Dalej następowały przypomnienia różnych pomniejszych ataków, z których Harry
nie dowiedział się już niczego nowego. Oddał gazetę Hermionie, która opanowała się
już na tyle, żeby wydusić:
- To okropne!
Ron wyglądał na równie przygnębionego.
Harry pogrążył się w myślach. Voldemort czuł się coraz pewniej. Zabijał bez
opamiętania, jakby wiedział, że nikt mu nie może w tym przeszkodzić. Harry czuł, jak
nienawiść wzrasta w nim z każdym podobnym artykułem, opisującym brutalne
poczynania tego szaleńca i jego popleczników.
Wiedział, że to się nie skończy, dopóki Voldemort nie zostanie pokonany. A cały
czarodziejski świat oczekiwał tego od niego...
Nie, nie będzie teraz o tym myślał! Już i tak ma za dużo na głowie. Nie potrzebuje
dodatkowych, przygnębiających myśli. Musi je od siebie odsunąć, żeby nie
zwariować. I tak nie mógł na razie nic zrobić.
Dokończył śniadanie w milczeniu i wraz z przyjaciółmi opuścił Wielką Salę,
kierując się do lochów.
Artykuł w "Proroku" odciągnął na chwilę jego uwagę od Snape'a i lekcji eliksirów, jednak w miarę zbliżania się do klasy, wspomnienia i uczucia powracały. I nic nie
pomogło odpychanie ich od siebie.
Bał się tego, co może go spotkać na lekcji, a z doświadczenia wiedział, że Snape
na pewno coś wymyśli. Wybuch wściekłości, który Harry wywołał w nauczycielu
swoją nieobecnością na poprzednich zajęciach, wnosił ogromny zamęt do umysłu
chłopaka. Świadomość, że za chwilę się z nim spotka, przygniatała go.
Jednak złość i żal były silniejsze.
Cokolwiek Snape zamierzał, nie pozwoli mu się złamać. Postanowił całkowicie go
ignorować. Wiedział, że to go może tylko rozsierdzić, ale miał to gdzieś.
Drzwi do klasy były otwarte. Część uczniów siedziała już w ławkach. Wchodząc,
Harry poczuł chłodne spojrzenie od strony stołu Ślizgonów. Przybrał najbardziej
groźny wyraz twarzy, na jaki go było stać, po czym posłał Malfoyowi miażdżące
spojrzenie. Zaskoczyło go to, że Ślizgon, zamiast wykrzywić twarz w pogardliwym
uśmiechu, jak to zazwyczaj czynił, zmrużył tylko oczy i odwrócił wzrok.
Ich wczorajsza utarczka i słowa Malfoya wciąż go niepokoiły. Miał szczerą
nadzieję, że Ślizgon o niczym nie wie i tylko udawał, żeby go sprowokować i zmusić