— Zaklinaju ciabie na ŭsie bahi, nie hubi taje kroški tołku, jakuju tabie jšče chryscijanie pakinuli. Jak možna sumniavacca, majučy vybar miž zhubaju praŭdapadobnaju i peŭnaju? Ci ž ja tabie ŭžo nie kazaŭ: kali zraniš samahodnasć aŭhusty, niama ratunku? Na Hades! Kali tabie žyccio zhorkła, dyk lepš padrež sabie zaraz žyły abo kińsia na mieč, bo jak abraziš Papieju, spatkaje ciabie smierć mienš lohkaja. Kaliś pryjemna było z taboju hutaryć! Pra što tabie faktyčna raschodzicca? Ci ciabie kavałak adbudzie? Ci tabie heta pieraškodzić kachać tvaju Lihiju? Pamiataj pry tym, što Papieja bačyła jaje ŭ Pałatynie, i nie ciažka budzie joj zdahadacca, dla kaho adpichaješ tak vysokija łaski. A tahdy vyciahnie jaje choć z-pad ziamli. Zhubiš nie tolki siabie, ale j Lihiju! Zrazumieŭ?
Vinić słuchaŭ, jak by dumajučy ab čym inšym, urešcie kaža: — Ja mušu bačycca z joju.
— Z kim? Z Lihijaj?
— Z Lihijaj.
— A viedaješ ža, dzie jana?
— Nie.
— Dyk pačnieš znoŭ šukać jaje pa starych mahilnikach dy na Zatybry?
— Nie viedaju, ale mušu jaje bačyć.
— Dobra. Choć jana chryscijanka, ale moža akazacca razvažniejšaj za ciabie, a akažacca napeŭna, kali nie choča tvaje hibieli.
Vinić pacisnuŭ plačyma.
— Vyratavała mianie z Ursusavych ruk.
— Dyk spiašajsia, Rudabarody bo vyjezdu adkładać nie budzie. Prysudy smierci moža vydavać i z Ancyjuma.
Ale Vinić nie słuchaŭ. Napaŭniała jaho tolki adna dumka — pabačycca z Lihijaj, dyk pačaŭ razvažać ab sposabach. Tym časam zdaryłasia nahoda, jakaja mahła adchilić usie ciažkasci. Nazaŭtra prychodzić niespadziavana Chiłon. Pryjšoŭ zamorany i abdziorty, z voŭčym hoładam uvačču. Słužba adnak, majučy daŭniejšy zahad puskać jaho ŭ dom kažnaj paroju dnia i nočy, nie smieła jaho zatrymoŭvać, tak što ŭvajšoŭ prosta ŭ atryjum i, zatrymaŭšysia pierad Vinicijem, vitaje: — Chaj bahi dorać ciabie niesmiarotnasciu i dzielacca z taboju ŭładaju nad svietam!
Vinić spieršku mieŭ achvotu vykinuć jaho za dzviery, ale padaspieła dumka, što hrek maje zviestki pra Lihiju, i cikavasć zmahła abrydu.
— Heta ty? — spytaŭ. — Što z taboju dziejecca?
— Drenna, synku Joviša, — adkazvaje Chiłon. — Sapraŭdnaja cnota — heta siannia tavar biez popytu, i sapraŭdny mudrec musić być rad i z taho, kali maje za što raz na piać dzion abhładać baraniuju łabacinu na paddaššy, zapivajučy slaźmi. Ach, spadaru! Usio, čym ty mianie abdaryŭ, vydaŭ na knižki ŭ Atrakta, a potym abakrali mianie, zniščyli: niavolnica, što miełasia spisvać maju navuku, uciakła, zabraŭšy astanki. Žabrak ja, ale padumaŭ sabie: da kaho ž pajdu, kali nie da ciabie, Serapisie, jakoha lublu, abahaŭlaju i za jakoha žycciom staju!
— Čaho ž pryjšoŭ dy što prynios novaha?
— Pa ŭspamohu, Baalu, a prynošu tabie maju nendzu, maje slozy, maju pryviazanasć i ŭrešcie viestki, jakich z lubasci da ciabie nazbiraŭ. Pamiataješ, spadaru, što ja tabie kaliś kazaŭ, jak adstupiŭ niavolnicy boskaha Piatronija adnu nitku z pojasa Vieniery z Pafosa?.. Daviedvaŭsia ciapier, ci joj dapamahło, i ty, synu sonca, blizki tamtejšamu domu, viedaješ, kim josć Eŭnika. Maju jašče adnu takuju nitku. Zachavaŭ jaje tabie, spadaru.
Tut zamoŭk, spanatryŭšy hnieŭ u nachmuranych brovach Vinicija, i, chočučy ŭpiaredzić hrom, pačaŭ chutka z druhoje bočki: — Viedaju, dzie žyvie boskaja Lihija, pakažu tabie dom i zavułak.
Vinić paŭstrymliva pytaje: — Dzie ž jana?
— U Lina, staršaha sviatara chryscijan. Jana tam razam z Ursusam, a toj pa-raniejšamu chodzić na pracu da młynara, jaki zaviecca tak, jak tvoj vyzvolnik, spadaru, Demas… Tak, Demas!.. Ursus pracuje načami, dyk na tuju pryhodu moža jaho nie być… Lin stary… a ŭ domie, aprača jaho, josć tolki jašče dzvie pažyłyja žančyny.
— Skul heta ŭsio viedaješ?
— Pamiataješ, spadaru, jak chryscijanie mieli mianie ŭ rukach i aščadzili. Hłaŭk pamyłkova dumaje, byccam ja spryčyniŭ jamu niaščascie, ale, kažu, aščadzili mianie!
Dyk niama dziva, što ŭdziačnasciu napoŭniłasia majo serca. Ja čałaviek z daŭnych lepšych časaŭ. Voś ža, padumaŭ sabie: nie hadzicca zaniachać svajich pryjacielaŭ i dabradziejaŭ. Ci ž nie było b hrubasciu z majho boku, kab nikoli nie papytaŭ pra ich, nie praviedaŭ, što dziejecca z imi, dzie žyvuć dy jak zdarovyja? Na Pasinunckuju Cybułu! Nie ja da hetaha zdolny. Ustrymoŭvała mianie spačatku hadka, kab nie zrazumieli pachibna majich namieraŭ. Ale miłasć, jakuju ja mieŭ da ich, akazałasia bolšaj za sumnivy, a złašča dadała mnie lhi ichniaje lohkaje serca, z jakim prabačajuć usie kryŭdy. Pierad usim, adnak, dumaŭ ab tabie, spadaru. Apošniaja našaja vyprava skončyłasia niaŭdačaju, a ci ž tolki syn Fartuny moža pahadzicca z henaj dumkaj? Dom stajić naŭzboččy. Mahčymieš jaho akružyć niavolnikami, što i myš nie vyslizniecca. Ej, spadaru, spadaru! Zachaci tolki, a jšče sianniašniaj nočy taja vialikadušnaja kniazioŭna budzie ŭ tvajim domie. Ale, kali hetak staniecca, nie zabudź, što pryčyniŭsia da taho biazdolny hałodny syn majho baćki.