osobiście przyniosę mu eliksir.
Schował swoją różdżkę w fałdy szaty i wyciągnął ręce ku ciału, pragnąc je
przeszukać. I w tej samej chwili twarz mu pobladła, kiedy jego dłonie zanurzyły się w
ciemnym materiale szaty niczym w czarnej sadzawce, przenikając przez nie jak
przez chłodną wodę.
A delikatny powiew magii tuż przy karku, wydający się zaledwie wilgotną bryzą,
wniknął w jego ciało niczym lodowaty szpon, opanowując wszystkie nerwy i
porażając je. Jego nogi i ręce zwarły się razem, a on upadł na plecy, wpatrując się w
niebo szeroko otwartymi oczami, pełnymi zamarłej w nich, niezrozumiałej grozy.
Leżące obok, odziane w czerń ciało zaczęło się z wolna rozpływać i w tej samej
chwili tuż obok Lucjusza pojawiła się sylwetka, która stawała się coraz wyraźniejsza
w miarę, jak wytapiała się z tła.
Severus zakorkował butelkę z miksturą niwelującą skutki działania Eliksiru
Kameleona i schował ją w fałdy swojej szaty. Spojrzał na rozwiewający się cień
samego siebie i w chwili, kiedy zniknął zupełnie, na jego twarzy pojawił się wyraz
krańcowego zmęczenia, a on zgiął się w pół, dysząc ciężko, tak jakby nagle
pozbawiono go połowy mocy. Oparł ręce na kolanach, z trudem łapiąc oddech. Po
chwili jednak wyprostował się i znowu sięgnął do swej szaty, wyciągając małą
buteleczkę i biorąc niewielki łyk.
Tyle musi my wystarczyć. Nie wiedział, w jakim stanie go znajdzie... musi zachować
jak najwięcej. Dla niego.
Eliksir pomógł, rozlewając się w jego żyłach płomiennym ciepłem i sprawiając, że
poczuł, jak część utraconej mocy regeneruje się. Ale i tak będzie potrzebował chwili
zanim odzyska pełnię sił. Tak długo utrzymywane Zaklęcie Cienia kosztowało go zbyt
wiele mocy. Ale opłaciło się.
Przeniósł spojrzenie na nieruchome, leżące na wznak ciało Lucjusza Malfoya. Zwykłe
Zaklęcie Pełnego Porażenia Ciała, rzucone z odległości kilku milimetrów wystarczyło,
aby mężczyzna stał się dla niego zupełnie nieszkodliwy.
Chociaż musiał mu przyznać, że długo się opierał. Severus wiedział, że nie może
rzucić zaklęcia jako pierwszy, gdyż wtedy Lucjusz ujrzałby dwa równoległe promienie
i domyśliłby się podstępu. Musiał poświęcić swój cień, aby całkowicie uśpić czujność
mężczyzny. I udało mu się.
Nie mógł ryzykować otwartego pojedynku. Być może w innych okolicznościach... ale
ryzyko było zbyt duże. Gdyby jakimś cudem Lucjusz zdołał go zranić... nie mógł na to
pozwolić! Nie w sytuacji, w której potrzebował wszystkich swoich sił, aby wyrwać go z
Jego szponów.
Przykucnął obok nieruchomego ciała, spoglądając w rozszerzone, wpatrujące się w
niebo szare oczy.
- Gdybyś swe chorobliwe pragnienie zemsty skierował przeciwko temu, który wydaje
rozkazy i jest prawdziwym powodem wszystkiego, co cię spotkało, a nie przeciwko
temu, który te rozkazy wykonuje... być może cała ta wojna nie miałaby miejsca. Ale ty
nigdy nie potrafiłeś spojrzeć prawdzie w oczy. Byłeś zbyt zaślepiony własną,
samozwańczą krucjatą i pożerającą cię od środka zawiścią. I to właśnie one
doprowadziły cię do upadku. - Severus pochylił się jeszcze niżej, zanurzając swoje
spojrzenie w czarnych źrenicach mężczyzny i przykładając różdżkę do jego głowy. -
A ja sprawię, że na zawsze będziesz o tym pamiętał. To będzie twoja pokuta.
Severus przymknął powieki i wziął głęboki oddech, czując jak mrowienie w skroniach
i drżenie palców w końcu zanika. Dzięki eliksirowi jego moc regenerowała się
dziesięć razy szybciej. Czuł, jak wraca, jak wypełnia go swym ciepłem.
Minęło kilka minut zanim w końcu uniósł powieki. Czerń w jego oczach przybrała
odcień aksamitnego lodu, kiedy wyszeptał niskim, mrocznym głosem:
- Legilimens Evocis.
Jego umysł zanurzył się w rozchwianym umyśle Lucjusza z taką samą łatwością, z
jaką nóż wbija się w roztopione masło. Ale ten umysł był lepki i brudny, a jego ściany
zbudowane były z zaschniętej krwi.
Severus zagłębił się niczym nurek w gęstym, cuchnącym morzu wspomnień,
poszukując odpowiedzi.
Gdzie jest Potter? Gdzie jest Czarny Pan?
Spodziewał się, że odnajdzie ją od razu, kiedy zacznie szukać... jednak tak się nie
stało. Ale ona musi gdzieś tu być! Jeżeli Lucjusz jako jedyny posiadał wiedzę na
temat miejsca pobytu Czarnego Pana, to ta wiedza powinna być na samym wierzchu
jego umysłu. Powinna wypłynąć od razu, kiedy Severus ją przywoływał. Dlaczego tak
się nie działo?
Schodził coraz niżej i niżej, zagłębiając się w przewijające się obrazy i wspomnienia,
kartkował rozmowy i przemyślenia, szukając, szukając, coraz głębiej i głębiej...
Znajdziesz mnie... dopiero kiedy już to zdobędziesz. Będę wiedział. Nie szukaj mnie.
Im mniej wiesz, tym lepiej. Severus jest sprytny. Uważaj na niego. On nie może mnie
znaleźć. Przybędziesz do mnie, kiedy nadejdzie czas.
Jak, Panie? Skąd będziesz wiedział? Jak do ciebie trafię?
Tylko ty możesz do mnie przybyć. Nikt inny. Jest tylko jedna droga. Znajdziesz
sposób. Tylko najwierniejsi mogą odnaleźć tę drogę. Nikt poza tobą nie będzie mógł
z niej skorzystać. Nikt poza tobą.
Głębiej. Jeszcze głębiej.
Poprzez rozpacz i szaleństwo. Poprzez morderstwa i paraliżujący strach.