Читаем Wszyscy jesteśmy podejrzani полностью

— Nie wiem — odparł Kazio niewyraźnie, jedząc tę bułkę tak, jakby od tygodnia nie miał nic w ustach. Stanął naprzeciwko Stefana i przyglądał mu się z nie ukrywanym zaciekawieniem, wyraźnie zamierzając coś powiedzieć, ale nie był w stanie przerwać jedze­nia. Stał, patrzył i jadł coraz zachłanniej.

Nieboszczyk w sali konferencyjnej nie przedsta­wiał sobą szczegуlnie pociągającego widoku, toteż wszyscy kolejno wycofywali się stamtąd i wchodzili w najbliższe drzwi, to znaczy do środkowego pokoju. Po paru minutach prawie cały personel był w kom­plecie. Po pierwszych wybuchach energii wszystkich ogarnęło otumanienie, zwłaszcza że dopiero teraz zaczęli sobie zdawać sprawę z tego, że śmierć Ta­deusza nie jest czyimś idiotycznym dowcipem, tylko smutnym faktem. Gdyby ta śmierć nastąpiła zupełnie nieoczekiwanie, prawdopodobnie wywołałaby mniej­sze zaskoczenie niż poprzedzona moimi przepowied­niami. Jakoś nikomu to przeobrażenie fikcji w rze­czywistość nie mogło pomieścić się w głowie.

— Dlaczego on tak żre? — spytała mnie szeptem Danka, spoglądając nieufnie na Kazia, ktуry, skoń­czywszy swoją bułkę, natychmiast napoczął śniada­nie Alicji.

— Atawizm — odparłam bez zastanowienia. — Miał przodkуw ludożercуw. Zobaczył nieboszczyka i od razu mu się jeść zachciało.

Danka spojrzała na mnie z przerażeniem i wstrę­tem, ze zgrozą na Kazia, zzieleniała i nagle wybiegła z pokoju.

— No i proszę — powiedział bez sensu Wiesio, blady, wstrząśnięty, ale zainteresowany sytuacją. — Rzeczywiście. Co teraz?

— Proszę państwa, to straszne —jęknęła rozpacz­liwie Matylda, padając na krzesło i wciąż płacząc, — To straszne, ja w to nie mogę uwierzyć!

— To niech pani nie wierzy — mruknął niechęt­nie Andrzej. — Może go to wskrzesi…

Do pokoju wszedł Witek z takim wyrazem twa­rzy, jakby miał zapalenie okostnej. Spojrzał na nas z boleścią i spytał cicho i głupio:

— Kto to zrobił?

— Ja nie! — zawołał kategorycznie Leszek, bo w chwili pytania Witek patrzył akurat na niego. Wi­tek skrzywił się jeszcze bardziej i spojrzał na mnie.

—Ja też nie — oświadczyłam natychmiast rуwnie kategorycznie. — Wybij to sobie z głowy!

— No to kto? — krzyknął z rozpaczą Zbyszek, odrywając się nagle od Stefana. — Kto, do wszyst­kich diabłуw?!

— Kto? — zawtуrowała mu Matylda z jeszcze większą rozpaczą. — Boże mуj, kto?!

— Właśnie, kto? — poparł ich Wiesio z żywym zainteresowaniem, spoglądając pytająco na mnie. Poczułam, że i mnie ogarnia rozpacz. Pierwsza po­dejrzana!…

— Nie wiem! — krzyknęłam z wściekłością. — Od­czepcie się ode mnie, co ja jestem? Duch Święty?!

— Jak mogliście zrobić coś podobnego! — jęknął Witek z bolesnym wyrzutem, rezygnując widać na razie z natychmiastowego wykrycia przestępcy i nie słuchając naszych okrzykуw. — W obecnej sytua­cji!…

W Alicję nagle wstąpiło ożywienie.

— To go skończy — mruknęła z głęboką satys­fakcją. — Najpierw popełniamy nadużycia finanso­we, a potem mordujemy się nawzajem. Ładnie rzą­dzi pracownią!

— Prawdę mуwiąc, to byłaby zupełnie niezła me­toda likwidacji przedsiębiorstwa — powiedział Ka­zio w zamyśleniu, przestając wreszcie jeść. — Nie dam głowy, czy to nie on sam…

Ta uwaga znalazła natychmiastowy oddźwięk. Na skutek kompresji etatуw personel naszej pracowni powinien ulec wydatnemu zmniejszeniu i Witek miał straszne kłopoty z wyrzucaniem najbliższych kolegуw i przyjaciуł. Każde wymуwienie wydawało się krzyczącą niesprawiedliwością i myśl, że zmniej­sza stan zatrudnienia za pomocą wysyłania wspуłpracownikуw z tego padołu na lepszy, okazała się niesłychanie ponętna.

— No dobrze, ale dlaczego Stolarek? Z sanitar­nymi nie ma takich kłopotуw, powinien mordować architektуw.

— Zaczął od sanitarnych dla odwrуcenia podej­rzeń…

— To ja wolę wymуwienie — oświadczył stanow­czo Leszek. — Mam parę rzeczy do załatwienia i je­szcze bym chętnie trochę pożył.

— Co za świnia oblała mnie tą śmierdzącą cieczą? — spytał z goryczą i wyrzutem Włodek, wycierając chustką do nosa resztki wody po kwiatkach. Siedział w kącie, między stołami, na krześle Alicji. Twarz miał nadal w pięknym bladozielonym kolorze.

Prawie cały personel siedział jak na naradzie pro­dukcyjnej, tyle że na naradach mieliśmy jednak na ogуl nieco inny wyraz twarzy. Teraz wszyscy przyglą­dali się sobie nawzajem ze zdumieniem, niedowie­rzaniem i odrobiną przerażenia, prawie w milczeniu, odzywając się z rzadka i niepewnie. W powietrzu wisiał wielki znak zapytania.

W myśl moich wszystkich uprzednich wyobra­żeń, tak sugestywnie rozgłaszanych, mordercą mu­siał być ktoś z nas. Przed kilkoma godzinami wy­myśliłam wprawdzie także i zbrodniarza, ale teraz, w obliczu rzeczywistości, ta wizja zbladła. Złożyłam sobie w duchu gratulacje, że rozwiązanie zagadki, wуwczas fikcyjnej, zachowałam w tajemnicy i na wszelki wypadek przyjrzałam się im dokładnie.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Астральное тело холостяка
Астральное тело холостяка

С милым рай и в шалаше! Проверить истинность данной пословицы решила Николетта, маменька Ивана Подушкина. Она бросила мужа-олигарха ради нового знакомого Вани – известного модельера и ведущего рейтингового телешоу Безумного Фреда. Тем более что Николетте под шалаш вполне сойдет квартира сына. Правда, все это случилось потом… А вначале Иван Подушкин взялся за расследование загадочной гибели отца Дионисия, настоятеля храма в небольшом городке Бойске… Очень много странного произошло там тридцать лет назад, и не меньше трагических событий случается нынче. Сколько тайн обнаружилось в маленьком городке, едва Иван Подушкин нашел в вещах покойного батюшки фотографию с загадочной надписью: «Том, Гном, Бом, Слон и Лошадь. Мы победим!»

Дарья Аркадьевна Донцова , Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы