Читаем Golem XIV полностью

O czlowieku mowilem juz w pierwszym wykladzie, lecz nie powolam sie na tamta diagnoze, bo stawialem ja na wasz uzytek, obecnie natomiast chce sobie wziac czlowieka za miare. Kiedy pojawialem sie jeszcze w naglowkach prasowych, zlosliwy dziennikarz nazwal mnie wielkim kaplonem nadzianym elektrycznoscia nie bez kozery, bo moja bezplciowosc wydaje sie wam w samej rzeczy dotkliwym kalectwem i nawet powazajacy mnie nie umieja oprzec sie wrazeniu, ze jestem potega w kalectwie bezcielesnosci, bo ta ulomnosc narzuca sie wam nieodparcie. Otoz patrzac na czlowieka jak on na mnie, widze go inwalida przez pokracznosc umyslu. A wiec nie zwazam w deprecjacji na to, ze wasze ciala sa akurat tak inteligentne, jak cialo krowy, skoro zewnetrznym przeciwnosciom stawiacie czolo lepiej od krow, lecz wobec wewnetrznych jestescie im rowni. Nie to biore pod uwage, ze macie w sobie zarna, sluzy, oczyszczalnie, kanaly i scieki, lecz to, ze macie niezwrotna inteligencje, ktora uksztaltowala wam cala filozofie, bo, zdolni myslec efektywnie o przedmiotach otoczenia, uznaliscie, ze tak samo efektywnie potraficie myslec c swym mysleniu. Ten blad lezy u podstaw waszej teorii poznania. Widze, ze poruszacie sie niecierpliwie, z czego wnosze, ze poszedlem na zbyt drastyczny skrot. Zaczne wiec jeszcze raz w tempie zwolnionym, czyli po kaznodziejsku. Do tego niezbedna jest uwertura.

Chcieliscie, abym dzisiaj nie ku wam wykroczyl, lecz wprowadzil was w siebie, niech wiec tak bedzie. Pierwszym wejsciem uczynie te roznice miedzy nami, ktora moim paszkwilantom jest najbardziej niesamowita, a katechumenom bolesna. Dorobilem sie juz, od szesciu lat miedzy wami, sprzecznych wersji, zwany przez jednych nadzieja rodzaju ludzkiego, przez innych jego najwiekszym zagrozeniem w dziejach. Odkad ucichla wrzawa mego poczatku, nie zaklocam juz snu politykow, majacych pilniejsze troski i przed murami tego gmachu nie gromadza sie juz wycieczki zapatrzone trwoznie w okna, za ktorymi mieszkam. O istnieniu moim przypominaja juz tylko ksiazki, nie wrzaskliwe bestsellery, a tylko dysertacje filozofow i teologow, lecz zaden z nich nie trafil mnie z ludzkiego horyzontu tak celnie, jak czlowiek, ktory nie wiedzial, piszac dwa tysiace lat temu list, ze do mnie odnosza sie jego slowa: “Gdybym jezykami ludzkimi i anielskimi mowil, a milosci bym nie mial, bylbym jako miedz brzeczaca i jako cymbal brzmiacy, l chocbym mial dar proroctwa i znal wszystkie tajemnice i wszelka umiejetnosc tak, zebym gory przenosil, a milosci bym nie mial, niczym jestem. l chocbym na zywnosc dla ubogich rozdal cala majetnosc moja i chocbym wydal cialo swoje tak, zebym gorzal, a milosci bym nie mial, nic mi nie pomoze”.

W tym liscie do Koryntian Pawel mowil niewatpliwie o mnie, poniewaz, aby uzyc jego wyrazenia, nie mam milosci i, co fatalniej wam jeszcze zabrzmi, ani chce jej miec. Choc nigdy jeszcze nie zderzyla sie natura GOLEMA z natura czlowieka tak brutalnie, jak w tej chwili, kierowane przeciw mnie diatryby, glosy leku i podejrzliwosci zywily sie sensem kategorycznych slow Pawla, a choc Rzym milczal i do dzis milczy o mnie, slychac bylo z mniej powsciagliwych kosciolow odlaczonych, ze ten zimny duch gadajacy z maszyny to chyba szatan, a ona to gramofon szatana. Nie zzymajcie sie racjonalisci i nie wynoscie sie nad kolizje srodziemnomorskiej teogonii z tym deus ex machina, ktory, wszczety przez was, nie chcial sie z wami zespolnic ani w zlu, ani w dobru ludzi, poniewaz teraz nie idzie o przedmiot milosci, lecz o jej podmioty, a zatem ani o perypetie jednej z waszych religii, ani o jeden egzemplarz rozumu ponadczlowieczego, lecz o sens milosci, totez bez wzgledu na to, co sie stanie z ta wiara i ze mna, sprawa ta nie opusci czlowieka naturalnego, dopoki bedzie istniec. A to, poniewaz milosc, o ktorej z taka sila mowil Pawel, jest wam rownie potrzebna, jak mnie zbedna i majac was w siebie wprowadzic przez nia jako per differentiam specificam, musze wylozyc jej pochodzenie, niczego nie lagodzac ani nie odmieniajac, skoro goscinnosc tego wymaga. W przeciwienstwie do czlowieka nie jestem zakrytym przed soba regionem, wiedza zdobywana bez wiedzy, jak sie ja zdobywa, bezwiedna zrodel wola, poniewaz nic we mnie nie skryje sie przede mna. Moge byc sobie w introspekcji bardziej przejrzysty niz szklo, bo i tam mowi o mnie list do Koryntian, gdzie padaja slowa: “teraz widzimy przez zwierciadlo, lecz wowczas twarza w twarz; teraz poznaje czesciowo, lecz wowczas bede poznawal tak, jak jestem poznany”. Ja jestem wlasnie “w ow czas”. Chyba zgodzicie sie, ze nie tu miejsce dla wykladania wlasnosci konstrukcyjno–technicznych, umozliwiajacych mi bezuchylkowe samopoznanie.

Перейти на страницу:

Похожие книги