Dwa zielone rozbłyski wystarczyły, by zakończyć sprawę. Severus odwrócił się i
wyszedł z budynku. Beznamiętnym wzrokiem rozejrzał się po leżących na ziemi
ciałach.
Wyśmienicie. Po prostu wyśmienicie. Przyszedł tu tylko po jeden składnik. I nie ma
go. W zamian za to ma sześć trupów. I jeszcze będzie musiał posprzątać cały ten
bajzel, aby nie pozostawić śladów.
Świat wypełniony był idiotami. Niestety niektórzy mieli pecha stanąć na jego drodze.
Z samego rana będzie musiał uruchomić inne swoje kontakty. Musi jak najszybciej
zdobyć ten składnik. Bez względu na koszty.
***
Nie planował tego.
Planował iść powoli, krok po kroku, zdobywając chłopaka i przywiązując go do siebie,
ale Potter... zaskoczył go. Zaskoczył go, kiedy w teście zaczął wypisywać mu swoje
fantazje, kiedy bezczelnie zaczął go uwodzić na lekcji... i kiedy wypowiedział te dwa
słowa, które wciąż wibrowały Severusowi w uszach.
"Pieprz mnie".
A więc spełnił jego prośbę. Skoro chłopak tak bardzo pragnął tego posmakować,
skoro był aż tak niecierpliwy, tak bezwstydny... skoro aż tak bardzo pragnął zostać
wzięty, skonsumowany, zerżnięty... to dostanie to, czego tak desperacko pragnie.
Ale chyba nie spodziewał się, jakie siły uruchomi, kiedy wypowie te słowa. Nie
spodziewał się, że, leżąc nagi na biurku Severusa, wśród pogniecionych testów,
będzie skamlał i jęczał z pragnienia, zanim Snape w ogóle go dotknie... że kiedy już
trafi w jego ręce, kiedy pozwoli zatopić w sobie szpony... nie będzie już odwrotu.
Severus widział zaskoczenie w jego oczach. Oczach, które wciąż uciekały mu w głąb
czaszki, a które powinny być przez cały czas otwarte i wpatrzone w niego. Tylko w
niego.
Wypełnione żarem powietrze falowało, kiedy Severus wysunął palec z jego ciepłego,
wilgotnego wnętrza i pochylił się nad nim. Wydawało się, że na ścianach i stojących
w równych rzędach ławkach osiadła cienka, czerwona mgiełka, pokrywając wszystko
warstwą przypominającego drobiny ognia szronu.
- Spójrz na mnie - wyszeptał Severus, łapiąc w żelazny uścisk biodra chłopaka i
przygotowując się do wtargnięcia w to niesplugawione przez nikogo, nieskazitelne
ciało. Jego członek pulsował z pragnienia.
Potter przekręcił głowę i uniósł powieki i Severus ujrzał te zamglone, zielone oczy.
Chciał je widzieć, kiedy się w nim zanurzy. Kiedy przedrze się przez jego opór i
znajdzie się w nim. W jego wnętrzu. Najgłębiej jak to możliwe. Kiedy, do cholery,
wsadzi mu w tyłek swojego penisa i naznaczy go sobą. Naznaczy go jako swoją
własność. I Potter będzie należał tylko do niego. Tylko do niego. Chciał... do cholery,
chciał zobaczyć swoje odbicie w tych przeklętych zielonych oczach!
Pchnął.
W powietrzu pojawiły się iskry. Potter zacisnął powieki i wydał z siebie
przypominający skamlenie krzyk, ale Severus niemal tego nie słyszał, pogrążony we
własnych doznaniach.
Merlinie, tak ciasny... tak cudownie ciasny... jak nikt do tej pory...
Jego penis został uwięziony w gorącej i wilgotnej, napierającej zewsząd przestrzeni,
w którą zanurzał się coraz bardziej i bardziej... wciskał się w ten niesamowity,
pulsujący tunel centymetr po centymetrze, a przyjemność była tak obezwładniająca,
że ledwie mógł oddychać. W końcu jego jądra dotknęły gładkich, drżących
pośladków, a rozgrzany tarciem, ciasny pierścień mięśni zacisnął się u nasady jego
erekcji. Nie mógł wejść już dalej. Zatrzymał się i uniósł powieki, spoglądając prosto w
dwoje rozszerzonych oczu, przyglądających mu się z chorobliwą fascynacją zza
szkieł okularów. Powoli wysunął się z tego cudownie gorącego wnętrza i pchnął
ponownie, niemal tracąc oddech, kiedy napletek jego penisa przesunął się,
uwięziony przez mięśnie, a główka wcisnęła się w najdalszy, najciaśniejszy zakątek
tunelu.
Potter jęknął, ale tym razem nie zamknął oczu. Severus zobaczył jedynie, jak coś w
nich rozbłyskuje, a przez zaciętą twarz przesuwa się cień bólu. Pchnął ponownie, i
jeszcze raz, i jeszcze, obserwując, jak ból powoli ustępuje, przeobrażając się w
przyjemność. Potter nie spuszczał z niego wzroku. Wpatrywał się w niego
rozszerzonymi, błyszczącymi chorobliwie oczami, niczym opętany, jakby nie widział
niczego, poza Severusem, jakby na całym świecie nie istniało nic poza nim.
Severus nie mógł oderwać od niego wzroku. Poruszał się w nim niespiesznie,
penetrując jego ciało i pochłaniając spojrzeniem jego twarz, zanurzając się w jego
wnętrzu i w jego oczach, pieprząc go wszystkimi zmysłami... i wiedząc, że od tej
chwili Potter jest tylko jego. Że już nikt inny go nie dotknie.
Nigdy.
*
Kiedy Severus odprowadzał wzrokiem chwiejącego się Harry'ego, wiedział, że
popełnił błąd. Że nie powinien był mu mówić, że jest nikim, nawet jeżeli chłopak sam
się o to prosił, naciskając i naciskając.
Kiedy drzwi zatrzasnęły się, Mistrz Eliksirów cofnął się i oparł biodrami o biurko.
Jakkolwiek wściekłość na chłopaka niemal rozsadzała go od środka, to złość na
siebie była jeszcze większa. Dał mu się sprowokować. Powiedział coś, co ewidentnie
zabolało tego rozczulającego się nad sobą dzieciaka i w konsekwencji, zamiast