Читаем Desiderium Intimum полностью

już prawie wygasł. Ostatnie języki płomieni lizały drewno i tworzyły drżące cienie na

stojących wzdłuż całej ściany półkach z książkami. Wszechogarniającą ciszę

przerwało ciche skrzypienie otwierających się drzwi. Do pomieszczenia wkroczyła

odziana w czerń, wysoka postać. Kiedy podeszła do kominka, światło ostatnich

płomieni wydobyło z ciemności bordowe plamy pokrywające w wielu miejscach

czarną szatę. Spod peleryny wyłoniła się zakrwawiona ręka, trzymającą w dłoni białą

maskę w kształcie czaszki, pokrytą teraz czerwonymi kroplami.

Maska wylądowała z brzękiem na blacie stolika, a Snape opadł na obity zielonym

jedwabiem fotel i zapatrzył się w płomienie. Siedział tak przez jakiś czas, nie

odrywając spojrzenia od żarzących się drewien. Jego pokryta zaschniętymi,

czerwonymi plamami twarz nie wyrażała zupełnie nic, jakby przez cały czas była

jedynie maską. Tylko w czarnych oczach odbijających światło padające z kominka,

płonął jakiś wewnętrzny, trawiący wszystko ogień.

Po chwili jednak mężczyzna podniósł się z fotela, podszedł do biblioteczki i

wyciągnął jedną ze stojących na półce książek. W ścianie coś szczęknęło, kiedy

biblioteczka wysunęła się i przesunęła na bok, ukazując niewielkie, pogrążone w

mroku pomieszczenie. Oczy Mistrza Eliksirów zwęziły się nieznacznie, kiedy

wchodził do środka. Ścianka biblioteczki przesunęła się z powrotem na swoje

miejsce, a komnata pogrążyła w upiornej ciszy i ciemności.

Resztki światła tańczyły na porzuconej masce, odbijając się w krwistoczerwonych

kroplach.

______________

* "Missing" by Evanescence

--- rozdział 11 ---

11. So complicated

So complicated, I'm so frustrated.

I wanna hold you close, I wanna push you away,

I wanna make you go, I wanna make you stay. *

Poniedziałek nadszedł wyjątkowo szybko, a wraz z nim lekcja eliksirów. A to

oznaczało spotkanie ze Snape'em, którego Harry'emu udawało się skutecznie

ignorować przez cały tydzień.

Mistrz Eliksirów nie wykazywał zbytniego zainteresowania unikami Gryfona.

"No tak, co ja go mogę obchodzić? Jestem dla niego nikim..." - myślał Harry,

siedząc w Wielkiej Sali i wmuszając w siebie śniadanie.

Rozmyślania przerwał mu pisk Hermiony. Poderwał głowę i zobaczył, że

przyjaciółka zakrywa usta dłonią i wpatruje się z przerażeniem w leżące przed nią

poranne wydanie "Proroka Codziennego". Kilkoro uczniów wstało ze swych miejsc i pochyliło się nad nią, chcąc dowiedzieć się, co ją tak przeraziło. Ron zajrzał jej przez ramię i zamarł z ustami pełnymi kiełbasek.

Harry przełknął jajecznicę i zapytał:

- Co się stało?

Hermiona spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami i pokręciła głową, jakby

nie była w stanie wymówić słowa. Harry czekał, aż wszyscy skończą czytać i z coraz

większą grozą obserwował ich zaniepokojone albo zszokowane miny.

- To przerażające! - odezwała się drżącym głosem Parvati Patil, a Lavender

pokiwała głową i natychmiast odciągnęła przyjaciółkę na bok, szepcząc jej coś z

przejęciem.

W pewnym momencie Harry usłyszał krzyk przy stole Puchonów. Odwrócił się

akurat na czas, by zobaczyć, jak pulchna, jasnowłosa Puchonka z drugiego roku

wybucha płaczem i wybiega z sali. Kiedy skierował wzrok na stół nauczycielski, ujrzał

jak profesor Dumbledore i profesor Sprout wymieniają zaniepokojone spojrzenia, po

czym pospiesznie podnoszą się z miejsc i podążają za dziewczyną.

Harry zauważył, że dyrektor wyglądał na wyjątkowo przygnębionego. Miał

podkrążone oczy i o wiele więcej zmarszczek, jakby z każdym dniem przybywało mu

kilka lat. Ostatnio bardzo rzadko zjawiał się na posiłkach. Było to wielce niepokojące i Harry'ego nie potrafiło opuścić przeczucie, że w walce przeciwko Voldemortowi

dzieje się coś bardzo niedobrego. Coś, o czym nie piszą w "Proroku".

Odwrócił się ponownie do Hermiony, całkowicie już zaintrygowany.

- Co się dzieje? - ponaglił ją.

Gryfonka podała mu gazetę bez słowa i wbiła wilgotne oczy w stół. Harry złapał

niecierpliwie "Proroka" i zerknął na pierwszą stronę. Na czarno-białym zdjęciu widniały ruiny jakichś budowli, pomiędzy którymi kręcili się mugolscy ratownicy.

Przeczytał nagłówek i strach szarpnął jego sercem.

MASOWY MORD NA MUGOLACH

Wstrząsające odkrycie:

Poplecznicy Sami-Wiecie-Kogo mordują mugolskie rodziny

Dzisiaj w nocy, w północnej części dzielnicy Brend dokonano ataku i masowego

mordu na trzydziestu sześciu mugolach. Mugolskie władze, aby nie siać paniki wśród

mieszkańców, jako przyczynę zawalenia się jedenastu domów podały zjawisko

zwane "wybuchem gazu". Mugolskim świadkom tego zdarzenia zmodyfikowano

Перейти на страницу:

Похожие книги