końca zaspokojone pragnienie, które konsumowało go od środka.
Zaczął więc sunąć dalej, znacząc na skórze krwawy ślad, aż w końcu dotarł do jego
penisa. Zdjął zębami rękawiczkę i owinął dłoń wokół erekcji Pottera. Była tak gorąca,
że niemal parzyła... jak ogień, którego doznał, kiedy był wewnątrz niego. I pragnął go
znowu doświadczyć, pragnął ujrzeć go w tych zielonych oczach, jak najszybciej...
Chłopak jęczał i skamlał, kiedy Severus przesuwał dłonią po jego penisie, za wszelką
cenę pragnąc wyciągnąć z niego orgazm, pragnąc znowu ujrzeć tę jasność
rozlewającą się po jego twarzy, potrzebując jej. I nie musiał czekać zbyt długo.
Szczupłe ciało wygięło się, a z ust Harry'ego wydobyło się coś, co przypominało
zawodzące westchnienie. Ramiona, które chłopak owijał wokół szyi Severusa,
zacisnęły się jeszcze mocniej, jakby próbował zgnieść go w uścisku, a jego szyję
owionął parzący oddech.
Czuł ciepłe strugi nasienia osiadające na jego dłoni.
Mimowolnie oblizał wargi, czując, że znowu zasycha mu w ustach. Potrzebował tego.
Jak najszybciej. To pragnienie... paliło.
Oswobodził się z uścisku Harry'ego i uniósł na ręce, spoglądając z góry na
zaczerwienioną, promieniującą twarz i przyklejone do czoła, wilgotne kosmyki
ciemnych włosów. Widział płonący w szeroko otwartych oczach ogień. Ogień, który
sięgał niemal do jego umysłu i Severus czuł go tak wyraźnie, jakby płonął także w
nim.
Wypuścił z ręki rozgrzanego penisa i uniósł pokrytą spermą dłoń do ust.
Polizał.
Smakowała... wybornie. Wlała się do jego ust niczym strumień chłodnej wody do
wysuszonego gardła, w jednej chwili gasząc pragnienie i przynosząc ulgę
nieporównywalną z niczym innym. Cały smak Pottera... cały jego entuzjazm,
nieprzewidywalność, naiwność, oddanie, cała ta drzemiąca w nim siła... wszystko
zawarte w tej białej, słodko-gorzkiej cieczy. W jego ustach. W jego gardle. W nim.
Rozlewająca się po jego ciele i dogaszająca to zrujnowane pogorzelisko, które
pozostało w nim po tym, czego doświadczył. Przynosząca... spokój.
Poddał mu się. Opadł na łokcie, wtulając twarz w gorącą szyję Harry'ego i zanurzając
się w jego obezwładniającym, odprężającym cieple.
- Przyjdź jutro wieczorem. Przygotuję kolację. I... przynieś ze sobą piżamę i
szczoteczkę. Jeśli chcesz.
***
Był głupcem. Sądził, że jest niepokonany, że wystarczy, iż zbuduje potężne tamy o
grubych, solidnych murach, które będą w stanie zatrzymać wszystko. Ale takiego
żywiołu nie dało się powstrzymać. Przesączał się niezauważenie, wdzierał się tak
długo i tak wytrwale, aż w końcu powstała na tyle szeroka wyrwa, by mógł się przez
nią przebić i zalać wszystko, co napotkał na swej drodze, rujnując starannie
budowaną konstrukcję.
Ale tylko prawdziwi głupcy mogli uwierzyć w to, że to koniec. Prawdziwi wirtuozi
potrafili wznosić swe konstrukcje coraz wyżej i wyżej nawet wśród szalejącego wokół
żywiołu. Właśnie dlatego nazywani byli Mistrzami.
Severus spojrzał na zasypiającego na jego kolanach Pottera. Wieczór okazał się
udany. Zjedli razem kolację, którą Severus przygotował... a potem po prostu dali się
ponieść swym perwersyjnym fantazjom. I teraz Severus miał go tutaj, przy sobie, tak
blisko, iż niemal słyszał bicie jego serca i coraz spokojniejszy oddech. Ciemne
kosmyki łaskotały jego szyję, a zapach wanili wsączał mu się w szatę. Potter wtulał
się w niego tak, jakby ramiona Severusa były dla niego całym światem i nie
potrzebował już niczego więcej. Niczego.
- Dosyć tego - wyszeptał cicho mężczyzna. - Idziesz spać.
Wsunął dłonie pod pośladki chłopca, unosząc go do góry, wstając z fotela i kierując
się do sypialni.
Nie zamierzał z tym dłużej walczyć. Pozwoli temu trwać dopóki mają jeszcze czas.
Dopóki nie zostanie mu to odebrane.
Ułożył go w swym łóżku, delikatnie zdejmując mu buty i spodnie. A także okulary.
Ale kiedy nadejdzie ta chwila...
- C-co... robi...?
- Ci , śpij już - wymruczał, przyciskając wargi do jego skroni.
...nie zawaha się nawet przez moment.
Zbyt wiele poświęcił. Zbyt wiele żyć zostało złożonych w ofierze, by teraz mógł
zrezygnować, teraz, kiedy już niemal dotarł do celu, kiedy miał go na wyciągnięcie
ręki.
Uniósł go ostrożnie, zdejmując mu bluzkę przez głowę i z powrotem układając na
chłodnej pościeli.
Pewne rzeczy były ważniejsze od innych. Tylko słabi ludzie stawiali swe uczucia na
pierwszym miejscu, uważając je za najważniejsze. Tylko ślepcy nie potrafili odróżnić
tego, co ważne, od tego, co osobiste.
Przykrył go i wyprostował się, obserwując, jak Potter przewraca się na bok i szepcze
sennie:
- Jeżeli kiedyś... wyjęczysz moje imię... to wyjawię ci swój sekret.
Severus pozwolił sobie na słaby uśmiech.
Chłopak zawrócił mu w głowie, ale to niczego nie zmienia. Absolutnie niczego.
Wyciągnął dłoń i łagodnie pogładził go po policzku.
- W takim razie twój sekret jest bezpieczny. Dobranoc - odparł cicho.
Tylko naiwni sądzili, że mogą mieć wszystko.
Cofnął dłoń, odwrócił się i ruszył do łazienki, ale zanim do niej dotarł, usłyszał jeszcze wypowiedziane miękkim, sennym szeptem:
- Dobranoc... Severusie.
Zamknął za sobą drzwi.