Читаем Desiderium Intimum полностью

Harry odetchnął głęboko i uśmiechnął się w duchu.

- Wymień wszystkie składniki eliksiru miłosnego, zwanego amortencją.

- Niestety nie potrafię tego zrobić, panie profesorze - odpowiedział natychmiast.

Snape zmrużył oczy, ale nie skomentował tego.

- W takim razie, może powie mi pan, jaki zapach ma dobrze uwarzony eliksir?

- Przykro mi, ale nie znam odpowiedzi na to pytanie - odparł gładko Harry,

wytrzymując wbijające się w niego spojrzenie ciemnych oczu. Widział, że Snape

rozważa coś przez chwilę, po czym zadał kolejne pytanie:

- Czy wiesz cokolwiek o tym eliksirze, Potter?

- Bardzo mi przykro, ale nie wiem o nim absolutnie nic - odpowiedział

zdecydowanym głosem, patrząc nauczycielowi prosto w oczy.

Snape odchylił się w fotelu. Jego twarz nie wyrażała niczego. Wyglądało na to, że

kłamstwa Harry'ego nie wywierały na nim żadnego wrażenia. A przecież powinien

wpaść w szał.

"Przecież on wie, że kłamię" - pomyślał Harry, nie wierząc, że ta bezczelność

uchodzi mu na sucho.

- I co ja mam z tobą zrobić, Potter? - westchnął Snape, nie spuszczając z niego

odbijających płomienie oczu. Jednak Harry miał wrażenie, że te płomienie nie

pochodzą z kominka.

- Będzie pan musiał mnie oblać - powiedział chłodno Harry.

No dalej! Wściekaj się! I tak tego ze mnie nie wyciągniesz.

Snape nie odpowiedział. Spojrzał na stojącą na stoliku filiżankę.

- Herbata ci stygnie, Potter.

Sam sięgnął po swoją filiżankę i upił z niej kilka łyków. Harry poczuł, jak ogarnia

go złość.

Dlaczego on jest taki spokojny? Przecież powinien już dawno wpaść w szał,

zwymyślać go i wyrzucić za drzwi. A najlepiej wywalić z zajęć. Przecież Harry nic nie

umie.

Złapał ze złością herbatę i wypił ją jednym haustem. Może, kiedy zobaczy, że

Harry nie da się złamać, to zrezygnuje w końcu i uzna, że przegrał? Musi jedynie

zachować spokój. Opanowanie to klucz do sukcesu.

Snape odstawił swoja filiżankę i wbił w niego świdrujące spojrzenie. Przez ułamek

sekundy Harry'emu wydawało się, że przez jego twarz przepłynął wyraz satysfakcji.

- W takim razie możemy kontynuować - powiedział cicho Snape i uśmiechnął się

mrocznie.

Harry nie wierzył własnym uszom. Nadal chce go zamęczać tymi pytaniami?

Przecież już mu powiedział, że nic nie...

Nagle stało się coś dziwnego. Obraz przed oczami Gryfona zaczął się

rozmazywać. Zamrugał kilka razy, próbując przegonić mgłę, ale to nic nie pomogło.

Poczuł zawroty głowy. Wszystko wokół pociemniało. Został sam, w ciszy i pustce.

Snape był tylko niewyraźną sylwetką, która zlewała się w jedno z

wszechogarniającym mrokiem.

W pewnej chwili wszędzie wokół niego rozbrzmiał donośny, rozkazujący głos,

odbijając się echem od dalekich, niewidzialnych ścian i powracając z jeszcze większa

siłą:

- Wymień wszystkie składniki amortencji.

Harry wiedział, że musi odpowiedzieć na to pytanie. Nic innego się w tej chwili dla niego nie liczyło. Miał wrażenie, że, jeżeli nie odpowie, to zdarzy się coś strasznego.

- Składnikami potrzebnymi do uwarzenia amortencji są w głównej mierze kwiaty.

Najczęściej są to fiołki, astry, jaśminy lub irysy. Najlepiej, aby zostały zebrane w

czasie pełni księżyca. Poza tym, w kociołku powinna znaleźć się też skórka

pomarańczy, starty korzeń młodej mandragory, werbena i zarodniki paproci,

zmieszane z wodą lub alkoholem - odpowiadał monotonnym głosem, jakby czytał

wszystko z książki.

- Doskonale - rozbrzmiał ponownie głos. - A teraz powiedz mi, jak wygląda

prawidłowo uwarzona amortencja.

Odpowiedź na to pytanie wydała się Harry'emu zadaniem ważniejszym, niż

cokolwiek innego. Nic nie potrafiłoby go powstrzymać od udzielenia jej.

- Znakiem, że wywar się udał, jest bijący od niego perłowy blask i para unosząca

się w charakterystycznych spiralach - odparł Harry i natychmiast ulżyło mu, że to z

siebie wyrzucił. Miał wrażenie, że każde pytanie przygniata go ogromnym ciężarem i

jedyny sposób, żeby się go pozbyć, to na nie odpowiedzieć.

W pewnej odległości majaczyła ciemna sylwetka Mistrza Eliksirów. Daleka część

umysłu Harry'ego niejasno zdawała sobie sprawę z tego, że to on zadaje pytania.

- Może opowiesz mi jeszcze o zapachu amortencji? - zapytał głos.

- Każdy człowiek zapach amortencji odczuwa inaczej - odparł Harry. - Woń

wywaru kojarzy mu się zawsze z zapachami, które są dla niego najprzyjemniejsze.

- A jaki jest najprzyjemniejszy zapach dla ciebie?

- Twój - odpowiedział bez namysłu Harry.

Po tej wypowiedzi zapadło milczenie.

Gryfon czekał z niecierpliwością na kolejne pytanie, ale nie nadchodziło. Zaczął

się niepokoić. Po jakimś czasie odniósł wrażenie, że obraz przed jego oczami powoli

się rozjaśnia, a z ciemności zaczynają wyłaniać się kształty mebli. Głos powrócił, ale

wydał mu się teraz znacznie cichszy i odleglejszy. I znacznie mniej ważny.

- Jeszcze jedno pytanie, Potter. Czy bolała cię głowa w ostatni piątek?

Harry już miał odpowiedzieć, ale coś go powstrzymało. Pomyślał, że nie ma

ochoty odpowiadać na to pytanie.

- Odpowiedz - ponaglił głos i Harry poczuł, że słowa same wyrywają się z jego ust.

- Nie, nie bolała mnie.

Перейти на страницу:

Похожие книги