potem zupełnie nagie na łóżku, stopione ze sobą niczym woskowe figury. I tylko
czasami spośród tej kakofoni wyłaniał się zachrypnięty głos:
- O boże...
Jak mógł mu się opierać? Jak mógł myśleć, że uda mu się przed nim obronić, że uda
mu się obronić przed tą mocą?
- Taki wrażliwy... niebywałe.
Jak w ogóle mógł pomyśleć, by go poświęcić? Był cenniejszy niż skarb. Był cudem,
który należało chronić.
- Jesteś tylko mój. A reszta niech idzie do diabła.
Wszystko inne zostało zagłuszone jękami i dyszeniem, trzaskiem pożogi i
uderzeniami serca. A później z falującego żaru, z parujących zgliszcz, które
pozostały po komnatach Severusa, wyłoniły się dwa, wciśnięte w siebie ciała.
Połączone jednym, wspólnym oddechem.
I cichy szept Harry'ego:
- Kocham cię...
Szept, który przyniósł... otrzeźwienie. Niczym kąpiel w lodowatym strumieniu,
ponieważ Severus uświadomił sobie nagle z całą przerażającą mocą, że te słowa...
słowa, które usłyszał po raz pierwszy w życiu... słyszy zarazem po raz ostatni...
Objął Harry'ego mocniej, wpatrując się w sufit.
Wiedział, co musi zrobić.
- Dipsas. Hasło do moich komnat.
Przymknął powieki.
Jutro wszystko się zakończy.
Wszystko... przestanie istnieć.
***
Kiedy nadchodziło wezwanie, Mroczny Znak palił żywym ogniem. Jakby w tej właśnie
chwili formował się, wytrawiając się na skórze. Ból rozchodził się aż do obojczyka.
Severus po części nauczył się z nim radzić, jednak nie dało się wytrzymywać tego w
nieskończoność. Ale próbował. Siedział na łóżku, zgięty wpół, z ręką przyciśniętą do
wijącego się na skórze Znaku, z zaciśniętymi ustami i pulsowaniem w skroniach.
Ból przychodził falami. Kiedy odpływał, Severus spoglądał na śpiącego obok
Harry'ego i patrzył na niego tak długo, dopóki ból znowu nie zaatakował.
Musi to przetrzymać. Minęła już godzina. Czarny Pan w końcu da za wygraną i po
prostu będzie czekał na wiadomość od niego. Ale kiedy jej nie otrzyma, znowu
zaatakuje. Severus miał niewiele czasu. Był już niemal ranek. Przekaże Czarnemu
Panu wiadomość dopiero wtedy, kiedy zdobędzie wspomnienie. Wspomnienie, w
którym wszystko, co budował miesiącami, zawali się. Kiedy w zielonych oczach,
zamiast pragnienia, ujrzy jedynie odrazę.
Wtedy będzie gotów. Ponieważ nie pozostanie już nic, co mogłoby go tutaj
zatrzymać.
Severus przymknął powieki. Z jego warg wyrwało się westchnienie.
Harry musi go znienawidzić. Uznać za potwora, za pozbawionego skrupułów
psychopatę. Tylko w ten sposób Severus zapewni mu bezpieczeństwo. Nie było
innego wyjścia.
Kiedy jutro na śniadaniu Dumbledore ogłosi, że Severus zginął, Harry musi być na to
gotowy. Wszelkie uczucia, którymi go obdarzył, muszą umrzeć wraz z nim. Musi
zniszczyć, zbezcześcić wszystkie wspomnienia, zabrać mu ostatnią iskierkę nadziei,
sprawić, by czuł do niego jedynie pogardę i obrzydzenie. Jeżeli tego nie zrobi...
skaże go na życie w agoni . Harry był zbyt słaby. Zbyt słaby, by przeżyć jego stratę, a
musi żyć dalej, musi być silny, by pewnego dnia uwolnić się od nich wszystkich. Od
Dumbledore'a, od Czarnego Pana. Musi być twardy, odporny na wszystko, wykuty ze
stali, by przeżyć. I Severus mu to zapewni.
Oblizał wargi i ponownie spojrzał na Harry'ego.
Przypomniał sobie słowa, które usłyszał od niego zaledwie kilka godzin temu:
"Zawsze będę do ciebie wracał."
Severus wyciągnął dłoń i delikatnie musnął palcami rozgrzany od snu policzek
Harry'ego.
Tym razem do mnie nie wrócisz.
***
Nie miał zbyt wiele czasu. Powinien po prostu wyjść i zostawić go samego, żeby na
niego nie patrzeć, żeby się z nim nie żegnać i po prostu odcisnąć w sobie to
wspomnienie, kiedy śpi w jego łóżku. Ale wiedział, że nie może tego zrobić. Musi
wszystko przygotować. Musi... dać mu jasno do zrozumienia, że chce, aby dzisiaj
pojawił się w jego komnatach.
- Wiesz, że możesz tu przyjść w każdej chwili? - powiedział Severus, muskając
wargami czoło Harry'ego. - Kiedy tylko będziesz chciał. Nawet dzisiaj.
Wiedział, że Harry nie będzie w stanie czekać. Był niecierpliwy i jeżeli dostał
pozwolenie, to jest tylko kwestią godzin, kiedy się tu zjawi.
Chłopak przytaknął, odchylając głowę i pozwalając, by usta Severusa znalazły się na
jego szyi.
- Wiem. Będę za tobą tęsknił.
- Wiem - odparł Severus. - Będziesz.
Pomieszczenie pociemniało na chwilę, a pieszczące szyję Harry'ego wargi Severusa
wykrzywiła gorycz.
- Czy wczoraj... dostałeś wszystko to, czego pragnąłeś? - zapytał, zatrzymując wargi
milimetr od skóry Harry'ego. Dopiero po chwili Severus zdał sobie sprawę, że
wstrzymuje oddech, czekając na odpowiedź.
Musiał to wiedzieć. Musiał być pewien, że dał mu wszystko. Absolutnie wszystko.
- O tak, nawet więcej - odpowiedział Harry, uśmiechając się lekko. - Znacznie więcej,
niż kiedykolwiek pragnąłem.
Severus wypuścił powietrze i złożył długi pocałunek na jego żuchwie. A następnie
odsunął się i spojrzał na niego z góry.
Merlinie, nie sądził, że tak ciężko będzie mu się z nim rozstać...
- Chodźmy - powiedział w końcu, wypuszczając Harry'ego z uścisku. - Lepiej, żebyś
wrócił, zanim twoi przyjaciele się obudzą. - Po tych słowach wyminął go i skierował
się prosto do salonu.