Heta kažučy, prycisnuła praz zasłonu vusny da jahonych vusnaŭ, ciahnučy adnačasna da siabie jahonuju hałavu, až urešcie z niedachopu pavietra adarvała vusny ad jaho.
— Noč kachannia!.. Noč zabyccia!.. — havaryła, łoviačy pavietra. — Siannia — možna!.. Biary mianie!..
Vinicija toj całunak apiok i napoŭniŭ jaho novaj abrydaj. Duša i serca jahonyja byli nie tut, ničoha na calusieńkim sviecie dla jaho nie isnavała, aprača Lihiji. Dyk, adsunuŭšy rukoju zamaskavanuju postać, kaža: — Chto b ty ni była, ja kachaju inšuju, nie chaču ciabie.
A jana nachiliła da jaho hołaŭ: — Adchili zasłonu… Naraz zašapacieła liscie niedalokich mirtaŭ; postać znikła, jak sonnaja mara, zdalok tolki dakaciłasia recha smiechu dziŭnaha, złaviesnaha. Pierad Vinicijem stajaŭ Piatroni.
— Čuŭ, čuŭ i bačyŭ, — adazvaŭsia.
Na heta Vinić: — Chadziem adhetul!..
I pajšli. Minuli zijajučyja sviatłom lupanaryi, haj, łancuh konnych pretoryjanaŭ i znajšli lektyki.
— Zajdu da ciabie, — kaža Piatroni.
Sieli razam u lektyku. Usiu darohu maŭčali. Až tolki ŭ atryjumie Vinicijevaha domu Piatroni adazvaŭsia: — Ci viedaješ, chto heta byŭ?
— Rubryja? — spytaŭ, sciapianuŭšysia na ŭspamin, što Rubryja była viastałkaj.
— Nie.
— Dyk chto?
Piatroni znižyŭ hołas: — Ahoń Viesty zniasłaŭleny, bo Rubryja była z cezaram. A z taboju havaryła… Tut dakončyŭ jašče nižej: — Dziva aŭhusta.
Nastała maŭčannie.
— Cezar, — kaža dalej Piatroni, — nie ŭmieŭ pierad joju ŭtojić svajoj žady da Rubryi, dyk niajnačaj chacieła adpomscicca, a ja pieraškodziŭ vam tamu, što kali b, paznaŭšy aŭhustu, adviarnuŭsia ad jaje, dyk zhinuŭ by biez ratunku. Ty, Lihija, a moža, i ja.
Vinić uskipieŭ: — Ahorkli mnie vašy bankiety, Rym, cezar, Tyhelin, aŭhusty dy vy ŭsie! Ja dušusia! Nie mahu tut žyć! Nie mahu! Razumieješ mianie?
— Traciš hołaŭ, mieru, tołk!.. Vinić!
— Kachaju jaje adnu ŭ sviecie!
— Nu dyk što?
— Dyk nie chaču inšaha kachannia, nie chaču vašaha žyccia, vašych balaŭ, vašaje biessaromnasci j vašych złačynstvaŭ!..
— Što z taboju? Ci nie chryscijanin ty?
A junak ašłapiŭ dałaniami hołaŭ i paŭtaraŭ, jak by z rospačy: — Jašče nie! Jašče nie!
XXXII
Piatroni išoŭ dadomu, paciskajučy plačyma i mocna niezadavoleny.
Sciamiŭ ciapier i jon, što pierastali z Vinicijem razumiecca, što dušy ichnija razyjšlisia zusim. Kaliś Piatroni mieŭ na maładoha vajaka vialiki ŭpłyŭ. Uva ŭsim byŭ dla jaho ideałam, i časta niekalkich iraničnych słoŭ jahonych davoli było, kab ad čaho-niebudź Vinicija paŭstrymać abo da čaho zaachvocić.
Siannia z taho nie zastałosia j zavadu tak daloka, što Piatroni nie sprabavaŭ nat daŭnich sposabaŭ, čujučy, što jahonaja dascipnasć dy ironija sasliznucca biez vyniku z novych nasłajenniaŭ, jakija na dušu Vinicija nałažyła kachannie j sutyčnasć z tajomnym chryscijanskim svietam. Daznany skieptyk zrazumieŭ, što zhubiŭ kluč da henaj dušy. Voś heta vyklikała ŭ im niezadavalniennie, a nat i tryvohu, uzdvojenuju šče zdarenniami apošniaje nočy. «Kali prymcha aŭhusty josć tryvałaj žadoju, — razvažaŭ Piatroni, — dyk budzie adno z dvuch: abo Vinić spakusicca i moža, papaŭšysia, zhinuć, abo
Prymiež taho pastanaviŭ mieć voka nad Vinicijem i zaachvočvać jaho ŭ darohu. Praz kolkinaccać dzion razvažaŭ nat ab tym, što, kali b vystaraŭsia ŭ cezara edykt i vyhnali chryscijan z Rymu, dyk Lihija pojdzie razam z inšymi vyznannikami Chrysta, a za joju i Vinić. Tady ŭžo niepatrebna budzie j namaŭlennie.