Heta skazaŭšy, zaviarnuŭ kania i, treplučy zlohku kijem pa hałovach tych, što stajali na darozie, pajechaŭ pavoli da šerahaŭ pretoryjanaŭ. Niezabaŭna byŭ pry vadaciahu. Naviersie zastaŭ piarepałach. Nie zrazumieli tam okryku: «Chleba j ihryščaŭ!» — dumali, heta novy hrom złosci. Nie spadziavalisia, kab Piatroni moh acaleć, dyk Neron, zhledzieŭšy jaho, padbieh až pad schody i z blednaju ad stracha minaj pačaŭ pytać: — Nu, što? Što tam dziejecca? Ci ŭžo bjucca?
Piatroni, nabraŭšy pavietra ŭ hrudzi, ziachnuŭ hłyboka j kaža: — Na Pałuksa! Paciejuć i smiardziać! Dajcie chto epilimu, a to samleju.
Pasla zviartajecca da cezara: — Abiacaŭ ja im, — kaža, — zbožža, alivu, adkryccio parkaŭ dy ihryščy.
Abažajuć ciabie znoŭ i dziarucca vypiatrełymi vusnami na vivat tabie… O, bohi! Jak ža heny plebs smiardzić!
— Ja mieŭ pretoryjanaŭ hatovych, — adzyvajecca Tyhelin, — i kab nie supakojiŭ krykunoŭ ty, dyk supakojiŭ by ja ich navieki. Škada, cezar, što nie dazvoliŭ ty mnie z imi pahulać.
Piatroni zirnuŭ na moviačaha, pacisnuŭ charaktarystyčna plačyma j havora:
— Heta ž jašče nie prapašča, voś mo ŭzaŭtra musicimieš sprabavać svaje rekłamavanaje siły.
— Dy nie, nie! — kaža cezar. — Zahadaju adčynić im parki dy razdavać zbožža. Dziakuju tabie, Piatroni! Ihryščy spraŭlu, a henuju piesniu, što piajaŭ ja vam siannia, adpiaju publična.
Heta skazaŭšy, uziaŭ za plačo Piatronija i pa chvilinie maŭčannia dy aprytomlivannia pytaje: — Skažy ščyra: jak ja tabie padabaŭsia padčas piajannia?
— Ty byŭ hodny vidovišča, a vidovišča — ciabie, — adkazaŭ Piatroni.
I, zviarnuŭšysia da pažaru, dadaŭ: — Pryhledźmasia jašče dy razvitajemsia z starym Rymam.
XLVIII
Słovy Apostała ŭzmacavali nadzieju ŭ dušy chryscijan. Kaniec svietu zaŭsiody vydavaŭsia im blizki, pačali adnak vieryć, što strašny sud nie pryjdzie chutka, što pierad hetym ahladacimuć mo šče kaniec panavannia Neronava, jakoje jany ŭvažali za panavannie antychrysta, za karu Božuju, vyklikanuju jahonymi lichadziejstvami. Padmacavaŭšysia na duchu, pačali raschodzicca, skončyŭšy malitvy, i viartacca da svajich prytulišč, a nat i na Zatybra, bo pryjšli viestki, što ahoń, padłožany ŭ kolkinaccaci punktach, zakruciŭ razam z vietram znoŭ da raki i, straviŭšy tut i tam, što moh stravić, pierastaŭ šyrycca.
Apostał razam z Vinicijem vyjšaŭ z padziamiełla. Chiłon vałoksia za imi. Małady trybun nie smieŭ pieraryvać spadarožniku malitvy, dyk praz niejki čas išli moŭčki, vačyma tolki molačy zlitavannia. Šmat asobaŭ padbiahała, kab pacałavać vopratku Apostała, matki vystaŭlali da jaho dziaciej, inšyja klenčyli ŭ ciomnym prachodzie i, padyjmajučy ŭharu sviatliki, prasili bahasłaŭlennia; a inšyja, idučy pobač, piajali, tak što nie było adpaviednaje nahody na hutarku. Až kali vyjšli na prastarniejšaje miejsca, adkul vidać było pažaryšča, Apostał, pieražahnaŭšy jaho try razy, zviarnuŭsia da Vinicija j kaža: — Nie tryvožsia. Niedaloka adhetul josć chata fosara[67], dzie zastaniem Lihiju z Linusam i z viernym jejnym słuhoju. Chrystus, jaki tabie pryznačyŭ jaje, zachavaŭ jaje.
Vinić zachistaŭsia j abapiorsia rukoju la skały. Padarožža z Ancyjuma, zdarenni ŭ darozie, pošuki Lihiji ŭ haračym dymie, biassonnica i strašnaja tryvoha pra jaje padarvali jahonyja siły, a radasnaja viestka chutkaha spatkannia svaje najdaražejšaje zusim padciała jamu nohi. Asłabieły, asunuŭsia da noh Apostałavych i, abniaŭšy kaleni, trymaŭ ich, nie mohučy vymavić słova.
A Apostał, baroniačysia ad pašany j padziaki, skazaŭ jamu: — Nie mnie, nie mnie, tolki Chrystu!
— Što za važnaje bostva! — adazvaŭsia zzadu hołas Chiłona. — Ale nie viedaju, što rabić z mułami, jakija čakajuć niedaloka.
— Ustań i chadziem sa mnoju, — kaža Piotr, bieručy junaka za ruku.
Vinić ustaŭ. Pry miesiačnym blasku vidać byli slozy, spłyvajučyja pa zbialełym tvary. Vusny dryžali, by ŭ malitvie.
— Chadziem, — kaža.
Ale Chiłon znoŭ adzyvajecca: — Što mnie rabić z mułami, spadaru, čakajuć tut? Moža, hety dastojny prarok zachacieŭ by padjechać?
Vinić sam nie viedaŭ, što adkazać, ale, pačuŭšy ad Piatra, što chata fosara tut ža, niedaloka, zahadaŭ: — Adviadzi muły da Makryna.
— Vybačaj, spadaru, što asmielusia pryhadać tabie dom u Amerjoli. Padčas takoha strašnaha pažaru lohka zabycca na hetkuju drobiaź.
— Atrymaješ jaho.
— O, unuku Numy Pampilija, ja nikoli nie sumniavaŭsia, ale ciapier, kali abiacanku čuŭ i hety vielikadušny Apostał, nie nahadvaju nat taho, što ty ž abiacaŭ mnie j vinnicu. Pax vobiscum! Ja znajdu ciabie, spadaru. Pax vobiscum!
Jany adkazali: — Et tecum![68] I zaviarnulisia abodva naprava, da ŭzhorku. Idučy, Vinić kaža: — Dominie, abmyj mianie vadoju chrostu, kab moh ja ŭrešcie nazyvacca sapraŭdnym vyznavalnikam Chrysta, bo Jaho miłuju z usich sił maje dušy. Abmyj mianie biezadkładna, bo ja ŭ sercy ŭžo hatovy. I što mnie zahadaje, toje rabicimu, ale ty mnie skažy, što aprača taho ja mušu zrabić.
— Lubi ludziej, jak svajich bratoŭ, — pavučaje Apostał, — bo tolki luboŭju mahčymieš Jamu słužyć.