grzbiecie zmieniły się w skomplikowane runy.
Iluzja. Mógł się domyślić. Taka sama jak ta, której użył do rozpętania pożaru.
Wyciągnął dłoń i zacisnął ją na księdze. Poczuł mrowienie w palcach. Wolumin
emanował starą, niemal pradawną magią. Wysunął go spomiędzy pozostałych ksiąg i
przesunął dłonią po chropowatej, skórzanej oprawie.
W jego oczach pojawił się zimny płomień satysfakcji.
Zdobył go. Jedyny istniejący przepis na Admorsusexcetrę i najszersze kompendium
wiedzy o tym wyjątkowym eliksirze.
Teraz nic go już nie powstrzyma.
***
Miał już plan, księgę i kilka z tych najłatwiej dostępnych składników, które odnalazł w
swych własnych zbiorach.
Pozostała kwestia Pottera, którą miał zamiar rozwiązać szybko, zgrabnie i
efektownie, a zważywszy na to, że chłopak całe popołudnie spędzi na sprzątaniu
schowków, okazja była wręcz wyśmienita, by przyłapać go sam na sam, przywrzeć
do muru i nie dać żadnej szansy ucieczki. Ale musi działać rozważnie. Żadnego
przymusu. Jedynie czyste wyrachowanie. Doprowadzi go nad samą krawędź.
Doprowadzi do tego, że sam zacznie go błagać... i dopiero wtedy go dotknie. Zresztą
chłopak ma dopiero szesnaście lat. Nie wiadomo, jak daleko będzie mógł się
posunąć, ale sądząc po sile pragnienia, które ujrzał wtedy w jego oczach,
podejrzewał, że odrobina perswazji wystarczy, aby osiągnąć zamierzony efekt.
Chłopak ma prawdopodobnie zerowe doświadczenie na tym polu i Severus będzie
musiał nim pokierować. Będzie musiał pokazać mu, czego oczekuje... i miał nadzieję,
że w tej dziedzinie Potter okaże się o wiele pojętniejszym uczniem niż w Eliksirach.
*
Cóż, to było... intensywne doznanie.
Nie spodziewał się, że Potter okaże się tak... uległy. Wystarczył jeden dotyk, by
roztopił się w jego dłoniach niczym masło, pozwalając Severusowi na wszystko, zbyt
przerażony, by zaprotestować... taki nieśmiały, nieporadny, chłopięcy... klęczący u
jego stóp... miękkie wargi zaciśnięte wokół jego penisa... zielone, załzawione oczy,
patrzące na niego z dołu z lubieżną zachłannością... i to chorobliwe pragnienie, które
w nich dostrzegł. Silniejsze od nienawiści, wstydu, buntu. Czekał na nie, czekał aż
się w nim rozpali niemożliwym do ugaszenia ogniem... i dopiero wtedy mógł w pełni
docenić smak tego pragnienia... pragnienia, które wywoływał w chłopaku tylko on,
Severus. Och, jakąż to dawało mu władzę... Tyle lat użerania się z tym gówniarzem...
przez tyle lat musiał znosić jego arogancję, bezczelność i impertynencję, a teraz miał
nad nim absolutną kontrolę. Potter był całkowicie w jego mocy.
Musiał przyznać, że świadomość tego była... stymulująca.
Równie stymulująca jak widok jego własnego penisa zanurzającego się w tych
gorących ustach, nie skalanych wcześniej przez nikogo innego. Kto by przypuszczał,
że Potter potrafi tak głośno jęczeć i skamleć? I reagować tak entuzjastycznie na
każdy, nawet najlżejszy dotyk? Ale w końcu czego się spodziewał? Potter był tylko
chłopcem. Chłopcem, który po raz pierwszy był dotykany w taki sposób. Przez
mężczyznę.
Będzie musiał co jakiś czas podsycać to pragnienie. Ale na razie wystarczy. Na jakiś
czas zostawi go w spokoju, zachowując się tak, jakby absolutnie nic się nie
wydarzyło, aż w końcu Potter będzie już tak spragniony, że kiedy Severus postanowi
ugasić jego pragnienie, chłopak przyjmie wszystko bez zastanowienia. Kiedy zbyt
długo i zbyt mocno dmucha się w rozpalające się ognisko, bardzo łatwo można je
przez przypadek zgasić. Ale kiedy dmucha się w nie raz na jakiś czas i w odpowiedni
sposób, pozwalając płomieniom się rozjarzyć, ognisko może przeobrazić się w
prawdziwy pożar.
***
Drzwi otworzyły się. Severus wszedł do swej komnaty, z hukiem zatrzaskując za
sobą drzwi. W ręku trzymał białą maskę Śmierciożercy, którą cisnął na stolik, nie
przejmując się tym, czy z niego spadnie, czy też na nim pozostanie. Opadł na zielony
fotel i zapatrzył się w płomienie.
Na razie wszystko szło zgodnie z planem. Czarny Pan okazał się niebywale
zadowolony z jego pierwszych postępów z Potterem. Severus wciąż słyszał w głowie
echo jego śmiechu, kiedy pokazał mu wspomnienie ze schowka, wciąż odczuwał
jego radość, która przypominała wbijające się w umysł kolce.
Zmarszczył brwi. Rysy jego twarzy wyostrzyły się, a spojrzenie stało się twarde i
zaciekłe.
I wciąż pamiętał swoje własne obrzydzenie, które musiał ukrywać na samym dnie
umysłu, kiedy Czarny Pan penetrował jego myśli, rozgrzebując jego prywatność i
oglądając coś, co powinien widzieć tylko on, Severus. Ale będzie musiał to ścierpieć.
Będzie musiał przyzwyczaić się do jego inwazji i pozwalać mu oglądać każde swoje
zbliżenie z Potterem. Na samą myśl o tym robiło mu się niedobrze, ale doskonale
wiedział, że to jedyny sposób, aby uśpić jego czujność. Aby Czarny Pan wolał
oglądać to, niż sprawdzać postępy nad eliksirem. Które, notabene, chwilowo stanęły
w miejscu, dopóki Severus nie zdobędzie jednego z najważniejszych i
najtrudniejszych do pozyskania składników: centralnego rogu buchorożca trójrogiego
- bardzo rzadkiej odmiany występującej tylko i wyłącznie w okolicach pustyni Kalahari