- Mam gdzieś, ile wlepisz mi szlabanów i ile punktów odbierzesz! - Harry niemal
krzyczał czując, że jeszcze chwila i wybuchnie. - Wykorzystujesz swoją władzę, żeby
mieszać nas z błotem i upokarzać. I nikt nie protestuje, ponieważ wszyscy się ciebie
boją. Ale ja się nie boję!
- Harry, przestań! - krzyknęła przerażona Hermiona, łapiąc go za ramię. Mistrz
Eliksirów sprawiał wrażenie, jakby dawno przekroczył granicę furii i znalazł się już
daleko po drugiej stronie. Wyglądał, jak demon, który stoi nad wrotami piekieł.
- Wynoś się, Potter! - wysyczał tak zajadle, iż Harry mimowolnie poczuł ciarki na
plecach. - Zabieraj swoje rzeczy i zejdź mi z oczu! Natychmiast!
Harry zacisnął powieki, wciągając gwałtownie powietrze. Kiedy je otworzył, zobaczył,
że wszyscy wpatrują się w niego ze zgrozą zmieszaną z... podziwem. Snape
odwrócił się do niego plecami i Harry nie mógł odczytać teraz wyrazu jego twarzy. To
było jeszcze gorsze, niż jawna wściekłość, którą Severus emanował jeszcze chwilę
temu. Harry wiedział, że posunął się za daleko, że przekroczył pewną granicę, której
w ogóle nie powinien był dotykać. Do której w ogóle nie powinien się nawet zbliżać.
Czuł niezwykle silny ucisk w gardle i żołądku. Z trudem podniósł się z miejsca i
drżącymi rękami zebrał swoje rzeczy. Zerknął jeszcze raz na Severusa, ale ten przez
cały czas stał odwrócony plecami i Harry poczuł ukłucie żalu.
Nie, nie może mieć wyrzutów sumienia! Postąpił słusznie! To Snape zachował się jak
skończony dupek!
Zarzucił torbę na ramię i opuścił klasę, odprowadzony pełnymi niedowierzania i
poruszenia spojrzeniami. Kiedy przekroczył próg Sali, nie potrafił się powstrzymać i
trzasnął drzwiami. Echo poniosło ten dźwięk po rozległych korytarzach lochów.
--- rozdział 23 ---
23. Ice & fire.
Harry siedział na fotelu w Pokoju Wspólnym i wpatrywał się w ogień. W kątach
pomieszczenia przebywało jeszcze kilkoro uczniów, którzy nie mieli teraz żadnych
zajęć. Jacyś pierwszoroczniacy grali w szachy czarodziejów, kilkoro innych osób
odrabiało lekcje, a na drugim końcu pokoju para piątoklasistów przez cały czas
obściskiwała się i całowała. Do uszu Harry'ego od czasu do czasu docierały ich
gorące wyznania:
- Jesteś tylko ty, Skarbie. Kocham cię tak bardzo, że nie potrafię tego wyrazić.
Oddałbym ci swe serce na srebrnej tacy.
- Ja też cię kocham, Misiaczku. Do szaleństwa! Nie potrafię bez ciebie żyć.
Umarłabym, gdyby...
Harry skrzywił się i mimowolnie poczuł odruchy wymiotne. To było tak... ckliwe i
mdłe, iż miał wrażenie, jakby został zmuszony do zjedzenia kilograma najsłodszych
toffi z Miodowego Królestwa. Z obrzydzeniem odwrócił od nich wzrok i ponownie
wpatrzył się w trzaskające płomienie.
Próbował spokojnie przeanalizować sytuację, która miała miejsce na lekcji. Złość
nadal w nim wrzała, ale już nie z taką siłą, jak jeszcze godzinę temu, kiedy gniew
niemal rozrywał go na kawałki. Snape nie powinien się tak zachować! Absolutnie nie
powinien! Nie dość, że potraktował go jak pierwszego lepszego ucznia, to na dodatek
sprawiał wrażenie, jakby Harry coś mu zrobił! A on tak się starał z tym
wypracowaniem, tyle czasu na nie poświęcił... Czy Snape naprawdę musiał tak go
potraktować? Nie spodziewał się, że Mistrz Eliksirów doceni jego wysiłek, ale to, co
zrobił... Harry potrząsnął głową, ponieważ poziom jego gniewu znowu zaczął się
podnosić. Nie myślał, że tak go to dotknie. A czarę goryczy przepełnił nagły i
niespodziewany atak na Hermionę. Jak on mógł się tak zachować? Jak mógł
powiedzieć jej coś takiego? Musiał ją bronić! Musiał się zemścić! Musiał...
Harry zagryzł wargę. Czuł to. Coś dziwnego, co płonęło w nim tak samo mocno, jak
gniew, ale nie potrafił tego zdefiniować. Wtedy też to w nim było. Kazało mu walczyć,
kusić, balansować na granicy, rzucać się do przodu, aby próbować ją przekroczyć,
albo chociaż jej dotknąć. Podszeptywało. Kazało mu sprowokować Snape'a...
W tym samym momencie usłyszał zbliżający się do Pokoju Wspólnego tupot wielu
stóp. Kiedy portret się odsunął, uderzył go szum podniesionych, podekscytowanych
głosów. Odwrócił głowę i zobaczył wlewającą się do pomieszczenia falę Gryfonów.
- Stary! - przez harmider przebił się głos Rona. - Ale dałeś czadu! Wreszcie mu
przygadałeś!
Za nim pojawiła się głowa Neville'a.
- To było niesamowite, Harry. Ja nigdy bym się nie odważył.
- Już cała szkoła o tym plotkuje - wyszczerzył się Ron. - Stałeś się bohaterem!
Zza pleców rudzielca wybiegła Hermiona.
- Och, Harry! - krzyknęła i rzuciła mu się na szyję. - Dziękuje, ale to było takie...
takie... - Głos jej się załamał. - Takie głupie! - Odsunęła się i spojrzała na niego ze
łzami wdzięczności w oczach. - Nigdy więcej tego nie rób!
Harry, zbyt oszołomiony, by cokolwiek powiedzieć, pokiwał głową i potoczył