Читаем Desiderium Intimum полностью

...nie ufam... muszę sprawdzić... nie może podejrzewać... szpieg Voldemorta... naglesię zainteresował... miała rację... on wie... zdradzi... zaprowadzi do Voldemorta...

muszę coś zrobić... niemożliwe... co się dzieje?... dlaczego?... dlaczego?... dlacz...

Echa zaczęły się oddalać.

Harry miał w sobie emocje. Czyjeś emocje. Zaskoczenie i strach. Czuł je tak

wyraźnie... Wstrząs i poruszenie tak silne, iż niemal namacalne... Ale gdzieś obok.

Wtedy poczuł coś innego. Zdecydowanie. Cel. Ból.

Coś eksplodowało w jego głowie. Przed oczami pojawiło się okno. Widział siebie.

Uciekał przed pająkami tak jak na drugim roku. Goniły go, a on nie miał różdżki. Biegł

i biegł, ale one były coraz bliżej. Zaraz go dopadną! Chciał krzyczeć, ale nie był w

stanie. Miał wrażenie, że umknęło mu coś ważnego, o czym przed chwilą myślał, ale

nie potrafił przypomnieć sobie, co to takiego. Istniał tylko strach. I zbliżające się

szybko pająki. W momencie, kiedy prawie go dopadły, okno oddaliło się szybko, a

ciemność wokół niego wypełniła się światłem.

Zamrugał i spojrzał wprost we wbijające się w niego czarne oczy.

Płonęły.

- Co się dzi... - zapytał, lecz nie dokończył, gdyż Severus gwałtownie odsunął się od

niego i odciągnął go od drzwi.

Harry miał wrażenie, że chyba coś się wydarzyło, ale nie bardzo wiedział, co.

Pamiętał, że przyszedł do Snape'a na szlaban i że chciał wziąć od niego Eliksir

Bezsennego Snu, ponieważ miał paskudny koszmar z goniącym go stadem pająków,

chociaż nigdy jakoś specjalnie się ich nie bał, ale wszystko inne wydawało się

zamazane.

Spojrzał na mężczyznę i zobaczył na jego twarzy niezwykłe poruszenie. Usta miał

zaciśnięte w cienką kreskę, wszystkie mięśnie twarzy napięte, a w oczach szalała

burza. Ale zanim Harry zdążył się odezwać, by zadać pytanie, został wypchnięty za

drzwi, pociągnięty przez gabinet i wyrzucony na korytarz.

Kiedy odzyskał równowagę, spojrzał na Severusa z całkowitym zaskoczeniem, ale

jedynym wyjaśnieniem, jakie uzyskał, były wysyczane drżącym głosem słowa:

- Mówiłem, że jestem zajęty, Potter. Twój szlaban się dzisiaj nie odbędzie.

Drzwi gabinetu zatrzasnęły się z głośnym hukiem.

Harry stal na korytarzu i próbował zrozumieć, co się przed chwilą wydarzyło. Czuł

jedynie ogromny zamęt w głowie, która pulsowała mu boleśnie.

Snape kolejny raz wyrzucił go bez żadnego powodu. Wystarczyło powiedzieć, że jest

zajęty i Harry by sobie poszedł. Chciał tylko dostać eliksir na te koszmary. Goniące

go pająki nie zaliczały się raczej do najprzyjemniejszych snów.

Wyjął z kieszeni butelkę z eliksirem i spojrzał na niego z namysłem.

Czuł się naprawdę zmęczony. Chyba po prostu pójdzie spać

* "Papercut" by Linkin Park

--- rozdział 28 ---

28. Closer

There's something here I can't explain

I feel I'm diving into (diving) driving rain

You get my senses running wild

I can't resist your sweet, sweet smile

So take this feeling make it grow

Never let it - never let it go*

- Harry!

Chłopak odwrócił się w wypełnionym uczniami korytarzu i przeczesał go wzrokiem w

poszukiwaniu wołającej go osoby. Tonks przecisnęła się przez tłum i uśmiechnęła do

niego.

- Nie mogłam cię dogonić. Słuchaj... wpadłam na pewien pomysł. Oczywiście nie

wiem, czy dyrektor wyrazi na to zgodę... ale macie ostatnio tak mało rozrywek, więc

pomyślałam... Wiesz, że niedługo będą święta?

Harry przytaknął, nie rozumiejąc na razie niczego więcej z całej jej wypowiedzi.

- No więc pomyślałam, że fajnie byłoby sobie urządzić taką małą imprezę

świąteczną, zanim wszyscy rozjadą się do domów. W niewielkim gronie spotkać się

na piwku... Oczywiście kremowym. - Mrugnęła do niego porozumiewawczo. -

Porozmawiać, może nawet potańczyć. Gdzieś w Hogsmeade, bo tutaj jest trochę za

ciężka i zbyt poważna atmosfera... i nie wyobrażam sobie dobrej zabawy pod okiem

Filcha i profesor McGonagal . - Zachichotała, więc Harry uprzejmie odpowiedział jej

uśmiechem. - Co ty na to? To na razie tylko pomysł, ale może coś z tego wyjdzie.

- Ale czy w obecnej sytuacji pozwolą nam pójść do Hogsmeade? - zapytał. - No

wiesz... jest wojna i w ogóle.

- Nie obrażaj mnie, Harry - fuknęła kobieta. - Jestem aurorem. Potrafię zapewnić

bezpieczeństwo swoim uczniom. Zresztą pomyślałam, że ja i profesor Flitwick

moglibyśmy rozciągnąć barierę ochronną wokół miejsca naszego spotkania. Tak na

wszelki wypadek. Byłoby fajnie. Wyobraź to sobie... śnieg, dzwoneczki, kolędnicy,

gwar rozmów, prezenty, kominek... Moglibyśmy wynająć całą salę tylko dla nas.

Niekoniecznie w Trzech Miotłach, tam zawsze jest zbyt duży ruch. Może być gdzieś

indziej. Co ty na to?

Перейти на страницу:

Похожие книги