Wciąż pamiętał patrzące na niego z dołu zielone oczy i zaczerwienione od tarcia
wargi... i miękkie kosmyki włosów, które ściskał w dłoniach, podczas gdy jego penis
wdzierał się w te gorące, wilgotne usta... które pieprzył z takim samym
zapamiętaniem, jak tyłek Pottera, z tym że był to zupełnie inny poziom
przyjemności... a szczególnie ten moment, kiedy czubek jego penisa wciskał się
głęboko w gardło chłopca, wypełniając jego oczy łzami, a lędźwie Severusa płynną
lawą... i kiedy przyciągał jego głowę jeszcze bliżej, by poczuć, jak włosy Pottera
łaskoczą mu podbrzusze, a zęby drażnią trzon erekcji... i kiedy miał nad nim
całkowitą kontrolę, trzymając jego głowę w żelaznym uścisku i raz za razem brukając
jego usta, które zbyt często mówiły takie rzeczy... takie rzeczy jak „przepraszam”,
„bądź przy mnie”, „tęsknię za tobą”, „proszę, nie gniewaj się na mnie”... i nie
pozwolić, by znów wyszeptały coś podobnego...
- Cieszę się, że mogłem sprawić ci przyjemność, Severusie.
...ponieważ iskry, które wtedy się w nim pojawiały, zagłuszały wcześniejszą
przyjemność... i zawsze po nich nadciągał chłód.
***
W ciszy salonu rozbrzmiewał ostry odgłos skrobiącego po pergaminie pióra. Niewielki
stolik zastawiony był książkami i rolkami pergaminu, pomiędzy którymi stała szklanka
bursztynowego płynu i dwa atramenty: czerwony i czarny. Co jakiś czas Severus
przerywał pracę, by sięgnąć po szklankę i upić łyk alkoholu. Po jakimś czasie
przyłapał się na tym, że coraz częściej zerkał w stronę regału, na którym trzymał
ostatnie numery Proroka Codziennego. Po jednym z dłuższych takich spojrzeń
otrząsnął się szybko i ponownie pochylił nad pergaminem, mrucząc do siebie:
- Nie, wykluczone!
Powrócił do pisania, ale jego myśli krążyły po zupełnie innych torach.
Nie mógł nie zauważyć, że Potter ostatnio... rzeczywiście się starał. Napisał swoje
najlepsze wypracowanie podczas sześciu lat nauki, a przecież nigdy przedtem nie
okazywał najmniejszego zainteresowania Eliksirami. Z własnej woli nabył również
zaawansowaną wiedzę z zakresu teorii eliksirów tylko po to, by pokazać, że potrafi
stać się dla Severusa partnerem do rozmowy, nawet jeżeli miał przy tym kilka
potknięć. Zrobił to wszystko dla niego...
Jego spojrzenie ponownie pofrunęło w kierunku regału.
To absurdalne!
Skrzypienie pióra wzmogło się. Tak mocno przyciskał je do pergaminu, iż wydawało
się, że próbuje je za coś ukarać.
Przez jakiś czas pracował w skupieniu, ale w pewnym momencie jego dłoń
zatrzymała się, a spojrzenie po raz kolejny powędrowało w stronę regału. Jego usta
zacisnęły się w cienką kreskę, a wzrok przypominał chmurę gradową.
Chyba upadłem na głowę... - pomyślał, odrzucając pióro. Wstał z fotela i, kierowany
jakąś niezrozumiałą siłą, ruszył w stronę półek. Przeszukał szybko numery,
wybierając jeden, rozkładając go i spoglądając na obszerny, kilkustronicowy dodatek,
zatytułowany: "Tydzień z Quidditchem".
*
Harry siedział w czarnym fotelu, z przerzuconymi przez oparcie nogami, rękami
założonymi za głową i wzrokiem utkwionym w suficie. Na jego wargach błąkał się
radosny uśmiech, a w oczach połyskiwały psotne iskry.
- Już widzę te nagłówki - powiedział, pogrążony w wyobrażeniach. - "Harry Potter -
Chłopiec, Który Masturbował Się Na Lekcji", "Złoty Chłopiec już nie taki złoty".
Hahaha. Już sobie wyobrażam komentarze: "Zawsze wiedziałam, że z tym chłopcem
jest coś nie tak" - powiedziała nam Rita Skeeter. - "Ostrzegałam was, ale nikt mnie nie słuchał! On mógł to robić już od dawna! Kto wie, ile niewinnych umysłów
zdeprawował?!" Otrzymaliśmy lawinę komentarzy od oburzonych tym incydentem
rodziców: "Mój syn chodzi do szkoły z tym zboczeńcem!"; "Proszę go natychmiast zamknąć w Świętym Mungu! Jest niebezpieczny dla otoczenia! Może tam wyleczą
jego chorobę..."; "Kto wie, jakie jeszcze perwersje ukrywa za fasadą normalnego, zdrowego chłopca, bohatera czarodziejskiego świata?" Niestety, pan minister uchylił
się od komentarza. Zapytaliśmy więc dyrektora Hogwartu o jego stanowisko w tej
sprawie, ale jedyna wypowiedź, jaką otrzymaliśmy, brzmiała: "Ach, to rzeczywiście
poważny problem. Może dropsa cytrynowego?" - zakończył swój wywód, parskając
śmiechem.
Z Severusem działo się coś dziwnego.
Śmiał się.
Próbował się opanować, ale nie udawało mu się to. Zasłonił więc usta dłonią,
starając się to za wszelką cenę ukryć, a przynajmniej chociaż zakamuflować.
Nie do wiary. Ten smarkacz naprawdę go rozbawił... Uczucie było... obce. Odległe.
Niemal zapomniane... I niepokojąco przyjemne. Przypominało łaskoczące wnętrze
ciepło, jakkolwiek idiotycznie brzmiało takie określenie.
Czując na sobie zaskoczone spojrzenie Pottera, udało mu się w końcu opanować i
wyjść z twarzą z tego nagłego przypływu czułostkowych doznań, ale chłopak i tak
patrzył na niego tak, jakby zobaczył co najmniej Norweskiego Smoka Kolczastego,
który podskakuje i macha ogonem. Miał przynajmniej na tyle rozumu, żeby tego nie
skomentować. Zresztą tylko by spróbował...
- To byłby naprawdę... interesujący artykuł - powiedział w końcu Snape, łapiąc
zduszony oddech.
Wstrętny smarkacz!
*