powierzchni tandetnymi, koszmarnymi ozdobami i spędzaniu czasu z ludźmi, których
wcale nie miało się ochoty oglądać. Śpiewające bombki, migoczące lampki, mieniące
się w oczach kokardki i prześladujące go ze wszystkich stron, wyszczerzone w
uśmiechach twarze doprowadzały go do niestrawności. A coroczna, świąteczna
przemowa Dumbledore'a, której dyrektor zapewne nie oszczędzi im i w tym roku,
była swoistym zwieńczeniem całego tego cyrku.
Jedynym plusem tego zamieszania było to, że na dziesięć dni zamek opustoszeje,
pozwalając mu odpocząć od wszystkich tych rozwydrzonych dzieciaków i od
większości członków grona pedagogicznego. I może nawet zniósłby jakoś ten okres,
gdyby nie jeden irytujący szczegół... a raczej pewna natrętna myśl, która nie dawała
mu spokoju... Potter.
Długo zastanawiał się, co z nim począć, i w końcu zdecydował: nie może pozwolić
mu wyjechać. Potter uwielbia przyciągać kłopoty, a to oznacza, że Severus musi
przez cały czas mieć go na oku. Chłopak powinien więc koniecznie zostać w zamku,
nawet jeżeli to oznaczało całkowite zburzenie jego corocznego rytuału spędzania
tego godnego politowania święta ze swoimi eliksirami, kilkoma interesującymi
lekturami oraz wieloma butelkami jego ulubionej whisky...
I właśnie dlatego szedł właśnie do gabinetu Dumbledore'a, przedzierając się
pomiędzy spieszącymi we wszystkich kierunkach uczniami. Musiał porozmawiać z
dyrektorem i przekonać go do swego pomysłu.
I wtedy Severus go dostrzegł. Wśród tłumu uczniów wypełniających korytarz
dostrzegł czarne, rozczochrane włosy, zbyt duży, pognieciony mundurek, niechlujnie
zawiązany krawat. Potter szedł powoli, pogrążony w rozmowie, jak zawsze otoczony
przez swoich przyjaciół. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
W tym samym momencie korytarz pogrążył się w ciemności, przykrywając wszystkich
cieniem. Jedyne światło padało na drobną sylwetkę, na jego uśmiechniętą twarz i
zielone oczy ukryte za okularami. Wszyscy inni uczniowie stali się nic nie znaczącymi
cieniami, ledwie widocznymi w mroku. Severus zwolnił kroku, nie spuszczając
wzroku z chłopaka.
I kiedy już prawie się mijali, Potter nagle oderwał spojrzenie od przyjaciół i spojrzał w bok prosto na niego. Jego oczy rozszerzyły się, a policzki pokryły rumieńcem, po
czym szybko uciekł wzrokiem, a na jego usta wypłynął ten głupkowaty uśmiech.
Korytarz rozświetlił się na chwilę czerwienią, gdy Severus go minął i odwrócił za nim
głowę, wbijając wzrok w oddalającą się sylwetkę.
Doprawdy, czy ten chłopak nigdy nie zmądrzeje?
***
Nie, nigdy nie zmądrzeje - uznał Severus, kiedy kilka dni później znalazł go pod
drzwiami swojego gabinetu, kompletnie pijanego i nie pamiętającego nawet, jak trafić
do własnego dormitorium.
Pozwolenie mu na uczestnictwo w bożonarodzeniowej imprezie okazało się
ogromnym błędem. Nie dość, że Severus nakrył go w dwuznacznej sytuacji z tą rudą
wywłoką, to na dodatek Potter po pijanemu zachowywał się tak, jakby nie wiedział,
co znaczy słowo „umiar” i paplał wszystko, co mu ślina na język przyniosła. Alkohol
definitywnie rozrzedzał mu mózg, sprawiając, że zupełnie nie panował nad tym, co i
komu opowiada. Właśnie w ten sposób Severus dowiedział się o tym, że ta
różowowłosa, niekompetentna aurorka, którą Dumbledore tak lekkomyślnie zatrudnił
na stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, miała romans z jedną z
uczennic. A ta informacja dawała mu wprost idealną okazję do usunięcia jej ze
szkoły. Ktoś taki jak ona nie mógł prowadzić tak odpowiedzialnych zajęć...
Ale najpierw musiał zająć się jeszcze Potterem i dopilnować, by chłopak bezpiecznie
wrócił do siebie. Dlatego też wmusił w niego eliksir trzeźwiący i z pewną dozą
chłodnej satysfakcji patrzył, jak świadomość wszystkiego, co w swej bezmyślności
zrobił i powiedział, powraca do chłopaka i uderza w niego z siłą eksplodującego
kociołka.
Spodziewał się, że Potter znowu wpadnie w tę swoją poalkoholową depresję, ale nie
sądził, że aż tak bardzo będzie mu zależało na utrzymaniu tajemnicy, którą wypaplał,
iż będzie gotów nawet zrezygnować ze swego uwielbianego Quidditcha, byle tylko
Severus zatrzymał ten sekret dla siebie. Nie sądził, że z pełną świadomością będzie
gotów ponieść karę za swoje nieodpowiedzialne zachowanie... i że będzie gotów
zapłacić za to najwyższą cenę. Taka dojrzała decyzja kompletnie do niego nie
pasowała...
Widocznie istniał jednak sposób, by wlać mu do głowy trochę oleju.
Chociaż teraz, kiedy Severus patrzył na siedzącego w fotelu Pottera, na jego
spuszczoną głowę i zaciśnięte w dłonie pięści, do jego myśli powoli wkradał się gęsty
cień, który przysłaniał światło i sprowadzał chłód.
- Powinieneś wracać do dormitorium - powiedział cicho mężczyzna. - Jest już późno.
Jeżeli twoi przyjaciele nie są tacy pijani jak ty, to lada chwila mogą zorientować się,
że nie ma cię w łóżku, i zaczną cię szukać.
Harry pokiwał głową i podniósł się.
- Przepraszam - wyszeptał cicho, wciąż ze spuszczonym, wbitym w podłogę
wzrokiem. Jego głos drżał lekko. - Za wszystko, co powiedziałem. I za wszystko, co