A ŭsio ž błahali šče Jaho rospačna miłasernasci, bo ŭ kožnaj dušy tleła dahetul iskra nadzieji, što pryjdzie, vykaranić zło, skinie ŭ prodniu Nerona i zavaładaje svietam… Jašče tryvožna malilisia, hledziačy na nieba, jašče prysłuchoŭvalisia. Vinicij taksama, čym bolš paŭtaraŭ: «Chryscie, zmiłujsia!», tym bolš avałodvała ekstaza, jak kaliś u chacie fosara. Voś kličuć Jaho z hłybokim bolem achviary adchłani, voś kliča Piotr, dyk chiba promicciu razdziarecca nieba, zdryhaniecca ziamla, i syjdzie Jon, sviatazarny, miłaserny, ale j hrozny, vyvyšyć svajich viernych, a proćmie zahadaje hłynuć pierasledvalnikaŭ.
Vinić zakryŭ rukami tvar i prypaŭ da ziamli. Naraz naŭkoła zapadaje cišynia, kazaŭ by, žach zatknuŭ usim vusny. Musić niešta ciapier stacca, moža, cud? Byŭ peŭny: kali padymiecca j raspluščyć vočy, ubačyć sviatło, ad jakoha slepnie zor smiarotny, i pačuje hołas, ad jakoha serca mleje.
Ale cišynia tryvała ŭsciaž. Pieraryvaje ŭrešcie jaje pryčytannie žančyny.
Vinić ustaŭ i hladzić aharošanymi vačyma. U pavieci zamiest nadziemnaje jasnasci mihaciać kvołyja ahieńčyki sviatlikoŭ dy kasuli miesiaca, što ŭkradalisia praz atvoryšča ŭ strasie, napaŭniajučy jaje srebnym sviatłom. Ludzi, klenčučyja pobač z Vinicijem, padnosiać zalityja slaźmi vočy da kryža. Tamsiam adzyvajucca inšyja pryčytanni, a zvonku danosicca asciarožnaje pasvistvannie vartaŭnikoŭ. Naraz ustaje Piotr i, zviarnuŭšysia da hramady, havora: — Dzieci, padymiecie sercy da Zbaŭcy našaha i achviarujcie Jamu vašyja slozy!
I zmoŭk. Zniačeŭku spamiž hramady adzyvajecca hołas žančyny, poŭny žałasnaj skarhi j biazmiežnaha bolu: — Ja ŭdava, adziniusieńkaha syna mieła, jaki karmiŭ mianie… Viarni mnie jaho, Usiespadaru!
Znoŭ cišynia. Piotr stajaŭ pierad pokatam lažačaj hramadoju, stary, sturbavany, kazaŭ by, uvasablaŭ saboju niemač i zhrybiełasć.
Naraz padymajecca druhi hołas: — Katy zniavažyli maje dočańki, i Chrystus na heta dazvoliŭ!
Pasla treci: — Sama ja adna zastałasia z dziaćmi, a jak voźmuć mianie, chto im dasć chleba j vady?
Pa tym — čacvierty: — Lina, jakim pierš pahrebavali, ciapier uziali j pałažyli na pakuty, Hospadzie!
Dy znoŭ, piaty: — Jak dadomu viarnusia, voźmuć nas pretoryjanie. Dzie nam padziecca?
— Hora nam! Chto nas zatulić?!
I tak u načnoj cišy padymałasia skarha za skarhaj. Stary rybak prymknuŭ vočy i tros biełaju svajoju hałavoju nad henym ludskim bolem i tryvožlivaj žurboju. Znoŭ nastała maŭčannie, tolki vartaŭniki prycišna pierasvistvalisia zvonku.
Vinić sarvaŭsia na nohi znoŭ, kab pracisnucca praz hramadu da Apostała i zažadać ad jaho ratunku, ale nahła ŭjaviŭ pierad saboju jak by propasć, i nohi admovili posłuchu. Što budzie, kali Apostał vyjavić svaju niemač, kali scvierdzić, što rymski cezar mahutniejšy, čym Chrystos Nazarenski? Henaja dumka padniała jamu vałasy na hałavie, bo adčuŭ, što tady henaja prodnia hłynie nie tolki astanki jahonaj nadzieji, ale j jaho samoha, i jahonuju Lihiju, i luboŭ jahonuju da Chrysta, i vieru jahonuju, i ŭsio, čym žyŭ, a zastaniecca tolki smierć i noč, moŭ biezbiarežnaje mora.