aby nie zasnąć i aby nie atakowały go bolesne myśli. Po raz pierwszy w życiu miał z
lekcji więcej notatek niż Hermiona.
Eliksiry zbliżały się nieubłaganie. Już dawno nie obawiał się tej lekcji aż tak bardzo,
jak teraz. Głowa bolała go coraz mocniej. Oczy kleiły mu się, a mięśnie wydawały się
tak ociężałe i nieelastyczne, jakby były zrobione z żelaza. A na dodatek przez cały
czas prześladowały go wspomnienia snu, obrazy i niechciane myśli. Wiedział, że w
takim stanie niczego porządnego dzisiaj nie uwarzy. Pozostało mu jedynie uważanie
na to, aby kociołek nie wybuchnął mu w twarz i żeby Severus niczego nie dostrzegł,
chociaż wątpił, że to ostatnie mu się uda.
Początek zajęć był całkiem obiecujący. Harry starał się zachowywać tak jak zwykle,
kiedy Snape wpadł do klasy i zaczął krytykować Gryfonów. To znaczy, starał się nie
zwracać na to uwagi i przytakiwał cichym utyskiwaniom Rona. Nauczyciel dał im
pracę do wykonania, a następnie usiadł przy biurku, aby obserwować ich postępy.
Kiedy jego wzrok zatrzymał się na Harrym, chłopak wstrzymał oddech, czując, jak po
jego skórze pląsają bolesne iskry, po czym, zagłuszając bijące głośno serce, zabrał
się do miażdżenia i siekania pancerzy chrabąszczy. Nie potrafił się jednak
powstrzymać i raz po raz jego wzrok wędrował ku czarnej sylwetce. Czasami ich
spojrzenia krzyżowały się, a wtedy Gryfon gwałtownie uciekał wzrokiem i starał się
nie myśleć o oddalających się, pogrążających w ciemności, odzianych w czerń
plecach i uśmiechającym się okrutnie Voldemorcie.
Przemęczenie i głowa niemal przez cały czas zajęta myślami poskutkowały tym, iż
mało nie brakło, a wrzuciłby do swojego wywaru jad kobry, zamiast jadu skorpiona,
co poskutkowałoby ogromnym wybuchem. Na szczęście Hermiona w porę
zauważyła, co chce zrobić, i powstrzymała go w ostatniej chwili, a następnie
próbowała besztać go szeptem, co stanowiło nieco komiczny widok.
Harry dosypał nieco poszatkowanej skórki kameleona, która była podstawowym
składnikiem Eliksiru Niewidzialności, zamieszał go i odstawił na dziesięć minut,
podczas których, podgrzewając się na średnim ogniu, miał nabrać intensywnie
pomarańczowej barwy. Patrzył w oleistą, bulgoczącą ciecz i czuł, jak jego powieki
stają się coraz cięższe, a głowa zamienia się w kamień, który niezwykle trudno
utrzymać na szyi. Obraz przed oczami zaczął się rozmazywać, kolory rozmywać,
światło zamieniać w jasne, mgliste plamy. Oczy same mu się zamknęły.
Nagle poczuł żar w kieszeni spodni. Zdezorientowany otworzył oczy i rozejrzał się
wokół, nie wiedząc, gdzie jest i co się dzieje. Jego wywar już dawno stracił
intensywnie pomarańczową barwę i w tej chwili zbliżał się do niebezpiecznie
wybuchowej czerwieni. Na powierzchni utworzył się ogromny, drżący bąbel, który
lada chwila...
Pochylił się i szybko zmniejszył ogień. Bąbel opadł. Chłopak odetchnął z ulgą i
rozejrzał się po sali. Hermiona była w składziku, a Ron walczył z łyżką, która zdawała
się utknąć w gęstej mazi, która powinna być eliksirem.
Pięknie, niemal zasnął nad kociołkiem... Coś go obudziło. Ale co?
Powróciło wrażenie ciepła, które nadal odczuwał w kieszeni. Serce zabiło mu
mocniej. Dyskretnie wyciągnął zielony, jarzący się kamień i bez trudu odczytał
świecące jasno słowa:
Szybko schował kamień do kieszeni i przełykając ślinę, spojrzał na Severusa, by
skinąć mu głową w niemym podziękowaniu. Mężczyzna patrzył na niego głęboko
zaniepokojony, co wcale się Harry'emu nie podobało. Dlatego szybko odwrócił głowę,
przeklinając swoje szybko bijące serce, i wbił wzrok w blat ławki.
"On wie!" - tylko to kołatało mu w głowie. - "Domyślił się, że coś jest nie tak."
Musi zachować spokój. Musi udawać, że wszystko jest w porządku. Może Snape po
prostu się o niego... martwi?
W tej chwili ponownie poczuł narastające ciepło. Zawahał się.
Dlaczego tak się go boi? Przecież to był tylko sen. Przecież Severus jest... jest...
Zamknął oczy i wziął głęboki oddech, po czym sięgnął do kieszeni i zerknął na
kamień. W jego głębi widniał jaskrawy napis:
Harry poczuł, że serce podchodzi mu do gardła. Zacisnął klejnot w dłoni i wysłał
szybką odpowiedź:
Odważył się rzucić ukradkowe spojrzenie Mistrzowi Eliksirów, który zmrużył oczy i
patrzył na Harry'ego z niezmiennym zaniepokojeniem. Wyglądało na to, że wcale mu
nie uwierzył. Nic dziwnego. Gryfon sam by sobie nie uwierzył. Czuł się roztrzęsiony i
skołowany. I chyba tak samo wyglądał.
Próbował poukładać sobie wszystko, ale jakoś mu to nie wychodziło.
Może Hermiona miała rację? Może Snape naprawdę jest po stronie Voldemorta?
Może to on jest tym szpiegiem? I zainteresował się nim tylko dlatego, aby
doprowadzić go do swojego Pana?
Nie, to niemożliwe. Przecież gdyby tak było, mógłby zrobić to już dawno. Albo rzucić
na niego Confundus lub Imperius. Nie, tu musiało chodzić o coś innego.