадьевна Донцова , Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы