Читаем Desiderium Intimum полностью

myśleliśmy, że nic nie może nas rozdzielić. Że zawsze będziemy razem. Że uda nam

się wyjść cało z największych kłopotów, bo wspieramy się nawzajem. A potem

Hermiona odeszła i wszystko się rozsypało. Jakby była cementem, który spajał naszą

przyjaźń, a kiedy jej zabrakło to wszystko runęło i już nie da się tego odbudować. To

miłe z twojej strony, że chcesz z nim porozmawiać, ale naprawdę szkoda twojego

czasu, Luno, bo do niego i tak nic nie dotrze. On mi nigdy nie wybaczy. Przestałem

dla niego istnieć i nic tego nie zmieni.

Staram się o tym nie myśleć, ale czasami jest to trudne. Szczególnie w nocy, kiedy

leżę w ciszy, wsłuchując się w oddech Severusa. Kiedy zamykam oczy, powracam

myślami do czasów Hogwartu, do jego zgiełku i wypełnionych magią korytarzy. I

czuję w sobie narastającą nostalgię, a potem uświadamiam sobie, że zamieniłem

cały ten zgiełk na oddech jednego mężczyzny... i wiem, że gdyby ktoś mi go

odebrał... równie dobrze mógłby zabrać i mój oddech. I żaden zgiełk świata nie byłby

w stanie mi go przywrócić.

Ale pomimo tego moje myśli i tak często tam powracają. Przedwczoraj w nocy

miałem sen, w którym znowu przechodziłem korytarzami Hogwartu...

Harry wiedział od Luny, że McGonagall rozwiesiła w Hogwarcie portrety ku pamięci

wszystkich, którzy zginęli na wojnie.

...i widziałem ich, Luno. Ale nie na portretach. Widziałem ich w Wielkiej Sali na

uczcie. I wiesz co się stało? Hermiona roześmiała się, wstała i podbiegła do mnie,

ale zanim zdążyłem ją przytulić, obudziłem się. I kompletnie się rozsypałem.

Płakałem tak głośno, że obudziłem Severusa...

I po tym śnie musiałem odwiedzić ją na cmentarzu. Wiem, że nie powinienem

wychodzić, ale czułem wewnętrzną potrzebę. Chciałem z nią porozmawiać.

Musiałem... poczuć jej obecność. I kiedy wróciłem...

Harry otworzył po cichu drzwi, starając się nie wydać żadnego odgłosu, aby nie

obudzić Severusa, ale kiedy tylko przekroczył próg i jego oczy padły na oświetlony

jedynie płonącym w kominku ogniem salon... natychmiast zapomniał o wszelkich

środkach ostrożności. Salon był całkowicie zdemolowany. Meble przestały istnieć,

roztrzaskane na wióry, podłoga zaściełana była potarganymi książkami i kawałkami

tynku oraz tapicerki, jedna z zasłon, która jeszcze pozostała przymocowana do okna

płonęła, podpalona przez przewróconą świecę. I pośrodku tego oceanu zniszczenia

stał on. Severus. Odwrócony tyłem, z przygarbionymi ramionami i butelką whisky w

ręku.

Harry przypatrywał mu się szeroko otwartymi oczami, nie mając pojęcia, jak

zareagować, co powiedzieć, co zrobić.

- Co tu się, do diabła, stało? - zapytał drżącym głosem, wchodząc do salonu i

uważając, by nie potknąć się o fragment zielonego fotela, leżącego na podłodze.

Severus odwrócił się gwałtownie, wbijając w niego zamglone, rozbiegane spojrzenie.

Przez chwilę wydawał się oceniać, czy Harry jest tyko halucynacją spowodowaną

upojeniem alkoholowym, czy też naprawdę przed nim stoi. I kiedy jego oczy

rozszerzyły się na ułamek sekundy, a następnie zmrużyły, tworząc dwie wąskie,

czarne szczeliny, Harry już wiedział, że Severus odzyskał kontrolę nad swoim

umysłem.

- Gdzie byłeś? - wycharczał zdartym głosem, ruszając ku niemu niczym nadciągające

nieuchronnie tornado. Harry cofnął się pod ścianę, przerażony natarciem, ale w tej

samej chwili Severus przypadł do niego, zaciskając rękę na jego szyi i Harry poczuł

na twarzy jego cuchnący alkoholem oddech. - Wszędzie cię szukałem! Miałeś nigdy

nie opuszczać tego domu bez mojej zgody, ty bezmyślny, samolubny gówniarzu!

- Przepraszam - wymamrotał Harry, próbując złapać oddech i rozewrzeć zaciskające

mu się na szyi palce mężczyzny. - Byłem na cmentarzu. Chciałem tylko odwiedzić

Hermionę, a ciebie nie było i pomyślałem, że to potrwa tylko chwilę i zdążę wrócić i...

Severus oderwał go od ściany i rzucił na nią ponownie. Harry zacisnął powieki,

walcząc z zawrotami głowy i słysząc złowrogi, pełen nieopanowanego gniewu szept

tuż przy swoim uchu:

- Nigdy więcej mnie tak nie zostawiaj. Zawsze muszę wiedzieć, gdzie jesteś. Zawsze!

Jeżeli jeszcze raz będę zmuszony cię szukać, to nie ręczę za to, co z tobą zrobię,

kiedy już cię znajdę. Zrozumiałeś?

...Spędziłem cały następny dzień na naprawianiu uszkodzeń. Ja... jeszcze chyba

nigdy nie widziałem go w takim stanie. Co prawda od czasu wojny obaj się

zmieniliśmy, ale on popadł w jakąś obsesję. Cały czas mnie pilnuje, jakby bał się, że

wystarczy, iż postawię stopę poza domem, a zniknę i nigdy mnie już nie odnajdzie. I

ta myśl paraliżuje go tak bardzo, że nie jest w stanie spuścić mnie z oka nawet na

godzinę...

Harry przerwał pisanie, słysząc w przedpokoju zbliżające się kroki, które zatrzymały

się tuż obok otwartych na oścież drzwi. Severus nie pozwalał mu ich zamykać. I

wiedział, że jeżeli by się odwrócił, to ujrzałby skraj jego czarnej peleryny, wyłaniającej się zza framugi. Nie nachalnie, ale wystarczająco subtelnie, aby Harry wiedział, że

Severus go pilnuje.

Powrócił do pisania dopiero wtedy, kiedy usłyszał, że kroki się oddalają i Severus z

powrotem schodzi do swojego laboratorium.

Перейти на страницу:

Похожие книги