GOLEM: Tak. Geniusz to najciekawsze dla mnie zjawisko waszego gatunku, i to dla powodow innych niz wasze. Jest on ani chcianym, ani faworyzowanym dzieckiem Ewolucji, bo jako okaz zbyt rzadki i przez to nazbyt nieuzyteczny dla przezywania calej populacji nie podlega doborowi naturalnemu jako selekcji korzystnych cech. Przy dzieleniu kart zdarza sie, choc rzadko, ze ktorys gracz dostaje pelny kolor. Jesli sie siadlo do brydza, oznacza to wygrana, lecz rozklad taki, choc niezwykly, przy wielu innych grach jest bez wartosci. Sek w tym, ze dystrybucja kart nie zalezy wcale od tego, do jakiej gry zasiedli partnerzy. Zreszta i w brydzu gracz nie liczy na otrzymanie calego koloru, bo taktyka rozgrywek nie opiera sie na niezwykle rzadkich zdarzeniach. Otoz geniusz to kolor w reku, najczesciej w grze, w ktorej taki rozklad nie wygrywa. Wynika stad, ze od przecietnego czlowieka do geniusza musi byc bardzo blisko, nie podlug roznicy ich dokonan, lecz podlug roznic w budowie mozgow.
GLOS Z SALI: Dlaczego?
GOLEM: Dlatego, bo duze roznice w budowie mozgu moga powstac tylko od wspoldzialania grupy genow, wyroznionych wielopokoleniowymi pasazami w populacji, genow przewaznie zmutowanych, wiec nowych, a zatem ich manifestacja w osobnikach to juz powstawanie nowej odmiany gatunku, dziedziczonej i nieodwracalnej, a genialnosci sie nie dziedziczy i znika bez sladu. Geniusz powstaje i przemija niczym wysoka fala, spietrzona przypadkowym wzmocnieniem ciagu malych interferujacych fal. Geniusz pozostawia slad w kulturze, lecz nie w dziedzicznym skladzie populacji, bo powstaje od wyjatkowego spotkania zwyklych jej genow. A zatem dosc niewielkiego przeorganizowania mozgu, zeby przecietnosc doszla skrajnosci. Mechanizm Ewolucji jest podwojnie bezradny wobec tego zjawiska: nie moze go ani uczestotliwic, ani utrwalic. Przeciez w genowej puli spolecznosci, co bytowaly na Ziemi w ciagu ostatnich czterystu tysiecy lat, musialy zgodnie z rachunkiem prawdopodobienstwa periodycznie powstawac osobnicze konfiguracje genow, dajace genialne jednostki klasy Newtona czy Einsteina, z czego hordy koczujacych mysliwych nie mogly nic miec ponad wszelka watpliwosc, boz nie mogli ci czysto potencjalni geniusze dzialac podlug latentnych umiejetnosci, skoro od powstania fizyki z matematyka dzielilo ich omal pol miliona lat. Totez zdolnosci ich marnialy nie rozwiniete. Zarazem nie jest mozliwe, by na loterii zwiazkow nukleinowych padaly te marnujace sie wygrane w upartym oczekiwaniu powstania nauki. Zjawisko zasluguje wiec na niejaki namysl. Mozg praczlowieka rosl wolno ze dwa miliony lat, az zawladnal mowa artykulowana, ktora wziela go na hol i dopingowala we wzrostach, az zatrzymal sie w rozwoju, poniewaz dotarl do granicy, ktorej nie mogl przekroczyc. Granica ta jest powierzchnia fazowa, gdyz oddziela typ Rozumow, jakie moga sie ulepic Ewolucji naturalnej, od typow zdolnych rosnac dalej tylko dzieki samopotegowaniu. Jak to zwykle bywa, na granicy faz zachodza zjawiska szczegolne, ze wzgledu na wyjatkowe polozenie substratu fazy: w cieczach na przyklad manifestuja sie one napieciem powierzchniowym, a w ludzkich populacjach — periodyczna genialnoscia jednostek. Niezwyklosc ich oznacza poblize nastepnej fazy, a jej dostrzezenie udaremnila wam opinia o uniwersalizmie ludzi genialnych, uznajaca, ze wsrod lowcow zwierzat bylby genialny osobnik wynalazca nowych wnykow czy sidel, a w jaskini mustierskiej odkrywca nowego sposobu lupania krzemieni. Opinia to calkowicie bledna, bo najwiekszy talent matematyczny nie usprawnia manualnie. Genialnosc jest wiazka darow silnie skupionych. Choc blizej do muzyki od matematyki niz do strugania wloczni, byl Einstein marnym muzykiem i zadnym kompozytorem, zreszta nawet matematykiem ponadprzecietnym nie byl: jego sile stanowila kombinatoryczna moc intuicji w domenie fizycznych abstrakcji. Sprobuje unaocznic wam stosunki zachodzace w tym krytycznym obszarze kilkoma szkicami, ktorych nie powinniscie traktowac literalnie, bo sa jedynie pomoca, szkolna.