następnym, co poczuł, były... dłonie mężczyzny wślizgujące się pod jego koszulę i
błądzące po nagiej skórze. Zaczął oddychać ponownie. Uśmiechnął się do siebie.
Przesunął głowę i wziął w usta ciepły płatek ucha. Severus jęknął przeciągle,
zaciskając kurczowo ręce na jego plecach. Harry poczuł wbijające mu się w ciało
paznokcie. Ale ból był przyjemny. Zamruczał i obmył językiem przestrzeń za uchem.
Usłyszał cichy, zachrypnięty szept:
- Tak, właśnie tam...
Jego serce szarpnęło się. Poczuł nowy przypływ gorąca w dolnych partiach ciała.
Och, tak... Zrobiłby wszystko, by znowu usłyszeć ten ciężki od pragnienia szept.
Przywarł jeszcze mocniej i ponownie przesunął językiem wzdłuż ciepłego ucha. Raz i
drugi. Coraz agresywniej. Severus otworzył usta, z których teraz wydobywał się
niemal nieprzerwany pomruk przyjemności i aprobaty. Harry oderwał się od ucha i
przyssał do drugiego. Z pomiędzy warg mężczyzny wyrwało się ochrypłe
przekleństwo:
- Cholera!
Harry’ego zalała ogromna, rozgrzewająca fala satysfakcji. To ona kazała mu
oderwać się na chwilę od ciepłego, mokrego płatka ucha i wyszeptać z szelmowskim
uśmiechem na ustach:
- Dobrze ci?
Oczy Severusa błysnęły. Odpowiedział, przyspieszając. Harry jęknął i wcisnął
zaczerwienioną twarz w rozgrzany obojczyk. Wtedy jedna z dłoni Snape'a
wyślizgnęła się spod koszuli i odpięła kilka guzików pod szyją. Harry próbował
otworzyć płonące powieki, ale każde uderzenie w prostatę pozbawiało go kontroli
nad ciałem. Snape zsunął koszulę z jego ramienia i... przycisnął usta do bladej skóry.
Harry zakwilił. Miał wrażenie, że wargi mężczyzny zamieniły się w rozgrzany do
czerwoności kawałek metalu, który sparzył jego skórę i w bardzo krótkim czasie
ogarnął całe ciało. Severus niemal miażdżył go w uścisku, podczas gdy jego usta
błądziły po wrażliwej skórze, na przemian wdychając jej zapach i składając na niej
pocałunki, które topiły ją niczym rozgrzany wosk. Harry westchnął, kiedy iskry
przyjemności dotarły do serca, otuliły go i wypaliły w nim wszystko, co kiedykolwiek
sprawiało mu ból.
Czuł zawroty głowy. Nie wiedział, czy śni, czy...
Otworzył rozżarzone powieki, ale jego okulary były zaparowane. Wszystko wydawało
mu się tak znajome... i tak inne.
Severus dyszał w jego ramię, owiewając skórę płonącym oddechem. Harry poderwał
głowę. Mężczyzna zrobił to samo. Ich spojrzenia skrzyżowywały się. Ale we wzroku
Severusa było coś... innego. Nie był gorący ani intensywny. Nie parzył go ani nie
starał się przepalić jego skóry.
Był... ciepły. Miękki. Taki, którym mógłby się otulić i zasnąć, ukołysany nim. A
jednocześnie, kiedy na niego padał, rozpalał w nim każdy nerw, każdą komórkę.
Jego usta otworzyły się, z trudem łapiąc powietrze.
- Doprowadzasz mnie... do szaleństwa... - wyszeptał drżącym głosem.
Zamrugał. Czyżby on to powiedział? Najwyraźniej tak, ponieważ Severus uśmiechnął
się lekko w odpowiedzi, a następnie podniósł rękę i Harry poczuł, jak zdejmuje mu
okulary.
Rozszerzył oczy. Już wiedział. Pamiętał.
Tuż przed pobiciem... kochali się w takiej samej pozycji. Ale wtedy... teraz...
Zadrżał, czując wplatające mu się we włosy długie, chłodne palce. Przez jego ciało
popłynął ciepły prąd, jeszcze bardziej podsycając rozbłyskujące w ciele iskry.
Zacisnął powieki.
Łzy. Czuł łzy w oczach.
Dlaczego?
To nie mogło być jego wspomnienie. Taka oschłość, niczym rozdzielający ich mur...
Teraz to widział. Tak, jakby... to... był ktoś inny. Nie on. Taki chłód...
Uniósł powieki i napotkał głębokie, otulające go spojrzenie ciemnych źrenic.
Ciepło.
Severus przyciągnął jego twarz, gładząc rozczochrane włosy, prześlizgujące się
pomiędzy smukłymi palcami. Harry zamknął oczy i wstrzymał oddech.
I wtedy poczuł wargi dotykające jego powiek.
Czas się zatrzymał.
Słyszał cichy oddech, owiewający skórę na policzku. Czuł wplecione we włosy palce.
Pulsującą erekcję zanurzoną głęboko w jego wnętrzu. Przeszywający skórę i
ogarniający oczy żar. Gładkość warg. Ich ciepło. Swoje własne palce wbijające się w
czarny materiał szat.
Eksplozję.
Usłyszał westchnienie. Swoje i Severusa. Jego oczy owionął gorący oddech, a we
wnętrzu rozlał się wilgotny ogień. Wszędzie wokół strzelały płomienie. Przyjemność
tak cudowna, tak ciepła, tak... słodka. Jego ciało stało się katalizatorem, ogniskując w sobie każdą najmniejszą cząstkę rozkoszy, unoszącą się w nagrzanym powietrzu,
które roziskrzyło się niczym nocne niebo. A z pulsującego boleśnie penisa wystrzeliła
struga bieli, osiadając na czarnej szacie.
Spod zamkniętych powiek wypłynęły łzy. Przywarł do naprężonego ciała pod nim.
Drżał. Drżał tak bardzo, iż nie był w stanie nad tym zapanować. Wszystko w nim
wibrowało. Każdy mięsień, każdy cal mokrej od potu skóry. Dwa nierówne oddechy
wymieszały się ze sobą, a iskry opadły łagodnie na ich ubrania.
I wtedy Harry poczuł gładzącą go po plecach dłoń, a niski, zachrypnięty głos
wyszeptał cicho:
- W porządku?
Zmusił się, aby pokiwać głową, chociaż miał wrażenie, jakby to drżące ciało nie
należało do niego.
- Tak... - odparł ochryple.