Jednak kiedy był już przy drzwiach, jakaś sylwetka przepchnęła się przed nim. Harry
zachwiał się i cofnął kilka kroków. Malfoy odwrócił głowę i spojrzał na niego twardym,
nienawistnym wzrokiem. Jego wargi wykrzywiał pogardliwy uśmiech. Odwrócił się i
podszedł do Harry'ego, sprawiając, że Gryfon cofnął się. Nie miał pojęcia, co Malfoy
planuje zrobić, ale jego wzrok wybitnie mu się nie podobał. Zobaczył, jak Malfoy
pochyla się i zatrzymuje twarz tuż przy jego uchu. Harry usłyszał cichy szept:
- Twój kochanek miał wczoraj pracowitą noc - zniżył głos do jeszcze cichszego
szeptu i wysyczał. - A ty będziesz następny, Potter.
Harry'emu zrobiło się słabo. Cała krew odpłynęła z jego twarzy. Odwrócił głowę i
spojrzał przerażony prosto w wykrzywioną złośliwym uśmiechem twarz Ślizgona.
Przez ułamek sekundy przez jego myśli przemknął obraz Snape'a mordującego
mugoli. Przecież Mistrz Eliksirów był Śmierciożercą. Mógł brać w tym udział...
Nogi ugięły się pod nim i musiał oprzeć się o framugę drzwi, żeby się nie
przewrócić. Miał wrażenie, że całe powietrze uleciało z jego płuc. Zakręciło mu się w
głowie.
Harry ponownie spojrzał na Ślizgona i przeraził się, widząc przekrwiony, utkwiony
w sobie wzrok pociemniałych oczu, w których płonęła nienawiść tak silna, jakiej
jeszcze nigdy nie widział.
- Jakiś problem, panie Malfoy? - głos Snape'a był ostry jak brzytwa. Harry
otrząsnął się i zobaczył, jak Malfoy odsuwa się od niego i spogląda z wściekłością na
stojącego przy biurku i przyglądającego im się nauczyciela. Ślizgon odwrócił głowę i
prychnął pod nosem.
- Do zobaczenia, Potter - rzucił w jego stronę głosem zimnym jak lód, po czym
oddalił się szybkim krokiem.
Harry wyprostował się i nie oglądając ani razu, wyszedł z klasy.
Co to miało znaczyć? Co Malfoy chciał mu powiedzieć? Przecież Snape nie
mógłby brać w tym udziału. To prawda, że był Śmierciożercą, ale był także szpiegiem
Dumbledore'a. Należał do Zakonu Feniksa.
Nie mógłby zrobić czegoś takiego. To niemożliwe!
Cichy głosik w jego głowie przypomniał mu, że Snape robił już kiedyś takie rzeczy,
kiedy stał jeszcze po stronie Voldemorta, jednak Harry szybko go uciszył. Przecież
teraz było zupełnie inaczej. Prawda...?
- Harry! - Hermiona dopadła go w następnym korytarzu. - Co ty wyprawiasz? -
syknęła. - Chcesz, żeby Snape cię wywalił? Przecież uczyłeś się tego. Co ty chcesz
osiągnąć?
Harry nie patrzył na nią. Był zły na przyjaciółkę za to, że wygadała się przed
Snape'em i go w to wpakowała.
- To nie twoja sprawa - odparował, usiłując ją wyminąć, ale zagrodziła mu drogę.
- A właśnie, że moja! Nie pozwolę ci zawalić przedmiotu! Wygląda na to, że
musimy bardzo poważnie porozmawiać - jej głos drżał ze zdenerwowania. Harry
spojrzał na nią ze złością.
- Nie mamy o czym, Hermiono - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Wyminął ją i
ruszył szybko korytarzem.
- Zaczekaj, Harry! - próbowała go zatrzymać, ale nie obejrzał się ani razu.
Nie poszedł na obiad, chcąc jej uniknąć. Na kolejnych lekcjach siadał razem z
Ronem jak najdalej od niej. Czuł pełne wyrzutu spojrzenia, które mu rzucała, ale
postanowił się tym nie przejmować. Już i tak miał na głowie szlaban ze Snape'em.
Nie potrzebował jeszcze jej kazań.
Ron okazał się solidarny i nie wspominał o ich kłótni, żeby go nie denerwować. O
szlabanie wspomniał tylko raz, ale bardzo szybko zamilkł, kiedy Harry rzucił mu
miażdżące spojrzenie.
Po zajęciach postanowił odpocząć od przyjaciół i poszedł do Hagrida. Opieka nad
Krakwatami znakomicie pomogła mu zająć myśli. Nie na długo jednak. Zmusił się,
żeby pójść na kolację, gdyż wystarczająco już zgłodniał. Twarde jak kamień
ciasteczka, którymi poczęstował go Hagrid, nie nadawały się do jedzenia.
Snape'a nie było na kolacji, ale to wcale nie poprawiło chłopakowi samopoczucia.
Usiadł daleko od Hermiony, zjadł szybko posiłek i opuścił Wielką Salę, kierując swoje
kroki ku lochom.
Kiedy schodził po schodach czuł, jak nogi uginają się pod nim. Po raz pierwszy od
tygodnia miał spotkać się ze Snape'em sam na sam. I tym razem nie w schowku czy
klasie, ale w jego gabinecie.
Powtarzał sobie, że idzie tam tylko na szlaban. Zrobi to, co Snape każe mu zrobić
i pójdzie sobie.
Byłby głupcem, gdyby nie spodziewał się, że Mistrz Eliksirów będzie próbował go
sprowokować. Przecież on uwielbia go upokarzać. Nie odmówi sobie takiej zabawy.
Ale nie pozwoli mu się złamać. Nie tym razem!
Kiedy Harry stanął przed drzwiami gabinetu Snape'a, serce omal nie wyskoczyło
mu z piersi. Wziął kilka głębokich wdechów, próbując je uspokoić, po czym podniósł
drżącą rękę i zapukał.
Kiedy drzwi nie otworzyły się od razu, w serce Harry'ego wkradł się promyk
nadziei, że może nauczyciela nie ma. Może wydarzyło się coś ważnego i szlaban się
nie odbędzie. Jednak po chwili usłyszał kroki i cała nadzieja ulotniła się z niego w
okamgnieniu.
Drzwi otworzyły się i wzrok Harry’ego spotkał się z przeszywającym spojrzeniem.
Przełknął ślinę, ale udało mu się nie spuścić oczu.