Powoli zaczynał mieć tego dosyć. Chciał jedynie świętego spokoju, żeby mógł sobie
wszystko przemyśleć. To prawda, że miał na to całą niedzielę, ale wczorajszy dzień
był tak wypełniony obowiązkami, że nie miał dla siebie nawet chwili. Ginny bez
przerwy pytała go, kiedy dokończą sprzątać łazienki. Dopiero, kiedy delikatnie, lecz
stanowczo jej odmówił, zasłaniając się tym, że Snape znowu może ich nakryć i
będzie awantura, zostawiła go w spokoju. Trening Quidditcha do odbywającego się w
przyszłym tygodniu meczu z Krukonami trwał niemal cały dzień, a później miał do
odrabiania stertę prac domowych i musiał wysłuchiwać kolejnej kłótni Rona i
Hermiony. Dopiero w nocy, kiedy położył się do łóżka i zamknął oczy, nadeszły
obrazy. A wraz z nimi myśli. Myśli, które przez cały dzień czaiły się w głębi jego
umysłu, a teraz, pod osłoną nocy, mogły wyjść z ukrycia i zaatakować. I nie pozwoliły
mu zasnąć. Szarpały go boleśnie przez całą noc, a on wiercił się, kręcił i wciskał
twarz w poduszkę. Strach był silniejszy. Nachodziły zwątpienia, strzępki zdań
prowadzonych wcześniej rozmów, urwane wątki zaczęły się ze sobą splatać,
spychane głęboko obawy wyciągały swe macki.
Starał się zagłuszyć te słowa, ale one były w nim i cokolwiek próbował zrobić,
stawały się coraz głośniejsze i wyraźniejsze.
- Harry, gdzie znowu bujasz? - Głos Hermiony kolejny raz przebił się przez mgłę
otaczającą jego umysł. Spojrzał na nią zdezorientowany.
- Ja? Nigdzie... Ja tylko... zamyśliłem się. Przepraszam - mruknął, nie patrząc jej w
oczy.
- Pytałam, czy przeczytałeś notatki z Historii Magii? Wiesz, dzisiaj mamy test, gdybyś
zapomniał.
- A tak, wiem. Czytałem - skłamał.
- Co? - Ron wypluł jedzenie na talerz. - Z Historii Magii? Dlaczego mi nie
przypomniałaś, Hermiono?
Gryfonka obrzuciła go zdegustowanym spojrzeniem.
- Mówiłam ci o tym trzy razy. Wtedy, kiedy opowiadałeś Neville'owi o ostatnim meczu
Armat. Wtedy, kiedy opowiadałeś o tym Ginny. I wtedy, kiedy próbowałeś
opowiedzieć o tym Lavender Brown, ale nie chciała cię słuchać i szybko uciekła.
Ron zrobił urażoną minę.
- No wiesz, mogłaś wybrać inny moment...
- Tak, jedyny moment, w którym możliwe, że cokolwiek by do ciebie dotarło, to
moment, w którym jesz. Dlatego dowiedziałeś się o tym dopiero teraz. Powodzenia
na teście - uśmiechnęła się nieprzyjemnie, po czym wstała i odmaszerowała
dumnym krokiem.
Ron spojrzał na Harry'ego.
- Wredna małpa. Zrobiła to specjalnie.
- Taa... - mruknął Harry, chociaż nie słyszał niemal ani słowa z całej kłótni. Przed
oczami widział jedynie plecy oddalającego się Severusa.
Kątem oka zerknął ku stołowi nauczycielskiemu, starając się nie odwracać za bardzo
głowy.
A niech to! On znowu na niego patrzył! Tak, jakby wyczuwał myśli Harry'ego. Ale
chyba nie jest aż tak dobry, prawda? Nie zauważył... jeszcze?
Szybko powrócił do wgapiania się w swoje śniadanie.
Tu nie chodziło o to, że Harry nie chciał sypiać. Bardzo chciał. Ale w nocy atakowały
go nie tylko myśli. Obrazy były znacznie gorsze. Kiedy tylko zamykał oczy, widział
twarz Voldemorta, wykrzywioną tym okrutnym uśmiechem i jego żółte zęby pokryte
krwią Harry'ego. Widział Snape'a. Odchodzącego. Zostawiającego go.
Opuszczającego.
Dyskretnie potrząsnął głową, starając się, aby nikt tego nie zauważył, a w
szczególności Snape.
Wiele razy próbował sobie wmawiać, że to był tylko sen, ale im bardziej się starał,
tym bardziej wiedział, że to nieprawda.
Dlaczego po raz drugi przyśnił mu się Voldemort i krew? Dlaczego po raz drugi we
śnie pojawił się Snape, który najwyraźniej nie miał zamiaru mu pomóc? A nawet
jeszcze gorzej. Teraz wyglądało to tak, jakby... Harry przełknął ślinę... jakby to
Severus przyprowadził go do Voldemorta, a potem sobie po prostu odszedł.
Czy to było ostrzeżenie? Czy po prostu jego podświadome obawy? Obawy, że
Severus może okazać się kimś innym, niż ten, którego gra. Że to po prostu jedna z
jego masek.
Zacisnął powieki, czując jak coś ostrego zaczęło ściskać jego serce. Tak bardzo
żałował, że mu się to przyśniło. Tak bardzo pragnął, aby ten sen nigdy do niego nie
przyszedł i nie zerwał tych nici, które z takim trudem udało mu się rozciągnąć
pomiędzy sobą a Severusem. Były bardzo cienkie i każde najlżejsze naprężenie
mogło je uszkodzić. A teraz...
Westchnął głęboko, kolejny raz próbując odgonić te myśli.
Wiedział jedno - Hermiona mogła mieć rację. Będzie musiał go sprawdzić. Inaczej
oszaleje.