ramionami. Severus nie wydawał się zaskoczony. Nie przerwał pracy ani nie odwrócił
głowy.
- Zastanawiam się, kiedy w końcu pobijesz wszelkie rekordy i wstaniesz w południe?
W chwili obecnej brakuje ci jedynie dziewiętnastu minut, aby osiągnąć ten wynik.
- To twoja wina - obruszył się Harry, opierając brodę na jego obojczyku i wpatrując
się w jego szczupłe dłonie, z wprawą zajmujące się niesfornymi pędami. - Gdybyś nie
zmuszał mnie co noc do takich akrobacji, to nie byłbym później taki zmęczony i
wstawałbym o przyzwoitej porze.
- No popatrz, a ja zawsze sądziłem, że osiemnastolatkowie powinni być w lepszej
formie niż ich dwukrotnie starsi partnerzy.
- Och, ale ja nie mam dwudziestoletniego doświadczenia, jak niektórzy - odgryzł się
Harry.
- Potter, czy naprawdę chcesz mnie zdenerwować już z samego rana? - zapytał
ostrzegawczo Severus.
- Przecież mamy południe, Severusie - odparł Harry, parskając śmiechem.
To nie jest tak, że jestem śpiochem, czy coś. Czasami próbuję wstać wcześniej i raz
mi się to nawet udało, ale akurat wtedy padał deszcz i wyszedłem w piżamie do
ogrodu, bo zobaczyłem, że zbiera składniki, w ogóle nie przejmując się deszczem i
tym, że może się przeziębić i oczywiście zakończyło się to karczemną awanturą. Bo
przecież on może moknąć, ale ja już nie mogę. Chociaż nie powinienem nazywać
tego awanturą, a raczej drobną sprzeczką. Ponieważ nasze zwyczajowe kłótnie
przypominają raczej małe trzęsienia ziemi. Niszczycielskie tajfuny, które zmiatają
wszystko na swojej drodze, aż pozostają tylko parujące zgliszcza i... jątrzący się pod
nimi, nieugaszony żar, który tylko czeka na to, aby rozpalić się gorącym płomieniem.
Zauważyłem, że mój opór działa na niego jeszcze bardziej stymulująco. Zamienia się
wtedy w dziką, nieokiełznaną bestię. Nauczyłem się ją kontrolować, ale czasami jest
to naprawdę trudne.
Harry stał z zaciśniętymi pięściami, tyłem do drzwi. Pokój wyglądał jakby przeszło
przez nie tornado. I po części była to prawda. Nie wiedział ile czasu minęło odkąd
wybiegł z sypialni i trafił tutaj, rozwalając i niszcząc wszystko, co znajdowało się w
pomieszczeniu.
Severus nigdy nie pozwalał mu zbyt długo pozostać samemu po kłótni. I tym razem
również nie trwało to długo.
Harry usłyszał kroki.
- Znowu będę musiał po tobie sprzątać. - Głos Severusa był cichy i łagodny.
Harry nie odwrócił się, nie wykonał żadnego gestu. Wbijał drżący wzrok w ścianę,
czując w sobie płomienie gniewu. Kiedy kroki zbliżyły się i Severus stanął tuż za nim,
Harry błyskawicznie odsunął się i wysyczał:
- Odejdź. Chcę być sam.
Ale Severus nie zareagował na te słowa, tylko ponownie się do niego zbliżył.
- Chodź do sypialni - wyszeptał i zanim Harry zdążył się odsunąć, poczuł oplatające
go od tyłu ramiona, które zatrzymały go w miejscu. Szarpnął się, próbując się
wyrwać, ale Severus wzmocnił uścisk i przyciągnął go do swojej klatki piersiowej,
pochylając mu się do ucha i szepcząc: - Porozmawiamy o tym jutro. Teraz uspokój
się i chodź ze mną do łóżka.
Harry czuł jego erekcję, przyciskającą mu się do pleców. Słyszał jego chrapliwy
oddech tuż przy uchu. Zawsze tak było. Zawsze po kłótniach przychodził po niego i
zaciągał go do łóżka.
- Dlaczego miałbym to zrobić? - zapytał ozięble, próbując uwolnić się od jego ramion
i zapachu. I ciągnącego się w powietrzu, gęstego jak syrop podniecenia. - Dlaczego
miałbym spełnić twoją prośbę?
- Ponieważ to nie była prośba - usłyszał niską, gardłową odpowiedź i w tej samej
chwili poczuł jego gorący język na swojej szyi, jakby Severus nie był w stanie już
dłużej powstrzymywać swego głodu. - Muszę cię mieć.
To działało niemal zawsze. Harry nie potrafił mu się oprzeć. Nie, kiedy te smukłe
dłonie zagarniały go z taką zachłannością, kiedy ten niski głos sączył mu się do ucha
niczym słodki, lepki eliksir.
Ale tym razem nie pozwoli mu zwyciężyć. Tym razem to on zdobędzie nad nim
przewagę!
Z największym wysiłkiem wyrwał się z pajęczyny ramion, palców i języka i odwrócił
do Severusa przodem, posyłając mu najchłodniejsze spojrzenie, jakie w chwili
obecnej potrafił z siebie wykrzesać.
- Błagaj - wysyczał wyniośle, patrząc wprost w czarne, lśniące oczy naprzeciw. -
Błagaj o to, abym pozwolił ci mnie mieć.
W oczach Severusa zapłonęło coś gorącego. Mężczyzna znalazł się przy nim w
jednym kroku, łapiąc go za włosy i przyciągając do swoich warg. I Harry poczuł, jak
Severus atakuje językiem jego usta, wgryzając się w nie zębami i zmuszając go do
rozchylenia ich, a potem pochłania je w pocałunku, tak gwałtownym i zachłannym, iż
kolana Harry'ego ugięły się, a całe ciało pokryło się misterną siatką dreszczy i
dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że mężczyzna kieruje jego dłoń w swoje
spodnie, zmuszając go do zaciśnięcia palców wokół swojej twardej, gorącej erekcji i
szepcząc mu wprost w usta ochrypłym, ciężkim od potrzeby głosem:
- Czy takie błaganie wystarczy?
Nie wiem, w jaki sposób to robi, że jednym gestem, jednym zdaniem, jednym
dotykiem potrafi rozbić w pył całą moją kontrolę i zapominam o wszystkim, o
wszystkich postanowieniach i o tym, co zrobił... i po prostu mu ulegam.