Vinić zastaŭsia sam. Vydany zahad ažyviŭ jaho j zapaliŭ. Tym časam staraŭsia skancentravać i ŭparadkavać dumki. Adčuvaŭ polhu, pieramoha siabie samoha zadavalniała jaho. Jamu zdavałasia, što praz heta zbliziŭsia da Lihiji, što pavinna za heta spatkać jaho zapłata. U pieršym momancie nie pryjšło jamu ŭ hołaŭ, jak ciažka skryŭdziŭ Chiłona, što zahadaŭ jaho siekčy za toje samaje, za što kaliś uznaharodžvaŭ. Da taho, byŭ jašče rymlaninam, nie baleŭ jamu čužy bol, nie maročyŭ sabie hałavy adnym hreckim abarvancam. A kab i byŭ zhadaŭ pra heta, dyk i tak dumaŭ by, što zrabiŭ dobra, karajučy kruciala. Ale jon dumaŭ pra Lihiju i havaryŭ joj: nie adpłaču tabie złom za dabro, a daviedaŭšysia kaliś, jak pastupiŭ ja z tym, chto padvučaŭ mianie rabić tabie hvałt, budzieš mnie za heta ŭdziačna. Tut, adnak, zadumaŭsia: ci Lihija pachvaliła b jahony ŭčynak z Chiłonam? Adyž navuka jejnaja kaža daravać, adyž chryscijanie daravali jamu, choć mieli bolšuju racyju da pomsty. Tady adazvaŭsia ŭ jahonaj dušy kryk: «U imia Chrysta!» Pryhadaŭ sabie, što padobnym voklikam Chiłon vykupiŭsia z ruk liha, i pastanaviŭ daravać jamu reštu kary. Z tym namieram chacieŭ zaklikać dyspensatara1, a toj sam pakazaŭsia ŭ dzviarach i dałažyŭ: — Toj starac abamleŭ, a moža, i pamior. Što z im rabić dalej?
— Ačucić jaho j pryviesci siudy.
Zahadčyk atryjuma znik za zasłonaju, ale ačućvannie nie jšło, musić, lohka, bo Viniciju pryjšłosia čakać, i pačaŭ haračycca, až urešcie niavolniki ŭciahnuli Chiłona i na padadzieny znak sami addalilisia.
Chiłon byŭ bieły, jak pałatno, a ŭzdoŭž noh spłyvali na mazajiku atryjuma nitki kryvi. Byŭ, adnak, prytomny i, upaŭšy na kaleni, pačaŭ havaryć, vyciahajučy ruki: — Dziakuj tabie, spadaru! Miłaserny ty j vialiki.
— Viedaj, sabača, — kaža Vinić, — što daravaŭ ja tabie dziela taho Chrysta, jakomu i ja žyccio zaŭdziačvaju.
— Budu słužyć Jamu i tabie, spadaru!
— Maŭčy i słuchaj! Ustań! Pojdzieš sa mnoju i pakažaš dom, dzie žyvie Lihija.
Chiłon sarvaŭsia, ale ledź staŭ na nahach, zbialeŭ jašče horš i adazvaŭsia mlejučym hołasam: — Dominie, ja sapraŭdy hałodny… Pajdu, pajdu! Ale nie maju mocy… Zahadaj mnie dać choć niedajedki z łachanki tvajho sabaki, a tahdy pajdu!..
Vinić zahadaŭ jamu dać jesci, załatnik i płašč. Chiłon, jakoha asłabili rozhi j hoład, nie moh isci, nat padjeŭšy, choć žach padymaŭ jamu vałasy na
1 Vyzvolnik, intendant
hałavie, bajaŭsia bo, kab Vinić nie padumaŭ, što jamu nie chočacca, dy nie zahadaŭ jaho nanava addubasić.
— Voś mo vino mianie razahreje, — paŭtaraŭ, capajučy zubami, — mahčymu jsci zaraz choć by j u Vialikuju Hrecyju.
Siły, pačakaŭšy, niejk prypłyli krychu, i tady Vinić z Chiłonam vyjšli z chaty. Daroha była dalokaja, bo Linus žyŭ, jak i bolšasć chryscijan, na Zatybry, niedaloka ad domu Myryjam. Chiłon urešcie pakazaŭ Viniciju asabniačok, abniesieny zazialenienym muram, i skazaŭ: — Voś tut, spadaru.
— Dobra, — skazaŭ Vinić. — Idzi ciapier adhetul, ale zapamiataj, što tabie skažu: zabudź pra słužbu ŭ mianie; zabudź, dzie žyvie Myryjam, Piotr i Hłaŭk; zabudź taksama pra heny dom dy pra ŭsich chryscijan. Prychodź kožny miesiac da mianie, vyzvolnik Demas vypłačvacimie tabie pa dzvie štuki zołata. A kali nie pierastanieš špijonić chryscijan, znoŭ zahadaju ciabie adsciobać abo addam u ruki prefiektu.
Chiłon pakłaniŭsia i prysiahnuŭ: — Zabudu!
A jak tolki Vinić znik na zakrucie vulicy, vyciahnuŭ za im kułak i kryčma hraziŭ: — Na Ate dy na Furyi! Nie zabudu!
Dyj znoŭ abamleŭ.
XXXIII
Vinić pajšoŭ prosta ŭ dom, dzie žyła Myryjam. Pierad bramaju spatkaŭ Nazarku z vyhladam krychu zbiantežanym, pryvitaŭ jaho i zahadaŭ viesci siabie ŭ pamieškannie matki.
U kvatery, aprača Myryjam, zastaŭ Piatra, Hłaŭka, Kryspa i Paŭła z Tarsu, jaki niadaŭna viarnuŭsia byŭ z Frehiele. Ubačyŭšy maładoha trybuna, usie zdzivilisia, a jon adazvaŭsia: — Vitaju vas u imia Chrysta, Jakomu addajacie šanavannie!
— Budź słava imieniu Jahonamu navieki!
— Bačyŭ ja vašu sumlennasć i daznaŭ dabryni, dyk prychodžu jak pryjaciel.
— I pazdraŭlajem ciabie jak pryjaciela, — adkazaŭ Piotr. — Siadaj i padziali z nami chleb-sol, jak hosć.
— Siadu i padzialu z vami chleb-sol, anno pierš vysłuchajcie mianie ty, Piotra, i ty, Paŭle z Tarsu, kab paznali ščyrasć maju. Viedaju, dzie znachodzicca Lihija, idu z-pad doma Linusa, susiedniaha tut. Maju prava ad cezara zabrać Lihiju, maju ŭ horadzie kala piacisot niavolnikaŭ; moh by akružyć jejnaje prytulišča dy schavać jaje, adnak, bačycie, nie zrabiŭ ja henaha j nie zrablu.
— Chaj Boh bahasłavić ciabie za heta j ačyscić tvajo serca, — skazaŭ Piotr.
— Dziakuju tabie, ale pasłuchajcie mianie dalej: nie dakanaŭ ja taho, choć žyvu z pakutaju strašennaju i tuhoju. Upiarod, jak jašče nie viedaŭ ja vas, byŭ by napeŭna zabraŭ jaje i zatrymaŭ siłamoc, ale vašaja cnota j navuka, choć jaje nie pryznaju, zmianiła mnie dušu tak, što nie advažvajusia ŭžo na hvałtoŭnasć.