— Dapaŭniajecca miera, — tłumačyć Apostał, — i buduć biedy, by biezbiarežnaje mora.
Pasla zviarnuŭsia da Vinicija i, pakazvajučy Lihiju, skazaŭ: — Vaźmi hetaje dziaŭčo, što Boh tabie pryznačyŭ, i ŭscieražy jaje, a chvory Lin i Ursus chaj taksama jeduć z vami.
Ale Vinić, jaki palubiŭ Apostała ŭsioju siłaju svaje haračaje dušy, kaža: — Prysiahaju pierad taboju, vučycielu, što nie pakinu ciabie tut na zhubu.
— Bahasłavi Boža ciabie za tvaju achvotu, — adkazaŭ Apostał, — ale ci ž nie čuŭ ty, što Chrystus trojčy paŭtaraŭ mnie: «Pasi aviečki maje!»
Vinić zamoŭk.
— Dyk kali ty, jakomu nichto nie davieryŭ nada mnoju apieki, kažaš, što nie pakinieš mianie tut na zhubu, jak ža chočaš, kab ja addaliŭsia ad statku majho padčas hora j niaščascia? Kali była bura na voziery, kali my ŭsie tryvožylisia ŭ dušy, Jon nie pakinuŭ nas, dyk jak ža mnie, słuzie, nie jsci za prykładam svajho Spadara?
Naraz Lin padniaŭ svajo suchoje abličča j spytaŭ: — A jak ža mnie, Božy Namiesniku, nie jsci za tvajim prykładam?
Vinić vadziŭ rukoju pa zaturbavanaj hałavie, moŭ zmahajučysia z samim saboju, z dumkami svajimi, pasla, chapiŭšy Lihiju za ruku, adazvaŭsia enierhičnym tonam rymskaha vajaka: — Słuchajcie mianie, Piotra, Linie j ty, Lihija! Ja havaryŭ vam toje, što mnie dyktavaŭ moj ludski rozum, ale vy majecie inšy, jaki nie ŭłasnaje biaspieki hladzić, ale zahadaŭ Zbaŭcy. Tak! Ja nie ciamlu taho i zbłudziŭ, bo z vačej majich nie zniata jašče bialmo, i daŭniaja natura adzyvajecca ŭva mnie. Ale jak mnie miły Chrystus i słužba Jamu dy tyja, pra kaho mnie tut raschodzicca, klenču voś pierad vami i prysiahaju, što i ja spoŭniu zahad lubovi i nie pakinu bratoŭ majich u ichnim hory.
Heta skazaŭšy, uklenčyŭ, i nahła aharnuła jaho jak by ekstaza, vočy i ruki padniaŭ uharu, adzyvajučysia: — Ci razumieju Ciabie ŭžo, Chryscie? Ci ja hodzien Ciabie?
Jahonyja ruki dryžali, vočy nabiehli slaźmi, na abliččy malavaŭsia akt viery j lubovi, a Apostał Piotr uziaŭ hlinianuju amfaru z vadoju i, padyjšoŭšy da jaho, pavažna adazvaŭsia: — Chryšču ciabie ŭ imia Ajca i Syna i Ducha Sviatoha!
Relihijnaja ekstaza aharnuła ŭsich prysutnych. Zdavałasia im, chata napaŭniajecca niejkim nadziemnym sviatłom, čujuć zasvietnuju muzyku, skała piačory adkryvajecca nad imi, z nieba płyvie roj aniołaŭ, a ŭhary kryž i bahasłaviačyja prybityja ruki.
A za chataju razlahalisia kryki dzikaha ludskoha zmahannia i huk połymia, pažyrajučaha horad.
XLIX
Ludskija kačoviščy razłažylisia ŭ malaŭničych parkach Cezara, daŭnych — Damicyi j Ahrypiny, na Marsavym poli, u parku Pampieja, Salustyja i Miecenata. Pazajmali portyki, budynki, pryznačanyja dla hulniaŭ u špurlak, raskošnyja leciščy i šopy dla zviarat. Pavy, fłaminhi, lebiedzi i strausy, hazeli j antyłopy z Afryki, aleni i sarny, trymanyja dziela ŭpryhožannia parkaŭ, pajšli pad nož. Jeminy pačali dastaŭlać z Ostyi tak mnoha, što pa płytoch i raznastajnych vadapłavach z adnaho boku Tybru na druhi možna było pierachodzić, jak pa moscie. Razdavali zbožža pa nadta nizkaj canie troch sestercyjaŭ, a biadniejšym — całkam darma. Dastaŭleny vialikija zapasy vina, alivy i kaštanaŭ, z horaŭ pryhaniali štodnia tabuny vałoŭ i aviečak. Biednata, što schavałasia ad pažaru ŭ zavułkach Subury i ŭ narmalnyja časy haładajučaja, žyła ciapier lepiej, čym upiarod. Pahroza hoładu była addalena, ale ciažej akazałasia zmahacca z hvałtam, rabaŭnictvam i złamysnictvam. Biesprytulnasć kačujučaha nataŭpu spryjała biaskarnasci zładziejaŭ, skuradzioraŭ, tym bolš, što ahłašalisia prychvasniami cezara i nie škadavali jamu vopleskaŭ pry kožnaj nahodzie. Kali roznyja ŭstanovy nie funkcyjanavali dy niedachop było miascovaj zbrojnaj siły, jakaja mahła b spyniać svavolstva, bujanstva ŭsiosvietnaha zbrodu, što napaŭniaŭ tahdyšniuju najbolšuju stalicu svietu, dziejalisia niejmaviernyja rečy.
Štonoč zdaralisia bojki, zabojstvy, chapanni žančyn i dziaciej. Pry porta-Muhijonis, dzie stajała pryhanianaje z Kampańi bydła, dachodziła časta da bitvy, u jakoj hinuła sotni ludziej. Kožnaje ranicy bierahi Tybru ŭsłanyja byli tapielcami, jakich nichto nie chavaŭ, a jakija ad haračyni pačynali hnisci i atručvać pavietra smurodam.
Na tabaryščach pačalisia chvaroby, i bajazliŭnyja pradviaščali vialiki pamorak.
A horad jašče ŭsio hareŭ. Šostaha tolki dnia ahoń, spatkaŭšy pustuju šyr Eskvilinu, dzie znarok razburana vialikuju kolkasć damoŭ, pačaŭ słabieć. Ale kučy razjaranaha vuhołla sviacili šče tak mocna, što narod nie chacieŭ vieryć u kaniec złybiady. I siomaje nočy pažar z novaju siłaju adnaviŭsia ŭ budynkach Tyhelina, nie majučy, adnak, tłušču, tryvaŭ užo niadoŭha. Anno pieraharełyja kamianicy tut i tam zapadalisia, vyciskajučy ŭharu płamianistyja vužy i słupy iskraŭ.
Niekatoryja vohniščy, haračyja ŭsiaredzinie, zvierchu pačali čarnieć. Niebaschił pierastaŭ pa zachadzie sonca čyrvanicca kryvavym zaharavam, i tolki padčas nočy na razlehłaj čornaj pustečy skakali błakitnyja jazyki z kučaŭ vuhołla.