Kroŭ chłynuła Viniciju ŭ hołaŭ. Spakuca raz jašče ŭzdryhanuła jahonaj istotaj. Tak! Heta byŭ sposab, i hetym razam sposab peŭny. Chaj raz urešcie zdabudzie Lihiju, chto ž jaje ŭ jaho zdoleje adniać? Chaj raz urešcie Lihija staniecca jahonaj kachankaj, ničoha inšaha joj nie zastaniecca, jak być joju nazaŭsiody! Palandra biary tady ŭsie navuki! Što jamu tady značycimuć chryscijanie razam z ichniaj miłasernasciu i pasumnaju vieraj! Ci ž nie para atrachnucca ŭžo ad hetaha ŭsiaho?
Ci ž nie para pačać žyć, jak usie žyvuć? Što rabicimie Lihija, jak uzhodnić svaju dolu z svajoju navukaj, dyk taksama niavažna. Heta ŭsio dreń! Važniej za ŭsio toje, što jana budzie jahonaj dy jašče siannia. A heta jšče pytannie, ci ŭ jejnaj dušy astojicca taja navuka, jak pakaštuje novaha žyccia, novaje raskošy j nastrojaŭ, jakim musicimie paddacca? A stacca heta moža jašče siannia. Davoli zatrymać Chiłona i vydać na zmiarkanni zahady. I potym — raskoša biaskoncaja! «Bo čym było majo žyccio? — hadaŭ Vinić. — Nydzienniem, niaŭhašanaj žadoju, biezadkaznym pytanniem». Takim sposabam pieratnie heta i — kaniec usiamu. Pryhadaŭ sabie, praŭda, što daŭ joj słova nie padymać na jaje ruki. Ale na što ž prysiahaŭ? Nie na bahoŭ, bo ŭ ich užo nie vieryŭ, nie na Chrysta, bo ŭ Jaho jašče nie vieryŭ. A kali b pačuvałasia pakryŭdžanaj, zviančajecca z joju i takim čynam apłacić joj kryŭdu. Tak! Musicimie heta zrabić, bo jana ž uratavała jamu žyccio. Tut u pamiaci toj dzień, kali z Kratonam zrabiŭ na jaje napad; vačami ŭjavy ŭhledzieŭ nad saboju hihancki kułak Ursusa dy ŭsio, što było potym. Ujaviŭ jaje nad svajoju pasciełlu, u niavolnickaj vopratcy, pryhožuju, moŭ bostva, pieslivuju, razdobranuju. Vočy jahonyja mimachoć pabiehli ŭ lararyjum, dzie toj kryžyk-pamiatka. Niaŭžo za ŭsio heta adpłacić joj novym nachabstvam? Niaŭžo ciahacimie jaje za kosy ŭ kubikulumie, by niavolnicu? Jon patrapić heta zrabić, jon, što nie tolki pažadaje, ale j kachaje jaje, a kachaje za toje mienavita, što jana takaja, a nie inakšaja? I nahła zrazumieŭ, što mała jaje mieć doma dy mocna prytulać, jahonaje kachannie choča niečaha bolej, choča jejnaje zhody, jejnaje dušy, jejnaha kachannia. Ščaslivy heny dach, kali jana ŭvojdzie pad jaho dabraachvotna, ščaslivy dzień toj, ščaslivaje žyccio! Tady ščascie abajich budzie jak mora biezbiarežnaje, jak sonca. Uziać jaje siłamoc — heta značyła b navieki zabić takoje ščascie, spluhavić, zahidzić toje, što najdaražejšaje ŭ žycci, najmilejšaje.
Žudź praniała jaho na ŭspamin ab hetym. Zirnuŭ na Chiłona, jaki, vytraščyŭšy na jaho vočy, čuchaŭsia pad łachmanom niespakojna. Parvała jaho strašennaja abryda j žada rastaptać nahoju takoha daradčyka, jak hada. Małankaj blisnuła vomih u haračaj surovaj rymskaj hałavie dumka: — Nie zrablu hetaha, što mnie suliš, a kab nie adyjšoŭ ty biez adpłaty, na jakuju zasłužyŭ, zahadaju zaraz damavym erhastułam dać tabie trysta rozah.
Chiłon zbialeŭ. U pryhožym abliččy Vinicija było stolki chałodnaje zaŭziatasci, što ani krošańki nielha było sumniavacca ŭ surjoznasci jahonych słoŭ. Dyk u tym ža momancie ŭpaŭ Chiłon na kaleni i, sahnuŭšysia ŭ kłubok, pačaŭ jenčyć: — Jak heta, pierski vaładaru? Za što?.. Piramida łaski! Kałosie miłasernasci! Za što?.. Mnie, staromu, hałodnamu, biazdolnamu… Ja ž słužyŭ tabie… Tak adudziačvaješsia?..
— Jak ty chryscijanam, — adkazaŭ Vinić i zaklikaŭ vyzvolnika.
Chiłon kinuŭsia da jahonych noh i, kanvulsyjna abniaŭšy ich, maliŭ, smiarotna bledny.
— Dominie, dominie!.. Ja stary! Piaćdziesiat, nie trysta… Davoli piaćdziesiat!.. Sto, nie trysta!.. Zlitujsia! Zlitujsia!
Vinić adkapynuŭ jaho nahoju i vydaŭ zahad. U adno imhniennie ŭbiehła za vyzvolnikam dvuch dužych kvadaŭ, jakija, schapiŭšy Chiłona za astanki vałossia, akrucili jamu hołaŭ jahonym ža łachmanom i patarabanili ŭ erhastuł.
— U imia Chrysta!.. — kryčaŭ hrek u dzviarach.