Читаем Desiderium Intimum полностью

Sięgnął do swej szaty i zobaczył, że mężczyzna błyskawicznie zaciska dłoń na

różdżce. Puścił ją jednak, kiedy Severus wyjął z kieszeni trzy niewielkie buteleczki,

jarzące się słabo w ciemności.

- Oto twoja zapłata - powiedział, widząc, jak oczy mężczyzny rozszerzają się

wygłodniale na widok fiolek. Szybko schował je jednak z powrotem. - Ale najpierw

pokaż mi towar.

Czarodziej ponownie wykrzywił wargi, podszedł kilka kroków, położył zawiniątko na

ziemi i odsunął się. Severus, nie spuszczając wzroku z mężczyzny, podniósł pakunek

i ostrożnie rozwinął. Róg połyskiwał lekko. Snape przysunął go do twarzy i przyjrzał

mu się, mrużąc oczy. Pierścienie okalające podstawę rogu były ledwie widoczne i

nierównomierne. A powinny być wyraźne i gładkie niczym tafla.

Powietrze zrobiło się chłodniejsze. Severus uniósł głowę i wbił w mężczyznę

lodowate spojrzenie.

- Masz mnie za idiotę? - warknął. - To bezużyteczny śmieć.

Co ten szczur sobie wyobrażał? Że uda mu się go nabrać? Że wciśnie mu ten nic nie

warty chłam, a on się nie zorientuje? To był najzwyklejszy róg buchorożca. Można go

kupić w każdym sklepie z ingrediencjami.

Czarodziej wzruszył ramionami.

- Miał być róg buchorożca, to go dostarczyłem. A teraz... - jego oczy rozbłysły w

ciemności - ...dawaj te eliksiry!

Severus odłożył róg i wyprostował się. Czuł w sobie stal. Ostrą i zimną. I o wiele

ciemniejszą niż otaczający go mrok.

I głód.

- Nie będę płacił za twoją niekompetencję - wycedził.

Ten żałosny śmieć próbował go oszukać. Jego!

- Nieee? - Zapytał mężczyzna, przeciągając ostatnią sylabę. Jego oczy powędrowały

w głąb zaułka i opuszczonego budynku. Severus usłyszał szelest. Cienie poruszyły

się. Lekko przekręcił głowę, dostrzegając wychodzące zza murów, ciemne sylwetki.

Naliczył ich pięć. Plus ten śmieć przed nim. - A teraz? - Czarodziej ponownie

wykrzywił usta w parodii uśmiechu.

Och, a więc w ten sposób zamierzał grać...

Severus lekko poruszył palcami prawej dłoni.

Sześciu do jednego.

Różdżka zsunęła się odrobinę w dół.

Głupcy. Chyba nie zdawali sobie sprawy, z kim zadarli...

Różdżka wysunęła się z jego rękawa. Severus pochwycił ją i ułamek sekundy później

pogrążony w mroku zaułek rozjarzył się oślepiającym światłem. Severus skoczył do

przodu, słysząc wykrzykiwane na oślep zaklęcia.

Miał go. Zagarnął go od tyłu, ściskając ramieniem gardło i tworząc z mężczyzny żywą

tarczę.

- Avada Kedavra! - Zielony promień trafił wprost w szamoczącego się czarodzieja.

Jego ciało zwiotczało. Severus wyciągnął różdżkę.

- Sectumsempra!

Usłyszał krzyk i dźwięk upadającego ciała. Blask zniknął, pozostawiając jednak

wrażenie, jakby przed oczami tańczyły czerwone plamy. Severus wypuścił

bezwładne ciało i zanim przeciwnicy doszli do siebie, błyskawicznie sięgnął po ukryty

w szatach eliksir kameleona i wypił go jednym haustem, a następnie skierował

różdżkę na siebie i rzucił zaklęcie cienia.

Od jednej ze ścian oderwała się ciemna sylwetka.

- Tam jest!

Powietrze przecięło kilka zielonych promieni.

Severus skoczył do przodu, bezszelestnie zachodząc od tyłu niskiego, krępego

czarodzieja, który wydał z siebie okrzyk zaskoczenia, kiedy nagle znikąd pojawiło się

za nim ramię, które ścisnęło go za gardło i wykręciło do tyłu rękę z różdżką, tworząc

z niego kolejną żywą tarczę. Trzej pozostali przy życiu czarodzieje błyskawicznie

odwrócili się w ich stronę. Severus ujrzał kolejny zielony promień. Krzyk zamarł na

ustach mężczyzny, kiedy zaklęcie trafiło go prosto w pierś.

- Lacrima! - wykrzyknął Severus i powietrze rozdarł wibrujący wrzask. Czarodziej, w

którego trafił, upadł na ziemię, cały w drgawkach. Pozostali dwaj skoczyli do tyłu,

kryjąc się w budynku.

Severus wypuścił ciało, które osunęło się na ziemię. Ciemność stała się jeszcze

gęstsza. Wiedział, że nie mogą go w niej dostrzec, szczególnie kiedy znajdował się

pod wpływem eliksiru kameleona. Powoli podszedł do podrygującego w spazmach

ciała i spojrzał na odchodzącą płatami skórę. Z gardła mężczyzny wciąż wydobywał

się zawodzący wrzask, który zdawał się wdzierać siłą do uszu i wwiercać w mózg.

Severus przekroczył go i ruszył dalej, mocniej ściskając różdżkę. Dotarł do drugiego

ciała. Z otwartych ran tryskała krew, osiadając na jego czarnej szacie. Mężczyzna już

się nie poruszał. Severus uniósł głowę i spojrzał w głąb budynku.

Jeszcze tylko dwóch.

Zanim zdążył zrobić kolejny krok, usłyszał świst zaklęcia.

- Protego!

Zaklęcie odbiło się od bariery i trafiło w mur tuż nad jego głową. Z góry posypały się

gruzy, ale Severus nie zwrócił na nie uwagi, kiedy, niczym cień, wsunął się do

wnętrza budynku.

Wyczuwał je. Dwa przerażone umysły, kryjące się w ciemności. Przypominały

zapędzone w róg małe, futerkowe zwierzątka, którym przez krótką chwilę wydawało

się, że gdy zaatakują w grupie, to mają szansę pokonać wyszkolonego drapieżnika.

Wyszkolonego zabójcę.

Doskonale wiedział, gdzie są. Wyciągnął przed siebie różdżkę. Rozkoszował się

przenikającą go ciemnością. Oplatającym go, gęstym mrokiem, który zdawał się

wsiąkać przez skórę wprost do jego duszy, podarowując mu to ekstatyczne uczucie,

kiedy wypowiadał słowa:

- Avada Kedavra.

Перейти на страницу:

Похожие книги