- Harry! - krzyknęła Hermiona, tuląc go do siebie z taką siłą, jakby chciała połamać
mu żebra. - Tak się o ciebie martwiliśmy. Gdzie byłeś? Wszyscy cię szukali! Jak
mogłeś tak zniknąć? Na cały dzień! Nie pomyślałeś o tym, że będziemy odchodzić od
zmysłów?
- Hermiono, puść go, bo go udusisz i niczego się nie dowiemy - powiedział Ron, który
wyłonił się zza pleców Gryfonki. Hermiona odsunęła się od Harry'ego i wbiła w niego
taki wzrok, jaki zwykle miała mama Rona, kiedy Fred i George coś nabroili.
- Musiałem pobyć sam - powiedział cicho Harry, rozmasowując kark. - Byłem w
Pokoju Życzeń.
- Widzisz? Mówiłem ci - oświadczył z dumą Ron. - Mówiłem jej, że nic ci nie jest -
zwrócił się do Harry'ego. - Ale wiesz, jakie są dziewczyny.
- Przepraszam, jeżeli się martwiliście - dodał cicho Harry, starając się ignorować
zaciekawione spojrzenia, które rzucali ku niemu wszyscy obecni w pomieszczeniu
Gryfoni. Na kilku twarzach pojawił się szyderczy grymas. W rękach trzymano
egzemplarze porannego
- To, co zrobiłeś, było nieodpowiedzialne i nieprzemyślane, Harry! - oświadczyła
głośno Hermiona, jakby chciała mieć w tej sprawie ostatnie słowo, po czym
wyprostowała się i potoczyła po pokoju gniewnym wzrokiem, jakby chciała wyzwać
na pojedynek każdego, kto się z nią nie zgodzi.
- Możemy pogadać na górze? - zapytał Harry.
- Oczywiście, stary - odparł Ron i ruszył przez pokój. Kilkoro uczniów odsunęło się na
bok, kiedy przechodzili, ale zanim dotarli do schodów, Harry usłyszał głos Seamusa:
- A więc to tak, Potter. Jesteś aż takim tchórzem, że na cały dzień wlazłeś do jakiejś
nory i bałeś się pokazać nam na oczy? Nic dziwnego, że boisz się spotkania z Sam-
Wiesz-Kim. Jeżeli uciekasz przed nami... - Rozłożył ręce, wskazując na otaczających
go uczniów, którzy patrzyli na Harry'ego z mieszaniną pogardy i politowania.
Harry zamknął oczy. Spodziewał się tego...
Odwrócił się i wbił w Seamusa twarde spojrzenie.
- Nie czytałeś dokładnie artykułu, Seamus? Może niedługo przyłączę się do
Voldemorta? Więc uważaj, bo chyba nie chcesz mieć we mnie wroga?
Gryfon zbladł i zacisnął zęby ze złości. Harry rozejrzał się po pokoju, jakby szukał
następnej osoby, która chciałaby mu coś jeszcze powiedzieć, ale nikt już się nie
odezwał. Kiedy jednak wspinał się po schodach, usłyszał z dołu wiązankę wrogich,
pełnych gniewu epitetów pod swoim adresem.
- Nie przejmuj się nimi, Harry - powiedziała Hermiona, kiedy wchodzili do
dormitorium. - W końcu im się to znudzi.
- Taa... - mruknął Harry, siadając na łóżku. - Tak samo, jak "znudziło im się"
nazywanie mnie kłamcą w zeszłym roku.
Hermiona skrzywiła się.
- Może nie będzie tak źle? - wymamrotał Ron.
- Ale my będziemy cię wspierać, Harry - dodała Hermiona. - Prawda, Ron?
Rudzielec mruknął coś niewyraźnie w odpowiedzi.
- Dzięki - westchnął Harry. - Co mnie dzisiaj ominęło? Nauczyciele bardzo się
wściekali?
Hermiona od razu spoważniała.
- McGonagall wpadła w szał. Powiedziała, że to, co zrobiłeś, było nieodpowiedzialne i
dziecinne i kazała ci przekazać, że jak tylko się pojawisz, to masz do niej przyjść.
Harry skrzywił się.
- Nie brzmi to najlepiej.
- A czego się spodziewałeś? - rzuciła retorycznie. - Tonks, Binns i Sprout byli w
porządku. Nic nie powiedzieli.
- I Snape cię szukał - dodał Ron.
- Snape? - Harry starał się udawać obojętność.
- Taa, zaraz po pierwszej lekcji. Też się wkurzył, że zniknąłeś. To dziwne, bo
przecież nie mieliśmy dzisiaj eliksirów.
- Bardzo sobie na mnie używali? - zapytał Harry, pragnąc szybko zmienić ten grząski
temat. Ron pokiwał smutno głową, a Hermiona zagryzła wargę.
- Najbardziej Ślizgoni i Gryfoni. Ktoś już podobno stworzył prototyp plakietki, którą
zamierzają nosić. Coś o tobie, że jesteś "śmierdzącym tchórzem", czy coś takiego -
powiedział Ron ze wstydem. - Wygląda na to, że znowu postanowili cię
prześladować. Tak, jakby nie mieli ciekawszych rzeczy do roboty.
Harry pokiwał głową. Ron miał absolutna rację. Już dawno zauważył, że gdy tylko w
prasie pojawiało się coś niepochlebnego na jego temat, cała szkoła wpadała w
zbiorową histerię i łączyła się w chęci zmieszania go z błotem. Tak było dwa lata
temu przed Turniejem Trójmagicznym i tak samo było w zeszłym roku, kiedy wszyscy
uważali go za kłamcę. Tak było też niecałe dwa miesiące temu, kiedy okazało się, że
największym pragnieniem Harry'ego Pottera jest znienawidzony przez wszystkich
Mistrz Eliksirów. Zachowywali się tak, jakby za wszelką cenę chcieli upodlić Chłopca,
Który Przeżył, ściągnąć go do swojego poziomu, zniszczyć go. Jak gdyby mu
zazdrościli. Jeżeli w ogóle było czego zazdrościć...
- Próbowaliśmy interweniować u McGonagall, ale ona była na ciebie zbyt wściekła,
żeby coś z tym zrobić - oświadczyła Hermiona.
- Ślizgoni wymyślili o tobie piosenkę. Śpiewali ją podczas kolacji i przez cały czas się z ciebie wyśmiewali, a Snape w ogóle nie zwrócił im uwagi! - powiedział oburzony
Ron.
W umyśle Harry'ego coś zaskoczyło.
- Snape był na kolacji? - zapytał, zdumiony.
- No jasne, że był - odparł Ron. - I nie zrobił nic, żeby ich uciszyć.