twarze, słyszę ich krzyki. I chcę jeszcze więcej, chcę ich cierpienia, jeszcze więcej i
czuję do siebie odrazę. Czuję jak ten lód ogarnia moje wnętrze i tak bardzo się
nienawidzę. Za wszystko, co im zrobiłem, chociaż wiem, że to nie ja, że to on... ale
wtedy tak nie myślę i wydaje mi się, że to wszystko naprawdę stało się przeze mnie i
muszę to w sobie zabić. Muszę się ukarać, muszę to z siebie wyrwać, ponieważ
przypomina jad, który wypala mnie od środka, niszcząc wszystkie moje uczucia i tak
bardzo wtedy potrzebuję... czegoś... kogoś... i sięgam po niego. Gdziekolwiek jest. W
swoim laboratorium, w ogrodzie, w kuchni... potrzebuję go, potrzebuję, by to ze mnie
wyrwał, by przegonił mrok, by mnie ukarał za wszystko, co im zrobiłem. I robi to.
Wypełnia mnie gorącem i swoim penisem, wypełnia mnie bólem, na który
zasłużyłem, pieprzy mnie dopóki nie zaczynam kwilić, a wtedy robi to jeszcze
mocniej, wciskając moją głowę w podłogę, albo w ścianę i wykręcając mi ręce, kiedy
mimowolnie zaczynam się bronić, znacząc moją skórę zadrapaniami i odciskami
swoich palców, bez litości wdzierając się zarówno w moje ciało jak i w umysł i
rozdzierając wszystko tak długo, dopóki ciemność nie podda się i nie wycofa, a przez
wydrążoną szczelinę nie wniknie światło i znowu jestem w stanie oddychać. I
zapominam o tym, jak brudny byłem jeszcze chwilę temu. Nareszcie czuję się czysty.
Tylko on potrafi mnie oczyścić. Tylko on ma wystarczająco dużo siły, aby mnie
zmiażdżyć i wycisnąć ze mnie ten jad, który wnika do mojego umysłu i przejmuje
nade mną kontrolę. Tylko on potrafi okiełznać to, co we mnie rośnie za każdym
razem, kiedy pogrążam się w mroku. Zawsze pilnuje, by wszędzie paliły się świece.
Nigdy nie pozwala, by w jakimkolwiek pomieszczeniu zapanowała ciemność. Ale
czasami poszukuję tej ciemności. Chcę się w niej pogrążyć. Potrzebuję jej. A światło
mi przeszkadza. Ale ostatnim razem naprawdę się na mnie wściekł, kiedy to
zrobiłem. Kiedy zgasiłem świece i zasłoniłem okna i usiadłem pod ścianą, pogrążając
się w mroku, ale nie miałem dużo czasu, ponieważ od razu mnie znalazł...
Harry usłyszał pośpieszne kroki, gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem,
wpuszczając do pokoju światło z korytarza.
- Ty cholerny smarkaczu!
Z trudem wypłynął na powierzchnię zamykającego mu się nad głową mroku i
skierował zamroczone spojrzenie na stojącego w drzwiach mężczyznę. Severus miał
na sobie tylko ręcznik, owinięty wokół bioder. Na jego ciele lśniły krople wody, a
wilgotne włosy przykleiły się do czoła i ramion.
Wszystko było zamazane, ale Harry miał wrażenie, że mężczyzna podchodzi do
niego i szarpnięciem stawia go na nogi, a później ciągnie go za sobą przez korytarz,
którego ściany i sufit zamykały mu się nad głową, a z każdego kąta wyłaniała się
zakrwawiona twarz i usiłujące go pochwycić, zakończone szponami ręce.
Niemal się zachłysnął, kiedy Severus brutalnie wrzucił go pod prysznic i odkręcił
lodowatą wodę. Otrzeźwienie przyszło tak błyskawicznie, jak jeszcze nigdy i Harry
przez chwilę krztusił się wodą, próbując wydostać się spod prysznica, ale Severus
przytrzymywał go mocno, nie pozwalając mu uciec. Jego ubranie nasiąknęło wodą,
przywierając mu do ciała, ale wycofujący się pospiesznie mrok, pozostawił w nim
ziejącą, czarną pustkę i bród, którego woda nie była w stanie zmyć.
Harry uniósł zalewane zimnymi strumieniami powieki i odnalazł wbite w siebie,
lśniące, czarne oczy. Całe jego ciało trzęsło się z zimna, walcząc ze wstrząsem
anafilaktycznym i zaciskającymi mu się na szyi, lodowatymi palcami przerażenia.
Wyciągnął dłoń i sięgnął pod ręcznik, zaciskając ją wokół ciepłego ciała i czując, jak
rozgrzewa jego dłoń i twardnieje mu pod palcami.
- We mnie - wyszeptał z trudem, przesuwając dłonią po emanującej żarem erekcji
Severusa. - Wypełnij mnie.
Potrzebował jego gorąca. Potrzebował ognia, który zaleje jego wnętrze wrząca lawą,
rozgrzewając go, wypłukując bród i uciszając... głód.
Severus zareagował błyskawicznie. Odwrócił go, szarpnięciem zsunął jego spodnie i
slipy na uda, przycisnął go do szklanej kabiny i... wypełnił go.
I Harry czuł, jak żar rozchodzi się po jego ciele, jak każde pchnięcie rozpala w nim
iskry ognia, które płyną przez żyły, docierając do wszystkich, nawet najciemniejszych
miejsc, rozjaśniając je. Jak penis Snape'a trze o ścianki jego nieprzygotowanego
wejścia, wywołując coraz potężniejsze eksplozje gorąca. Lodowate strumienie wody
spływały mu po plecach, ale prawie w ogóle tego nie czuł. Liczył się tylko odgłos
bioder uderzających w jego biodra i dłonie Severusa zaciskające się na jego
opartych o kabinę dłoniach, długie palce splecione z jego palcami, zęby wgryzające
mu się w ramię i gorące pomruki podrażniające jego szyję. I to obezwładniające
uczucie zniewolenia, kiedy jego ciało poddawało się pchnięciom, kiedy przestawało
walczyć i po prostu przyjmowało ten zagłębiający się w nim żar, pozwalając mu w
sobie rosnąć i pragnąc, by sięgnął jeszcze głębiej, jeszcze dalej, by wypełnił każdą
szczelinę, wlał się w każde zagłębienie i pozostał w nim już na zawsze.