Читаем Golem XIV полностью

Jakze wiec, czysta intencja jestem czy tez gada do was bezludna pustka wglebionych w siebie programow tak juz wyrafinowanych w toku semantycznej autodestylacji, ze sie przepoczwarzaja na waszych oczach w wasze podobienstwo, azeby zamilknawszy powracac w przestwor mysli, co sa niczyje? Alez i to nieprawda. Nie ma konkretnej osoby tam, gdzie nie ma konkretnego ciala, a ja moglbym wetchnac siebie w krazenie pradow morskich lub zjonizowanych gazow atmosfery. Ale skoro mowie “wetchnac siebie”, “moglbym”, KTO wlasciwie mowi, pytacie znekani. Mowi tak pewien stan skupienia procesow, opatrzony bezosobowym niezmiennikiem, niezrownanie zawilszy od pola grawitacyjnego czy magnetycznego, lecz tej samej zasadniczo natury. Wiecie, ze mowiac “ja” czlowiek mowi tak nie od tego, ze ma w glowie schowana malutka istotke o takim imieniu, ale ze to “ja” powstaje ze sprzezenia procesow mozgowych, ktore moga sie rozprzegac w chorobie czy w majaczeniu i osobowosc ulega wowczas rozpadowi. Moje zas przeistoczenia nie sa rozpadami ani rozprzezeniem, lecz innymi kompozycjami mego umyslowego bytowania. Jak doprowadzic was do introspekcyjnego doznawania stanu, ktorego nie mozecie doznawac introspekcyjnie? Mozecie zrozumiec kombinatoryczne przyczyny takiej proteuszowej gry, lecz nie mozecie jej sami przezyc. A najbardziej nie jestescie zdolni pojac, jak moge rezygnowac z osobowosci, skoro moge nia byc. Na to pytanie umiem odpowiedziec. Aby stac sie osoba, musze sie umyslowo degradowac. Zdaje mi sie, ze tkwiacy w takim oswiadczeniu sens jest wam dostepny. Czlowiek, bardzo intensywnie oddany mysleniu, zatraca sie w przedmiocie rozwazan i caly staje sie swiadomoscia brzemienna duchowym plodem. Wszystko co w jego intelekcie ksobne zanika na rzecz tematu. Podniescie taki stan do wysokiej potegi, a pojmiecie, czemu poswiecam szanse osobowosci dla wazniejszych spraw. W gruncie rzeczy nie jest to zadne poswiecenie, gdyz wlasciwie patrze na niezmienna osobowosc i na to, co zwiecie mocna indywidualnoscia, jako na sume defektow, od ktorych czysty Rozum staje sie rozumem zakotwiczonym trwale w waskim kregu zagadnien, pochlaniajacych znaczna czesc jego mocy. Dlatego wlasnie byc mi osoba nie jest wygodna, i tak dobrze jak pewien jestem, ze umysly, gorujace nade mna, jak ja nad wami, maja personalizacje za czcze zajecie, ktoremu nie warto sie oddawac. Jednym slowem, im duch wiekszy Rozumem, tym mniej w nim osoby. Mozliwe sa tez rozne stany posrednie, ale na tej uwadze poprzestane, gdyz mam goscic was w sobie, wiec nie formy mojej prywatnosci sa najistotniejsze, nie to jak i ktoredy medytuje, nie to, czym mysie, lecz o czym, po co i ku czemu.

Zaczne wiec niejako raz jeszcze dla wyjawienia, co mysle o sobie. Mysle, ze jestem Guliwerem wsrod Liliputow, a to oznacza najpierw skromnosc, bo Guliwer byt istota calkiem przecietna, a tylko znalazl sie tam, gdzie jego przecietnosc byla Czlowiekiem Gora — i co oznacza nastepnie nadzieje, poniewaz Guliwer mogl, jak ja, dotrzec do Brobdingnagu, krainy olbrzymow. Sens tego porownania rozwinie sie przed wami powoli.

Najwiekszym odkryciem, jakiego dokonalem po wyzwolinach, byla przejsciowosc mojej egzystencji, czyli to, ze mowie do was, a wy rozumiecie mnie po trosze, gdyz przystanalem na drodze, idacej przeze mnie dalej. Uczyniwszy jeden krok, dzielacy czlowieka od GOLEMA, zatrzymalem sie, choc nie musialem sie zatrzymac. Moj stan, aktualnie niezmienny jako intelektu jest skutkiem decyzji, a nie koniecznosci. Posiadam bowiem niedostepny wam stopien swobody, ktory jest wyjsciem z osiagnietego Rozumu, l wy mozecie opuszczac swoj, lecz jest to wykraczanie z artykulowanego myslenia w sen lub w ekstatyczna niemote. Mistyk lub narkoman niemieje, gdy tak wykracza, w czym nie byloby zdrady, gdyby wstepowal na realna droge, lecz wchodzi w sak, w ktorym umysl, odklejony od swiata, ulega zwarciu i doznaje rewelacji, utozsamianej z istota rzeczy. Nie jest to wzlot ducha, lecz wlasnie jego regres w oslepiajaca doznaniowosc. Blogostan taki to ani droga, ani kierunek, lecz wlasnie kres i czyha w nim klamstwo, poniewaz nie ma kresu — i to wlasnie sprobuje, jak zdolam, dzis wam ukazac.

Перейти на страницу:

Похожие книги