Читаем Desiderium Intimum полностью

Ale czy Potter w to uwierzy? Przecież tyle rzeczy się nie zgadzało, pojawiło się tak

wiele sprzecznych sygnałów... Jedyną jego nadzieją było to, że Potter okaże się

wystarczająco naiwny, aby się na to nabrać... że da się ponieść emocjom i nie będzie

zastanawiał się nad logicznym rozwiązaniem. Nie będzie zawracał sobie głowy

interpretacją gestów Severusa, a skupi się jedynie na tym, co zobaczy i usłyszy i

przepełniony poczuciem zdrady, zapomni o wszystkim, co Severus kiedykolwiek mu

ofiarował.

Pozostała jeszcze jedna kwestia...

Severus sięgnął na półkę po jedną ze świec i rzucił na nią szybkie zaklęcie, a

następnie Lumos i świeca zapłonęła na zielono.

Sygnał. Wystarczająco jasny i przyciągający wzrok.

Ustawił ją na blacie i jeszcze raz spojrzał na wypełnioną po brzegi myślodsiewnię.

Zacisnął usta i po raz ostatni skierował różdżkę w stronę złotych wstęg. Wystarczył

jeden rozbłysk, by wspomnienia zawirowały i na powierzchni zaczęły formować się

przeplatające się ze sobą obrazy: twarz Harry'ego, Czarnego Pana i fiolki eliksiru.

Przynęta. Wystarczająco zachęcająca, by zanurzyć się w nieznanym.

Mężczyzna odwrócił się i ruszył do wyjścia. Kiedy ścianka zasuwała się za nim,

wysunął stopę, zatrzymując regał w miejscu, dzięki czemu powstała wąska szczelina,

przez którą sączyło się zielone światło, jednak dostatecznie niewielka, by nie było jej

widać gołym okiem.

Odsunął się i kilka razy przeszedł wzdłuż salonu, obserwując ją z każdego kąta.

Idealnie.

Teraz wystarczyło tylko wyjść i poczekać, aż uruchomi się alarm.

***

Kolejne wezwanie nadeszło szybciej, niż się spodziewał. Ramię zaczęło boleć go już

wczesnym popołudniem, podczas lekcji Eliksirów z pierwszorocznymi Krukonami i

Puchonami. Z największym wysiłkiem udało mu się doprowadzić lekcję do końca, ale

kiedy tylko drzwi klasy zamknęły się za ostatnim uczniem, zgiął się wpół, przyciskając

dłoń do rwącego ramienia i spędził tak piętnaście minut, próbując wyciszyć swój

umysł i przetrwać atak.

Na szczęście była to ostatnia już lekcja.

Severus przez cały dzień omijał swoje komnaty szerokim łukiem. Musiał znajdować

się jak najdalej od nich, by Potter odważył się do nich wejść.

Kiedy ból odrobinę ustał, ruszył więc do gabinetu Dumbledore'a z wiadomością o

otrzymanym wezwaniu i jego spodziewanej nieobecności.

I właśnie wtedy poczuł wędrujący wzdłuż kręgosłupa zimny dreszcz.

Alarm.

Potter wszedł do jego komnat.

A więc teraz wszystko się dopełni...

***

Severus stał w swoim gabinecie przy drzwiach prowadzących do salonu, z ręką na

klamce, przymkniętymi powiekami i opuszczoną głową. Powietrze wokół niego

wydawało się gęstnieć, zaginając i odbijając próbujące przedostać się przez jego

aurę promienie światła i pogrążając całą sylwetkę w coraz głębszym mroku.

Wszystko zdawało się wyostrzać. Z każdym pojedynczym oddechem mężczyzny

szczegóły otoczenia stawały się coraz wyraźniejsze, tak jakby coś zasysało wszelkie

zakłócenia, pozostawiając tylko ją. Czystą kontrolę.

Tylko ona pomoże mu przetrwać tę chwilę. Musi się w nią przyodziać, owinąć jak

płaszczem, najszczelniej jak to możliwe, aby nic, absolutnie nic nie przedostało się

głębiej, nie dotknęło go, ponieważ podejrzewał, iż wtedy rozsypałby się w proch.

Musi zachować kamienny wyraz twarzy. Na jego obliczu nie może pojawić się nawet

najmniejsze pęknięcie. I najważniejsze - cokolwiek się wydarzy, jakiekolwiek ciosy na

niego spadną, nie może odezwać się ani słowem, ponieważ głos mógłby go zdradzić.

Musi znieść wszystko w milczeniu. Wszystko.

Otworzył oczy. Wydawały się jeszcze ciemniejsze niż zwykle, jakby w chwili obecnej

nie było w nich niczego poza oziębłą obojętnością. Nie odbijało się w nich żadne

światło. Przypominały dwie głębokie otchłanie, na dnie których uwięziono wszelkie

emocje.

Wziął głęboki wdech i wkroczył do salonu.

Wejście do laboratorium było uchylone. Na podłogę padało zielone światło. Severus

podszedł bliżej i wśliznął się do środka.

Zobaczył go.

Chłopak stał nad myślodsiewnią z zaciśniętą na brzegu misy dłonią i twarzą

zanurzoną w falującym morzu złota.

Severus zatrzymał się przy wejściu. Oparł dłoń o znajdujący się obok regał i... czekał.

Cokolwiek się wydarzy... cokolwiek...

Dłoń Harry'ego co jakiś czas ściskała się konwulsyjnie, a do uszu Severusa docierały

stłumione pojękiwania oraz ciche, niewyraźne, ale wielokrotnie powtarzane "nie".

Już samo to wibrujące w powietrzu słowo miało taką siłę oddziaływania, iż Severus

czuł, jak jego bariery drżą, a przecież to był zaledwie wstęp do tego, co za chwilę się

tu wydarzy.

To nie potrwa długo. Za moment będzie po wszystkim.

Po wszystkim.

Nagle czas spowolnił swój bieg, a Severus wstrzymał oddech, kiedy Harry

wyprostował się gwałtownie, wynurzając się ze szponów wspomnień. Cisza, która

zapadła, wydawała się niemal pustosząca. Jedynym, co ją zakłócało, było dudnienie

serca. Głuche i ciężkie, jakby w którymś momencie zamieniło się w uwierający w

piersi kamień.

Severus czekał w napięciu... ale Harry po prostu stał bez ruchu, plecami do niego.

Wydawał się nawet nie oddychać. Tak jakby coś w nim umarło.

Перейти на страницу:

Похожие книги