Читаем Wszyscy jesteśmy podejrzani полностью

Nie wiem, jak długo wytrzeszczaliby na mnie oczy, gdyby nie to, że nagle trzasnęły drzwi wejściowe i usłyszeliśmy kroki. W trwającej nadal okropnej ciszy wszystkie oczy zwrуciły się teraz na drzwi, w ktуrych po chwili stanął Marek, najprzystojniejszy facet w na­szej pracowni. Niegdyś pracował na pełnym etacie, wobec czego niejako należał do rodziny, ale ostatnio przeniуsł się na pуł i jego udział w naszym służbowym życiu uległ pewnemu ograniczeniu.

— Co to, zebranie robocze? — spytał, zatrzymu­jąc się w progu. — Przepraszam, że pozwoliłem so­bie przeszkodzić…

— Mamy zwłoki — powiedział Leszek, patrząc na niego bezmyślnie z kosza na śmieci.

— Co macie?

— Zwłoki…

— Zwłoki w czasie? W sensie przestojуw robo­czych?

— Nie, w sensie nieboszczyka.

— Doprawdy? — powiedział Marek z życzliwym zainteresowaniem. — A kto umarł?

— Stolarek. Nie tyle umarł, co został zamordo­wany.

— Nie rozumiem — powiedział Marek po chwili zastanowienia, podczas gdy wszyscy nie wiadomo czemu patrzyli w niego jak w tęczę. — Czy nie mog­libyście tego jakoś przystępniej sprecyzować?

— Moglibyśmy — odparła z przekonaniem Alicja. — Stolarek został uduszony na śmierć przez niezna­nego sprawcę paskiem od fartucha.

— Damskiego — podkreślił Wiesio z satysfakcją.

— I nikogo obcego nie było w pracowni — uzu­pełnił uprzejmie Andrzej.

— Nie! Poważnie mуwicie?

— Skąd, żartujemy! Mamy taki nowy rodzaj dow­cipуw…

Marek patrzył na nas przez chwilę w zamyśleniu, a następnie bystro rzucił okiem na Witka, ktуrego twarz dobitnie świadczyła o prawdziwości informa­cji. Potem znуw popatrzył na nas.

— Tego jeszcze nie było — powiedział z uzna­niem. I dodał z głębokim zdziwieniem: — Dlaczego akurat Stolarek?

— A, tego to już nie wiemy…

— Świeć, Panie, nad jego duszą… Czy jesteście zupełnie pewni, że nie zaszła jakaś pomyłka co do osoby ofiary?

— Niczego nie jesteśmy pewni poza tym, że w sali konferencyjnej leżą zwłoki Tadeusza.

— Jak to leżą? — zaniepokoił się Marek. — To kiedy ten smutny fakt nastąpił?

— Przed chwilą. To znaczy pewnie z pуł godziny temu. Zaraz powinna przyjechać milicja.

— A nie, to ja wychodzę. Państwo wybaczą… Mor­dujcie się sami, ja opuszczam ten lokal.

— Zostań, napijesz się kawy. Fakt jest wstrząsa­jący i trzeba się pokrzepić przed śledztwem. Pani Glebowa już robi.

— Bardzo wam dziękuję za zaproszenie, ale nie przepadam za piciem kawy w towarzystwie niebosz­czykуw. Pozwуlcie, że jednak wyjdę, zanim nasze drogie władze tu przybędą i zaczną mnie podejrze­wać. Wolałbym nie być wmieszany w duszenie insta­latorуw sanitarnych…

Skłonił się nam wytwornie i bez przesadnego poś­piechu, ale stanowczo zawrуcił do drzwi wejściowych. Rуwnocześnie weszła pani Glebowa z tacą zastawioną szklankami z kawą i zrobiło się lekkie zamieszanie, bo Leszek, siedzący na środku pokoju jak niewzruszona skała, zdecydowanie utrudniał komunikację. Obie z Alicją wyjrzałyśmy za Markiem. Był już przy stole Matyldy, kiedy drzwi otworzyły się przed nim i weszła władza ludowa w ilości trzech osуb, w tym dwуch w mundurach i jednego w cywilnym ubraniu…

Marek zatrzymał się gwałtownie, a potem z cięż­kim westchnieniem zawrуcił. Na twarzy miał wyraz łagodnej rezygnacji.

— Przepadło — powiedział spokojnie. — Fatum. Nie będziemy walczyć z przeznaczeniem…

***

Sympatycznie wyglądający pan w cywilnym ubra­niu stał na środku pokoju i przyglądał się nam w za­myśleniu. Od chwili swego przybycia bez żadnego trudu zdołał ustalić kilka faktуw. Dowiedział się, że kierownikiem pracowni jest Witek, Zbyszek jest na­czelnym inżynierem, a Matylda sekretarką i personal­ną w jednej osobie. Pojął też, że nie wszyscy jesteśmy zatrudnieni w tym jednym pokoju, że nieboszczyk Tadeusz pracował w sąsiednim, a w sali konferencyj­nej nie pracował nikt. Wykrył osobę, ktуra zawiado­miła milicję, bo Alicja przyznała się do tego bez oporуw. Odebrał od Matyldy przysięgę, że nikt obcy nie wchodził ani nie wychodził z pracowni, po czym zażądał opisania przebiegu wypadkуw i tu go zasto­powało.

Zadziwiającym sposobem wszystkim nagle odjęło mowę. Kilka osуb prуbowało coś powiedzieć, ale po pierwszych słowach zaczynali się plątać, milkli i spog­lądali na mnie. Wreszcie zapadła martwa cisza.

Bardzo dobrze wiedziałam, o co im chodzi. Moje idiotyczne wizje pomieszały im w głowach doszczętnie i nikt już nie był pewien, co było naprawdę, a co ja przedtem wymyśliłam. A przy tym wahali się, czy należy mnie wkopać opowiadając wszystko od po­czątku, czy też raczej trzeba się ograniczyć do rze­czywistych faktуw, ktуre z kolei nie bardzo dawały się oddzielić od fikcji. Ja sama doszłam do wniosku, że jak na jeden dzień wygłupiłam się dostatecznie i więcej nie muszę, wobec czego też milczałam.

Przedstawiciel władzy nie był ani ślepy, ani niedo­rozwinięty. Znakomicie zauważył rzucane na mnie niepewne spojrzenia drogich przyjaciуł i prawdopo­dobnie nabrał radosnego przekonania, że śledztwo ma już z głowy. Stał sobie i rуwnież milczał, a cały zespуł wpatrywał się w niego w nabożnym skupieniu.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Астральное тело холостяка
Астральное тело холостяка

С милым рай и в шалаше! Проверить истинность данной пословицы решила Николетта, маменька Ивана Подушкина. Она бросила мужа-олигарха ради нового знакомого Вани – известного модельера и ведущего рейтингового телешоу Безумного Фреда. Тем более что Николетте под шалаш вполне сойдет квартира сына. Правда, все это случилось потом… А вначале Иван Подушкин взялся за расследование загадочной гибели отца Дионисия, настоятеля храма в небольшом городке Бойске… Очень много странного произошло там тридцать лет назад, и не меньше трагических событий случается нынче. Сколько тайн обнаружилось в маленьком городке, едва Иван Подушкин нашел в вещах покойного батюшки фотографию с загадочной надписью: «Том, Гном, Бом, Слон и Лошадь. Мы победим!»

Дарья Аркадьевна Донцова , Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы