na granicy eksplozji. Jego oczy ślizgały się po ciele Harry'ego, a dłonie niemal drżały
w chorobliwym pragnieniu spełnienia.
I wtedy Harry zrozumiał.
Severus pragnął go od samego początku. Od kiedy tylko się tutaj zjawił. Pragnął go
już w środę. A kiedy zrozumiał, że Harry nic mu nie da, przesunął jego szlaban na
piątek, ponieważ nie mógł już wytrzymać. Dlatego się tak zachowywał. Dlatego był
taki zły i uszczypliwy, kiedy Harry - kolejny już raz - zjawił się z książkami.
Ponieważ woli być dla niego wredny, woli go zranić, woli się z nim pokłócić, niż...
poprosić.
I świadomość tego, że ten zamknięty w sobie, wiecznie opanowany człowiek pragnie
go tak bardzo, iż niemal drży... sprawiła, że Harry poczuł, jakby wewnątrz niego
otworzyła się tama i zalała jego ciało tonami gorąca. Krew w jego żyłach zaczęła
wrzeć, a przed oczami rozbłysły iskry.
Poprzez szum w uszach usłyszał zachrypnięty szept:
- Dam ci później eliksir, który złagodzi...
Ale Snape nie musiał mu tego mówić, ponieważ dłonie Harry'ego powędrowały już do
rozporka. Uniósł się na kolanach, pozwalając, by Severus zsunął odrobinę jego
spodnie i slipy, w tym samym czasie, w którym Harry uwolnił spod materiału
twardego, pulsującego z pragnienia penisa mężczyzny. Jego serce zadudniło, a oczy
pieszczotliwie objęły go wzrokiem i Harry już wiedział, że nic, absolutnie nic nie jest
ważniejsze.
I nigdy nie będzie.
Severus rzucił szybkie, niewerbalne zaklęcie i Harry rozszerzył oczy, widząc, jak
członek pokrywa się lepką, ciepłą substancją. Ale zanim zdążył cokolwiek pomyśleć,
Severus uniósł jego pośladki i bez żadnego oporu wszedł w niego jednym, płynnym
ruchem.
Harry nie krzyknął, nie zakwilił. Jedynie westchnął głęboko, odchylając głowę do tyłu i
opierając ręce na kolanach mężczyzny, z którego ust również wyrwało się głośne
westchnienie. Miał wrażenie, jakby w jego podbrzuszu eksplodowały miliony
drażniących i łaskoczących iskier.
Och, tak bardzo za tym tęsknił... Za tym wypełniającym wnętrze, tętniącym
gorącem... Za ostrym zapachem seksu wdzierającym się w nozdrza. Za
przyspieszonym oddechem naprzeciw swojej twarzy i aromatem ziół unoszącym się
wokół mrocznej sylwetki, która niemal płonęła pożądaniem.
Uniósł biodra i powoli, torturując wszystkie zmysły, naparł z powrotem, czując jak
rozgrzana stal wsuwa się w niego cal po calu. Jego ciało zaczęło wibrować. Czuł w
sobie płomienie. Severus nie popędzał go. Pozwalał mu narzucić własne tempo, z
chęcią przyjmując wszystko, co Harry chciał mu dać. Gryfon zamknął oczy i odrzucił
głowę, odchylając się do tyłu i opierając ciężar ciała na rękach wspartych na
kolanach mężczyzny. Dzięki temu mógł mieć pełną kontrolę nad każdym ruchem. I
przedłużał je w nieskończoność, torturując siebie i Severusa, który wydawał z siebie
zduszone pomruki. Pozwalał, aby pulsująca erekcja wysuwała się z niego niemal
całkowicie, by po chwili ponownie nabijać się na nią, powoli i stanowczo, aż do chwili,
gdy czuł ciepłe jądra dotykające jego pośladków.
Czy to możliwe, aby to było aż tak przyjemne?
Nie czuł żadnego bólu. Słyszał swój głośny, drżący oddech i głęboki, ciężki oddech
Severusa.
Tak, chciał go słyszeć. Chciał, by zaczął jęczeć, by zatracił się w przyjemności. By go
dotknął... Tak, właśnie tak!
Dłonie mężczyzny wśliznęły się pod koszulę Harry'ego i zacisnęły na jego tali . Jak
szpony.
Severus był w nim. Bardzo głęboko w nim. Czuł jego żar - piekące boleśnie
pożądanie, pragnące wybuchnąć wewnątrz niego i pozostać tam na zawsze. Uniósł
biodra, czując jak ten żar przesuwa się w jego wnętrzu i ponownie się na niego nabił,
pragnąc, by eksplodował w nim i ogarnął całe jego ciało.
Snape syknął i zacisnął oczy. Były zamglone, kiedy je otworzył. Harry zauważył to,
ponieważ silne uderzenie przyjemności uniosło jego rozpalone powieki. Zauważył i
zamarł na chwilę. I wtedy coś się wydarzyło.
Mężczyzna szarpnął się do przodu, owinął go ramionami i przyciągnął do siebie.
- Och... - było jedynym, co wydobyło się z ust chłopaka. Oddech Severusa łaskotał
go w ucho. Harry przytulił się do niego, zanurzając twarz w czarnych, smolistych,
pachnących ziołami oraz delikatnym aromatem migdałów włosach i przywarł do tej
siły, do tego pragnienia, które uniosło jego biodra i zaczęło wchodzić w niego
szybkimi, płytkimi pchnięciami. Przeciągły jęk wyrwał się z jego gardła.
- Severusie... to takie... przyjemne... - wyszeptał, czując jak jego ciało podryguje w
rytmie uderzających w pośladki, rozgrzanych jąder. Zupełnie nie myśląc o tym, co
robi, wplótł palce w ciemne, gładkie włosy i przywarł ustami do ciepłej szyi. Nie było
tam chłodu. Jedynie pulsująca pod wargami krew. Zaczął całować każdy fragment
skóry, kierując się w stronę obojczyka. Jego serce biło równie szybko, jak puls
Severusa. Denerwował się. Dlaczego wciąż miał wrażenie, że każdy kolejny
pocałunek będzie jego ostatnim? Że to się za chwilę skończy, że czar pryśnie, że
oplatające go ramiona znikną?
Mrucząc, wycałował ścieżkę prowadzącą od obojczyka do ucha. I wtedy... Severus
puścił go. Harry zamarł, a jego serce zatrzymało się na chwilę. Otworzył oczy. I