farbami i próbując oderwać poparzonymi palcami przypominające pijawkę stworzenie
od swojego ramienia i zrzucić kolejną, która przyssała się do jego stopy. Miał
wrażenie, jakby do jego żył wlewano płynną lawę, która sprawiała, że jego umysł
płonął, a oczy zasnuwały się parującą mgłą. Wpadł na krzesło i zwalił się na podłogę
w tej samej chwili, w której drzwi do pracowni otworzyły się gwałtownie, uderzając o
ścianę.
- Impervius! - Pomieszczenie wypełniło się donośnym, chrapliwym okrzykiem i Harry
poczuł, że obie pijawki odpadają od jego ciała i z plaśnięciem lądują obok na
podłodze. - Reducto!
Usłyszał dwa niewielkie wybuchy, ale tak bardzo kręciło mu się w głowie, że nie był w
stanie nawet się rozejrzeć, aby zobaczyć, co się wydarzyło i po prostu zamknął oczy,
zwijając się w kłębek na chłodnej podłodze. Czuł płynący przez jego żyły ogień, który
wydawał się rozgrzewać jego ciało w zastraszającym tempie i doprowadzać je do
coraz wyższej gorączki. Usłyszał szybko zbliżające się kroki i po chwili jego
rozpalonego czoła dotknęła lodowata dłoń. Usłyszał nad sobą syknięcie, ale nie
zwrócił na nie uwagi, łapiąc tę zimną dłoń i przesuwając ją na swój policzek. Ulga,
którą przynosiła, była niemal osłabiająca.
- Przepraszam - wyszeptał, kiedy Severus zabrał dłoń. - Nie gniewaj się. - Poczuł
wsuwające mu się pod ramiona i nogi ręce, które uniosły go z podłogi. - Nic mi nie
jest - wymamrotał, opierając głowę o ramię Severusa i owijając ręce wokół jego szyi.
Severus go gdzieś niósł i dopiero, kiedy Harry poczuł dotykający jego skóry chłód
pościeli, zrozumiał, że znalazł się w łóżku. Czuł, jak przepocone ubranie klei mu się
do skóry, ale Severus szybko uwolnił go ze wszystkich części garderoby i po chwili
jego oparzeń dotknęły trzęsące się, blade dłonie, smarując je przynoszącą ulgę,
chłodną maścią. Na chwilę uchylił powieki, aby zobaczyć, dlaczego Severus w ogóle
się do niego nie odzywa, ale kiedy ujrzał bladą, napiętą twarz, zaciśnięte usta i
drżące w czarnych oczach emocje, zrozumiał, że Severus jest na niego zły.
- Przepraszam - powtórzył, ponownie zamykając rozpalone powieki, ponieważ nie był
w stanie utrzymać ich otwartych i poczuł, że Severus unosi jego głowę i wlewa mu w
usta jakiś gorzki płyn, który sprawił, że umysł Harry'ego stał się jeszcze cięższy i
zamglony.
I kiedy Harry powoli odpływał w krainę snów, przez cały czas czuł dotyk warg na
swoich dłoniach. A potem te wargi zaczęły sunąć po jego skórze, do ramienia i z
powrotem. Łaskotały go i to było przyjemne.
Obudził się dopiero w środku nocy. Gorączka niemal całkowicie opadła, a Severus
spał w fotelu obok łóżka, z twarzą pochyloną do przodu i ukrytą pod kurtyną
ciemnych włosów.
...nie odzywał się potem do mnie przez cały dzień. No, jeśli nie liczyć zwyczajowej
tyrady, że jestem nieodpowiedzialnym, bezmyślnym bla bla bla i że nie potrafię
wykonać nawet tak bezpiecznej czynności jak malowanie, nie narażając przy tym
swojego życia. I że powinien mnie przywiązać do siebie na łańcuchu, żebym zawsze
był na widoku, bo z moimi zdolnościami mogę zrobić sobie krzywdę nawet przy
schodzeniu po schodach. Ale i tak wieczorem, kiedy siedział w swoim fotelu,
podszedłem do niego i usiadłem mu na kolanach tak jak zawsze to robiłem, mając
nadzieję, że już się na mnie nie gniewa. Nie chciałem stracić naszego wieczornego
rytuału, który jest najprzyjemniejszą częścią dnia. Severus zazwyczaj siada w swoim
fotelu przed kominkiem, zagłębiając się w kolejnej książce, a wtedy ja wdrapuję mu
się na kolana, przytulam do niego i proszę, żeby mi czytał. I robi to. Uwielbiam
słuchać jego głosu, nawet jeśli czyta nudne rozprawy naukowe na temat magicznych
roślin albo niuansów w sposobie przygotowania eliksirów. Ale tym razem było
inaczej. Wiesz co zrobił? Sięgnął po leżącą na stoliku książkę, którą musiał zabrać
wcześniej z biblioteki i zaczął mi czytać cały rozdział o Ognilizdach, włączając
niebezpieczeństwo i skutki uboczne, które mogą nastąpić po ich dotknięciu. To było
bardzo wredne i uważam, że przesadził.
Ale i tak cieszę się z tego wieczoru. Ponieważ zdarzają się takie wieczory, których w
ogóle nie chciałbym pamiętać...
Harry przerwał pisanie i zapatrzył się w okno. Na zewnątrz zapadał zmrok i Harry
miał wrażenie, jakby przez szybę wlewał się gęsty syrop nocy. Powinien zapalić
stojącą obok świecę. By rozgoniła niepokój, który zakradał się po ścianach i pełzł po
suficie, próbując go dosięgnąć i złapać za gardło. Słyszał bicie własnego serca.
Coraz mocniejsze i szybsze.
Zagryzł wargę i ponownie zanurzył pióro w kałamarzu, odrywając spojrzenie od
majaczących w kątach cieni.
Wiem, że panuje pokój. Wiem, że uwolniliśmy Czarodziejski Świat od strachu. Wiem,
że jego już nie ma i że nigdy nie wróci. Ale czasami... czasami czuję go w sobie.
Czuję jego nienawiść, czuję jak ona rośnie we mnie, jak mnie wypełnia i ja wtedy...
nie potrafię tego kontrolować. Luno, mam wrażenie, że jestem nim. Pamiętam jego
wspomnienia, pamiętam jego emocje, pamiętam jego myśli, jego lód... pamiętam
jego ciemność i coś się ze mną dzieje i pogrążam się w tym mroku. Widzę ich