dymu pojawiły się sylwetki kilkorga czarodziejów i wszyscy strażnicy rzucili się do
wyeliminowania zagrożenia.
Severus błyskawicznie ruszył dalej, wciąż trzymając dziewczynę przed sobą.
Bijący od wiru żar niemal przypalał skórę, kiedy przesuwał się za plecami
atakujących Dumbledore'a Śmierciożerców, poszukując charakterystycznych,
jasnosiwych włosów Yaxleya.
Aż do tej pory jego plan wydawał się oczywisty i klarowny, ale wciąż brakowało mu
tego ostatecznego elementu, który pomógłby mu przekonać te krwiożercze bestie, że
jest po ich stronie. Czegoś, co uciszyłoby ich raz na zawsze, by już nikt nie stanął mu
na drodze do odnalezienia Pottera.
Czas uciekał. Severus niemal czuł, jak przepływa mu przez palce. Dyskusja z
Yaxleyem mogła pochłonąć kolejne minuty, a zaatakowanie go otwarcie wśród tylu
Śmierciożerców, aby wyciągnąć z niego informacje, których mógł przecież wcale nie
posiadać, było równoznaczne samobójstwu.
Musiał... im pomóc.
Odwrócił głowę, spoglądając na dyrektora. Severus niemal czuł bijącą od niego moc.
Dumbledore zataczał różdżką szerokie kręgi, wzbijając w powietrze języki ryczącego
ognia. Dopóki dyrektor otaczał się pierścieniem szatańskiej pożogi, nikt nie mógł mu
nic zrobić. I nikt nie znał sposobu, aby to powstrzymać.
Rozejrzał się po coraz bardziej zirytowanych twarzach Śmierciożerców.
Potrzebował czegoś, co zatrzyma to wirujące szaleńczo, śmiercionośne koło.
Czegoś, co można wrzucić w szprychy i patrzeć jak wszystko się rozpada.
Do jego oczu napłynęła głęboka, gęsta ciemność, a dłoń mocniej zacisnęła się na
rudych włosach.
Chyba miał coś takiego...
Jego spojrzenie przyciągnęła jasnowłosa głowa Yaxleya. Ruszył przed siebie,
ciągnąc Weasleyównę za sobą.
- Witaj, Yaxley - powiedział, podchodząc do zlanego potem mężczyzny. - Wydaje mi
się, że macie tu niewielki problem.
- Severus... - Usta Śmierciożercy rozciągnęły się w kpiącym uśmiechu. - No proszę...
Zaskakujące, że jeszcze żyjesz, skoro wszyscy chcą cię dopaść...
- Mam wiele talentów - odparł spokojnie Severus, patrząc mu prosto w oczy.
- Po co tu przyszedłeś? Wiesz, że wystarczy jedno moje słowo i zaniesiemy cię
Czarnemu Panu na tacy.
Severus bez mrugnięcia wytrzymał jego kąsające spojrzenie.
- Ale wówczas to, co pragnie zdobyć Czarny Pan, przepadnie na zawsze. I nie
chciałbym być w skórze tego, który go tego pozbawi.
Coś w szarych czach Yaxleya zamigotało.
- No więc powiedz mi, dlaczego nie miałbym cię po prostu zabić i ci to odebrać?
- Spróbuj - odparł spokojnie Severus. - Jeżeli jesteś aż tak pewien, że Czarny Pan
wynagrodzi cię za zabicie jedynej osoby, która może mu pomóc odebrać moc
Pottera, to życzę ci powodzenia. Obaj dobrze wiemy, że nie możesz mnie zabić -
wyszeptał Severus, podchodząc nieco bliżej. - Nie takie rozkazy otrzymaliście.
- Ale możemy sprawić, że będziesz błagał o śmierć - odparł Yaxley i Severus ujrzał
unoszące się wokół różdżki Śmierciożerców, którzy błyskawicznie zareagowali na
niewerbalny rozkaz Yaxleya.
- Powiedz mi... - wyszeptał Severus jeszcze niższym, niemal kamiennym głosem. -
Skoro uważasz się za tak doskonale poinformowanego... czy sądzisz, że
ryzykowałbym swoje życie, przychodząc tutaj, gdybym nie był po waszej stronie? -
Wyczuł wahanie. Doskonale. - Myślisz, że brałbym ze sobą tę głupią smarkulę jako
żywą tarczę? Znasz Weasleya? To jego córka.
Spojrzenie Yaxleya przeniosło się na wpatrującą się tępo w pustkę dziewczynę. W tej
samej chwili jeden ze Śmierciożerców wysunął się zza pozostałych, podszedł bliżej i
pochylił się do ucha Yaxleya. Severus rozpoznał go. Towarzyszył Nottowi, ale gdy
zostali zaatakowani przez aurorów i Nott zginął, uciekł z pola walki razem z tymi,
którzy pozostali przy życiu.
Merlinie, gdyby wtedy stanął po niewłaściwej stronie...
Ponownie poczuł na sobie przeszywający wzrok Yaxleya.
- Powiedzmy, że uwierzyłem ci na tyle, aby nie rozwalić cię od razu i abyś miał
szansę przedstawić swoje argumenty... - wyszeptał gardłowym głosem mężczyzna,
podchodząc o krok bliżej i wbijając w niego lodowate spojrzenie. - Czego chcesz?
- Jednej małej informacji. W zamian za przysługę - odparł Severus. - Powiesz mi,
gdzie przebywa Malfoy. A ja pozbędę się waszego niewielkiego problemu...
Spojrzenie mężczyzny poszybowało ku wirującej ścianie ognia i stojącemu w samym
środku Dumbledore'owi, a z jego ust wydobyło się rozbawione prychnięcie.
- Jak niby chcesz tego dokonać? Spójrz - potoczył dłonią wokół. - Tylu z nas nie
potrafiło nawet do niego podejść, a ty chcesz go powstrzymać w pojedynkę? Nie
rozśmieszaj mnie. Myślisz, że cię nie znam, Severusie? Zawsze byłeś podstępnym
wężem, ale tylko szaleniec mógłby pomyśleć, że uwierzę w takie brednie.
- Nie zamierzam do niego podchodzić - odparł spokojnie Severus, patrząc wprost w
świdrujące go oczy. - Daj mi tylko wolne pole i przekaż wszystkim, że mają zakaz
atakowania.
Widział, jak jasne brwi mężczyzny marszczą się w wyrazie konsternacji. Niemal
wyczuwał jego ścierające się myśli, ich echo tworzyło kręgi na samym wierzchu jego
umysłu.
Często zastanawiał się nad tym, dlaczego tak wiele osób, które były dostatecznie