Pieszczące jego erekcję dłonie Harry'ego sprawiały, że powoli tracił zmysły. A przy
tym chłopak wbijał w niego tak rozgoryczone spojrzenie, jakby obwiniał Severusa o
całe zło świata.
- A może chcesz posłuchać o czymś innym? - zapytał cichym, chrapliwym głosem.-
Opowiedzieć ci o tym, jak rozwaliłem posąg, a jego odłamki poraniły mi całą twarz,
ale ja w ogóle tego nie poczułem, ponieważ ból był tak silny, że całkowicie zagłuszył
fizyczne cierpienie? Opowiedzieć ci? - Ścisnął mocniej pulsującą, promieniującą
żarem erekcję
Tak, dokładnie tego pragnął słuchać. Niech mu przypomni, jaki jest podły i
nikczemny, jakim jest pozbawionym skrupułów, potrafiącym jedynie zadawać ból
łajdakiem... żeby już nigdy nie zapomniał, co będzie musiał zrobić. Żeby nie
zapomniał, że to wszystko jest tylko iluzją, która będzie musiała zostać zniszczona... i że to on sam będzie musiał ją zniszczyć. Żeby nie zapomniał, w jaki sposób
funkcjonował, zanim w jego życiu pojawił się Potter, ponieważ już niedługo znowu
zostanie sam... i już nigdy nie będzie mógł wyszeptać udręczonym pomrukiem:
- Potter...
- A może ty mi opowiesz, jakie to uczucie, kiedy mnie tak traktujesz? - kontynuował
Harry, jeszcze szybciej poruszając dłońmi. - Jak bawi cię zadawanie mi ciosów i
patrzenie, jak zwijam się z bólu? Jak wielką odczuwasz satysfakcję, kiedy mnie
upokarzasz i obserwujesz mój upadek? Może opowiesz mi o tym, jak uwielbiasz
mnie ranić?
Wybuch gorących płomieni w pomieszczeniu był nagły i gwałtowny. Ławki i krzesła
znajdujące się w sali Runów wirowały wokół nich z zawrotną szybkością. Ściany
pokryły się czerwienią.
Jeszcze chwilę. Pozwoli sobie pozostać w tej iluzji jeszcze przez krótką chwilę, zanim
powróci do swoich komnat i zaleje się w trupa. Jeszcze tylko na małą chwilę wzbudzi
we wpatrzonych w siebie z goryczą oczach ten sam ogień, który widział w nich tak
wiele razy... i który znowu pragnął ujrzeć.
Jeszcze przez chwilę.
***
Nad domami unosiła się ognista łuna, rozświetlając pogrążoną w ciemności okolicę.
Powietrze wypełniały przedagonalne wrzaski, okrzyki bólu, trwogi i rozpaczliwego
cierpienia. Odziane w czerń sylwetki snuły się niczym cienie pomiędzy leżącymi na
ulicy, rozszarpanymi albo spalonymi ciałami, podążając za garstką ocalałych mugoli,
którzy próbowali jeszcze uciekać.
Severus odwrócił wzrok od rzucającego się po ziemi, płonącego niczym żywa
pochodnia mężczyzny i spojrzał w głąb ulicy. Śmierciożercy nie oszczędzali nikogo.
Widział, jak Adraught ciągnie za włosy młodą kobietę, wlokąc ją za sobą po ziemi.
Słyszał jej rozpaczliwe zawodzenie, ale to prawdopodobnie nie ból był tego
przyczyną, a martwe, dwuletnie dziecko, które kobieta trzymała za nogę, ciągnąc je
za sobą, jakby wciąż wierzyła, że nie jest jeszcze za późno. Ale było. Severus widział
połyskującą w blasku ognia smugę krwi, która wiła się za nimi po ziemi.
- Pomocaaaaarrrggghhh!
Severus odwrócił się akurat w momencie, kiedy młody chłopak o rozczochranych,
czarnych włosach przewracał się wprost na niego. Jego krew siłą rozpędu spryskała
białą maskę i szatę, w którą przyodziany był mężczyzna. Severus złapał go
mimowolnie i w tej samej chwili cała okolica pogrążyła się w gęstej ciemności, w
której jedyne światło padało na zastygłą w wyrazie przerażenia twarz chłopca...
ciemne, rozwichrzone włosy, tak znajome... i... i nagle Severus został uderzony wizją,
w której te jasnobłękitne, gasnące oczy zmieniły barwę na szmaragdową zieleń,
ukrytą za okrągłymi okularami, i doznał wrażenia, jakby coś złapało go za gardło i
próbowało wciągnąć w grząskie bagno mroku, w którym klęczał, trzymając w
ramionach wiotkie, martwe ciało...
Czy tak to będzie wyglądało? Czy tak właśnie będzie trzymał Pottera po tym, kiedy
Czarny Pan odbierze mu moc i życie?
- Zostaw to ścierwo - usłyszał przebijające się przez ciemność prychnięcie i wszystko
powróciło. Jednak wydawało się dobiegać jakby zza szyby. Wrzaski, płomienie,
tryskająca krew. Jego własna ręka unosząca się i rzucająca klątwę. Ciało kobiety
tarzającej się w męczarniach po trawniku. Tubalny śmiech Blackwooda oraz jego
pełne ekscytacji słowa.
Ale pomimo całej otaczającej go kaźni, Severus wciąż widział jedynie te ciemne
włosy i wypełnione pustką oczy. I nie był w stanie oderwać od nich wzroku. Dopóki
nie dotarł do niego głos Blackwooda, wypowiadający to jedno, znajome słowo:
- ...Pottera w swoje ręce, to pozwoli nam się z nim trochę zabawić...
Severus oderwał spojrzenie od leżącego na ziemi ciała i powoli odwrócił głowę w
stronę stojącego obok niego mężczyzny. Powietrze wypełnił lodowaty podmuch.
- Nie mów, że nie miałeś na to ochoty przez te wszystkie lata, kiedy był zaledwie na
wyciągnięcie twojej ręki - kontynuował Śmierciożerca. - Wyobraź to sobie...
przerżnąć ich "Złotego Chłopca", ich "cudeńko", "nadzieję czarodziejskiego świata", tego parszywego "Wybrańca"... Wgnieść go w ziemię, zdeptać, zadać mu taki ból, jakiego nigdy sobie nie wyobrażał, a potem rżnąć go do utraty przytomności, tak jak
kiedyś to robiliśmy... Och, to będzie coś pięknego! - Z ust Blackwooda wydobył się