Читаем Wszyscy jesteśmy podejrzani полностью

Najbliżej ze wszystkich miała Jadwiga i ona też pierwsza wpadła do sali konferencyjnej. Pomiędzy nią a resztą pracownikуw zaistniała krуtka przerwa w czasie, wynikła z tego, że wszyscy najpierw podąży­li w kierunku źrуdła hałasu, to znaczy Wiesi. Tę przerwę Jadwiga wykorzystała na wykonanie kilku nieco dziwnych czynności. Krzyknąć, owszem, krzyk­nęła, acz mniej przeraźliwie niż Wiesia, następnie uczyniła kilka wahnięć do przodu i do tyłu, przytupu­jąc przy tym w miejscu, co sprawiło wrażenie orygi­nalnego tańca, zupełnie w tych okolicznościach nie­stosownego. Wreszcie zdecydowała się na większe wahnięcie ku przodowi i padła na kolana przy zwło­kach Tadeusza. To z kolei wyglądało na wybuch nie­opanowanej rozpaczy, ktуrej logicznym następstwem powinno być pokrycie nieboszczyka szaleńczymi po­całunkami. Jadwiga jednak nie miała w planie poca­łunkуw, natomiast okazało się, że chciała mu zbadać puls. U Tadeusza nie było już co badać, więc wstała i spojrzała na nas błędnym wzrokiem…

— Pogotowie!… — krzyknęła rozdzierająco.

— Milicja… — odezwał się Wiesio koło mnie zdła­wionym głosem.

W tym momencie skończyła się ta krуtka chwila przerwy. Dostaliśmy dubla z tyłu i rozpoczął się sąd­ny dzień. Personel runął do szturmu na nieszczęsną salę konferencyjną, bo nikt oczywiście nie wierzył krzykom Wiesi i każdy chciał zobaczyć zwłoki na własne oczy. W chwilę potem przestawali wierzyć także własnym oczom.

Wepchnięty przemocą do środka Leszek wyrwał Jadwidze z ręki słuchawkę telefonu z okrzykiem:

— Milicja! Jaki jest numer milicji?!

— Pogotowie! — krzyknęła Jadwiga i na powrуt wyrwała mu słuchawkę. — Człowieka ratować!

— Co pani chce ratować? Nie widzi pani, że sztyw­ny?!

— Sam pan jest sztywny! Lekarza!…

— Głupia pani jest! Milicję!…

Ten ożywiony dialog toczył się przy akompania­mencie przeraźliwego hałasu. Matylda dostała spaz­mуw pod damskim WC, a Wiesia konsekwentnie przy drzwiach wejściowych. Leszek z Jadwigą z krzykiem wydzierali sobie z rąk słuchawkę, tak jakby w całym biurze był tylko ten jeden telefon. Stefan, kolega po fachu Tadeusza, zgięty wpуł opierał się tyłem o szafkę biblioteczną i bardzo głośno jęczał coś niewyraźnego. Rуwnie niewyraźnie wypowiadał się głуwny księgo­wy, ktуry ze zdenerwowania zaczął się nagle strasznie jąkać i stojąc nad głową nieboszczyka, wyrzucał ręce do gуry, jakby się gimnastykował. Z tyłu za nami rozległ się brzęk tłuczonych szklanek, co oznaczało, że wiadomość o nieszczęściu dotarła do naszej herbaciarki. Przez kłębiącą się gromadę przepchnęli się Witek i Zbyszek, obaj na chwilę zaniemуwili, a potem Zbyszek gwałtownie zwrуcił się do mnie.

— To pani?… — krzyknął rуwnocześnie z gnie­wem i z rozpaczą. — To pani pomysł?!..

Nic nie mуwiąc, nerwowo postukałam się palcem w czoło. Chwiejący się obok mnie Włodek zemdlał nagle, zwiększając zamieszanie. Zamiast go ratować wszyscy zgłupieli ostatecznie i miotali się bezmyślnie po pokoju albo zastygali w miejscu, przyglądając się na zmianę sobie i nieboszczykowi otępiałym wzrokiem.

Jedna tylko Alicja była na razie nieobecna. Przeby­wała w damskiej umywalni, skąd wyszła, słysząc wzmagające się krzyki, i zaraz pod drzwiami natknęła się na spazmującą Matyldę. Niepomiernie zdumiona usiłowała czegoś się od niej dowiedzieć, ale Matylda wykrzykiwała tylko histerycznie: „Tam! Tam!…" i pokazywała palcem komуrkę z kuchenką. Alicja, przytomnie uznawszy, że z Matyldą sprawa jest bez­nadziejna, na wszelki wypadek zajrzała do komуrki, w ktуrej jako żywo nic szczegуlnego się nie działo, i dopiero potem dotarła do sali konferencyjnej. Przep­chnęła się do środka i rуwnież osłupiała.

— Co to? — spytała z najwyższym zdumieniem, przenosząc wzrok z Tadeusza na Włodka.

— Zwłoki, jak pani widzi — odparł nieżyczliwie Andrzej, ktуry zaczynał już powoli przytomnieć.

— Jak to?! Obydwaj?!

— Nie, jeden. Drugi mu leży do towarzystwa.

— Dajcie trochę wody, jednego może da się ocucić — powiedział niepewnie Kazio, stojący na środku z założonymi na brzuchu rękami i wyrazem nieboty­cznego zdumienia na twarzy. Wciśnięty dotąd nie­ruchomo w kąt, Wiesio nagle jakby się ocknął, z de­terminacją odsunął stojących mu na drodze i wylał zemdlonemu Włodkowi na głowę wodę z wazonika do kwiatkуw. Woda stała już długo i nieco się zaśmierdła, toteż skutek był piorunujący. Alicja przyj­rzała się jeszcze uważnie Tadeuszowi i zaczęła się wydostawać z sali konferencyjnej. Z trudem wypch­nęłam się za nią.

— Niesamowite — powiedziała po krуtkiej chwili milczenia, zapalając w swoim pokoju papierosa. — Co ty na to?

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Астральное тело холостяка
Астральное тело холостяка

С милым рай и в шалаше! Проверить истинность данной пословицы решила Николетта, маменька Ивана Подушкина. Она бросила мужа-олигарха ради нового знакомого Вани – известного модельера и ведущего рейтингового телешоу Безумного Фреда. Тем более что Николетте под шалаш вполне сойдет квартира сына. Правда, все это случилось потом… А вначале Иван Подушкин взялся за расследование загадочной гибели отца Дионисия, настоятеля храма в небольшом городке Бойске… Очень много странного произошло там тридцать лет назад, и не меньше трагических событий случается нынче. Сколько тайн обнаружилось в маленьком городке, едва Иван Подушкин нашел в вещах покойного батюшки фотографию с загадочной надписью: «Том, Гном, Бом, Слон и Лошадь. Мы победим!»

Дарья Аркадьевна Донцова , Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы