Snape'em, to staraj się to robić w mniej widowiskowy sposób.
Harry'emu odebrało mowę. Spodziewał się wszystkiego, ale na pewno nie
Malfoya, udzielającego mu dobrych rad odnośnie jego zainteresowania
nauczycielem.
- Co cię to obchodzi? - warknął po chwili, kiedy odzyskał zdolność mówienia.
Malfoy zmrużył oczy i kontynuował:
- Wszystkich tylko wkurwiasz. Najpierw robisz do niego maślane oczy na lekcji,
potem nie przychodzisz na eliksiry i wszyscy za ciebie obrywają. Narażasz sie,
Potter. Radzę ci, przystopuj trochę i zacznij się z tym kryć, bo niedługo wszyscy będą
wiedzieć o tym, że Złoty Chłopiec buja się w Mistrzu Eliksirów. Równie dobrze
mógłbyś wyjść na środek sali i ogłosić to wszem i wobec. Jeżeli nie zaczniesz trochę
myśleć i zachowywać się normalniej, to źle się to dla ciebie skończy.
Harry stał przez chwilę, całkowicie oniemiały i zbity z tropu. Czuł się tak, jakby
Ślizgon wylał mu na głowę ogromne wiadro lodowatej wody.
Malfoy uśmiechnął się szyderczo.
- Odebrało ci mowę, Potter? Co się stało? Snape nie zadowolił cię odpowiednio?
Nawet jeżeli Malfoy wcześniej z czymś walczył, to najwyraźniej w końcu udało mu
się to przezwyciężyć i jego złośliwa ślizgońska natura zaczęła brać górę.
- Jesteś nienormalny - zdołał w końcu wydusić Harry, kiedy udało mu się pokonać
ogromny szok, którego doznał słysząc wszystkie te słowa z ust swojego
największego wroga.
Skąd Malfoy o tym wie? W jaki sposób ma zamiar to wykorzystać? Chce
szantażować Harry'ego?
Musi obrócić to przeciwko niemu! Najlepiej zachowywać się tak, jakby o niczym
nie miał pojęcia.
- Zabawne - odparował Ślizgon. - To samo pomyślałem o tobie.
Uśmiechnął się, widząc wściekłość, którą najpewniej musiała teraz emanować
twarz Harry'ego.
- Wiesz... - kontynuował okrutnie Malfoy, jakby w końcu mógł dać upust swojej
nienawiści i frustracji i nic już go nie mogło powstrzymać. - Czasami mi ciebie żal.
Niezłą partię sobie wybrałeś. Czy Snape każe cię za nieposłuszeństwo, Potter? Bo
on uwielbia zadawać ból. Torturować swoje ofiary i przyglądać się, jak wiją się u jego
stóp, błagając o litość. Tobie też to robi? A może pieprzy cię do utraty przytomności?
Jak to z tobą jest, Potter? Lubisz takie rzeczy?
Harry czuł, jak słowa Malfoya sączą się w jego serce niczym jad, szarpiąc nim i
brutalnie rozdrapując to, co z takim wysiłkiem starał się pogrzebać. Kiedy się
odezwał, jego głos drżał tak bardzo, że z trudem wypowiadał słowa:
- Zamknij się. Nic o nim nie wiesz! O niczym nie masz pojęcia!
Malfoy zdawał się świetnie bawić tym, że w końcu udało mu się trafić w czuły
punkt. Jego oczy zwęziły się jeszcze bardziej, a na cienkich wargach pojawił się
triumfalny uśmiech.
- Wiem, że zawsze będziesz dla niego
Harry poczuł znajome uczucie, jakby coś w nim pękło. Rana, którą przez cały
tydzień tak usilnie starał się w sobie zabliźnić, otworzyła się. A wraz z nią fala
nieokiełznanej furii zalała jego umysł. Fala tak wielka i potężna, że swą siłą pchnęła
turbiny zemsty.
Harry przestał myśleć. Chciał tylko zranić Malfoya tak bardzo, jak on zranił jego.
Po szeroko otwierających się oczach Ślizgona zrozumiał, że jego twarz musiała teraz
wyglądać przerażająco.
- Ty musisz wiedzieć o tym najlepiej, prawda, Malfoy? - jego głos wydał mu się tak
nienaturalnie zimny, jakby nie należał do niego. - Twój tatuś wciąż ci to szepcze,
kiedy cię pieprzy?
Twarz Malfoya stężała.
Harry uśmiechnął się mściwie. Trafił.
- Szepcze ci do ucha, że jesteś bezwartościowym nieudacznikiem, który nadaje
się tylko do pieprzenia i do obciągania? A kiedy chcesz zaprotestować, zatyka ci
usta, wpychając do nich swojego... - Harry przerwał widząc na twarzy Malfoya coś,
co go przeraziło. Zrozumiał, że posunął się za daleko, lecz wiedział, że już nie może
tego cofnąć.
W pociemniałych oczach Ślizgona dostrzegł mrok tak głęboki, iż poczuł ciarki na
plecach. Przez ułamek sekundy miał wrażenie, że patrzy w twarz szaleńca.
Nie zdążył się nawet cofnąć, kiedy Malfoy dopadł do niego i złapał go za szatę,
przyciągając do siebie jednym szarpnięciem. Na jego twarzy pojawił się wyraz pełen
nieopisanego okrucieństwa.
Harry wstrzymał oddech.
Nagle oczy Malfoya powędrowały ponad ramieniem Gryfona, jakby Ślizgon
dostrzegł coś w oddali. Uścisk na szacie Harry'ego zelżał, a po chwili Malfoy puścił
go całkowicie. Jednak okrutny wyraz nie zniknął z bladej twarzy. Wbił w Harry'ego
spojrzenie pociemniałych oczu i wyszeptał lodowatym głosem:
- Zapłacisz mi za to, Potter. - po czym odwrócił się i odszedł szybkim krokiem.
Harry stał przez chwilę, próbując zrozumieć, co się właściwie stało. Odwrócił się,
by zobaczyć, co odstraszyło Malfoya. Dostrzegł wysoką, odzianą w czerń sylwetkę
stojącą na końcu korytarza i wyraźnie go obserwującą.
Natychmiast odwrócił się ponownie i ruszył przed siebie tak szybko, jak tylko się
dało, byle tylko oddalić się od tego miejsca i tej postaci. Kiedy minął zakręt, puścił się biegiem.
* * *
W komnacie panował półmrok. Ogień rozpalony w kominku przez skrzaty domowe