Читаем Desiderium Intimum полностью

Na krótką chwilę ciszę przerwał głuchy trzask. Coś, co chłopak trzymał w dłoni,

uderzyło w podłogę. I Severus zobaczył, jak Potter cofa się chwiejnie i odwraca, a to,

co ujrzał w zielonych oczach, było jak potężne, zwalające z nóg uderzenie.

Odraza. Nienawiść. Obrzydzenie. Wszystko skierowane ku niemu.

Uderzenie było tak silne, że cała bariera zachwiała się i wszystko w nim zaczęło

wibrować, szarpać się. Ale błyskawicznie to powstrzymał, całą siłą woli utrzymując

kontrolę, niczym tarczę, którą próbował się osłaniać przed ciosami, które posypały

się na niego z ust Pottera:

- Nie zbliżaj się do mnie, Śmierciożerco! - Harry wyszarpnął z kieszeni różdżkę i

wycelował nią w Severusa. Jego dłoń drżała tak bardzo, że koniec różdżki kreślił w

powietrzu nieregularne kręgi, rozsypując czerwone iskry nienawiści. - Jak mogłeś?

Jak mogłeś mi to zrobić? Jak mogłeś tak mnie oszukać? Jak mogłeś mnie tak podle

wykorzystać? Jak mogłeś mnie nienawidzić? Przez cały ten czas! Jak mogłeś?!

Snape milczał. Jego zaciśnięte w cienką linię usta były niemal białe, kiedy patrzył na

wykrzywioną w pogardzie twarz Harry'ego, na jego oczy.

Oddanie. Żar. Blask. Pragnienie. Wszystko zniknęło. Bezpowrotnie. Teraz jego oczy

były zimne jak lód.

- Odpowiedz mi, ty zdrajco! Dlaczego, do cholery, milczysz? Dla ciebie to wszystko

było tylko grą! Żałosną rozgrywką! Nigdy nic dla ciebie nie znaczyłem! Nic!!! Przez

cały czas kłamałeś! Przez cały cholerny czas!

Po policzkach Harry'ego spłynęły łzy.

Severus nie pozwolił, aby na jego twarzy drgnął chociaż jeden mięsień, pomimo iż

czuł, jak coś ostrego rozcina jego wnętrzności i rozszarpuje rany. Nie poruszał się,

tak jak i nie poruszyłby się wykuty z kamienia posąg, ponieważ gdyby spróbował to

zrobić, popękałby i rozpadł się na kawałki.

- Wykorzystałeś mnie! Wykorzystałeś moje pragnienie dla swojego pragnienia!

Myślałem, że chociaż ty... że chociaż ty nie uważasz mnie za narzędzie! Że jako

jedyny nie próbujesz się mną posłużyć! A jesteś taki sam! Jesteś jeszcze gorszy!

Jesteś potworem! Żaden człowiek nie mógłby... nie mógłby... przez cały ten czas... o

boże! - Harry złapał różdżkę obiema dłońmi. Wydawał się rozsypywać, tak jak

sączące się z niej coraz gwałtowniej iskry. - Jak mogłeś? Jak mogłeś pokazywać mu

nasze chwile? Przecież to były nasze wspomnienia! Jak mogłeś...?!

Każde wykrzyczane słowo przypominało szarpnięcie ostro zakończonym harpunem i

Severus czuł się tak, jakby coś z niego wyrywano, a ziejącą w okaleczonym miejscu

ranę przypalano rozgrzanym do czerwoności żelazem.

- No odpowiedz mi! Pochwal się, jakim byłem dla was pośmiewiskiem! Opowiedz, jak

śmialiście się z tego, jakim byłem zaślepionym kretynem! Opowiedz, jak świetnie się

bawiłeś, kiedy pokazywałeś mu nasze intymne chwile, ty chory popaprańcu!

Czy ten ból pozostanie w nim już do końca? Czy już do końca będzie miał przed

oczami tę płonącą w zielonych oczach jadowitą pogardę? Czy to coś, co z powodu

własnej głupoty do siebie dopuścił, zawsze tak... okaleczało? To... to...

przekleństwo?

W takim razie myśl, że to wszystko już niedługo zniknie, że umrze wraz z jego

ostatnim oddechem, wydawała się wręcz... kojąca.

- Jak mogłem cokolwiek w tobie widzieć? Jesteś odrażający! Jesteś... jesteś... nikim!

Nienawidzę cię! Słyszysz? Nienawidzę!!! Nigdy ci tego nie wybaczę! Nigdy!!!

Drzwi trzasnęły. W pomieszczeniu zapanowała cisza. Gładka niczym tafla jeziora, w

którego głębinach nastąpiła niszcząca wszelkie życie erupcja. Severus przymknął

powieki i z jego piersi wyrwało się długie westchnienie.

Już. Po wszystkim.

Kataklizm przeminął, a on wciąż tu stał. Pomimo iż jego wnętrze przypominało

rozbite na tysiące odłamków lustro, które jedynie siła woli utrzymywała w całości.

Zdjął rękę z regału i zacisnął dłoń na płonącym pod materiałem szaty Mrocznym

Znaku. Dopiero teraz zauważył, że jego palce były zakrwawione, a paznokcie

połamane. Nie zwrócił na to jednak uwagi. Podwinął rękaw i spojrzał na rozległe

zaczerwienienie wokół wijącego się po skórze Znaku.

Teraz był gotów.

Uniósł głowę i rozejrzał się po pomieszczeniu, a następnie podszedł do jednego z

regałów i spomiędzy kilku znajdujących się na nim tomów, wyjął plik kartek, które

swego czasu wyrwał z jedynej znajdującej się w Hogwarcie księgi przybliżającej

potęgę zaklęcia Legilimens Evocis. Na pierwszej z nich, noszącej numer dwieście

pięćdziesiąty trzeci, widniał wyraźny napis: "Legilimens Evocis: Jak sfałszować myśli i zmienić ich znaczenie".

Ułożył je na stole, wyciągnął różdżkę i po chwili kartki już płonęły, zwijając się i

zmieniając w czarny popiół. Schował różdżkę z powrotem i jeszcze raz powiódł

wzrokiem po pomieszczeniu.

Nie mógł tu zostawić niczego, co mogłoby wskazywać jego prawdziwe intencje.

Wtedy dostrzegł małe, pogniecione czerwone pudełko, leżące na podłodze przed

myślodsiewnią. To samo pudełko, które wypadło z dłoni Pottera. Severus podszedł

do niego i przez jakiś czas po prostu przyglądał mu się. Wiedział, że nie powinien po

nie sięgać. Nie teraz. Nie po tym, co przed chwilą zaszło. Mógłby znaleźć tam coś,

co...

Перейти на страницу:

Похожие книги