słowa. Tyle razy słyszał, jak te usta jęczały... Były wtedy jakby delikatniejsze,
pełniejsze, wilgotne... Przepełniał go ból, kiedy przypominał sobie, że były one
jedyną częścią Severusa, której nigdy nie będzie miał. Której nie skosztuje, nie
poczuje smaku, faktury, miękkości... I której nigdy nie dostanie. Pozostały mu jedynie
wspomnienia. I spalające na popiół pragnienie, którego nic nie mogło ugasić. A także
szybkie, niezapowiedziane, nagłe ataki na te wiecznie zaciśnięte wargi, podczas
których będzie eksplodował od doznań. A które niemal na pewno będą potem
okupione bólem.
Tak niedużo
I tak wiele.
Świadomość tego wszystkiego była chłodna, wdarła się w jego umysł niczym ostre
światło poranka przez uchylone zasłony i wybudziła go z letargu. Zamrugał kilka razy,
nie rozumiejąc, gdzie jest i co się stało. Powróciła rzeczywistość, a czas ruszył
ponownie.
Kiedy Harry spojrzał na Severusa, uderzył go wyraz jego twarzy. Całkowite
zaskoczenie, zmieszane z niedowierzaniem. Coś, co widział na jego obliczu tylko raz
- wtedy, kiedy zażył eliksir Desideria Intima. I chociaż niewątpliwie widok ten był
niezwykle fascynujący, został wyparty przez wkradające się powoli w jego umysł
zażenowanie. Zrozumiał, co zrobił i jak to wyglądało... Zupełnie zapomniał o świecie,
wyłączył się, kompletnie nie panował nad emocjami, które na pewno musiały
uwidocznić się na jego twarzy. Co Severus mógł na niej zobaczyć?
Harry nawet bał się pomyśleć...
Pokonany przez wstyd, uciekł wzrokiem i wbił go w podłogę. Spodziewał się, że
Snape coś powie, ale widocznie był zbyt zdumiony i równie zakłopotany, jak Harry.
Chociaż, prawdę mówiąc, Gryfon kompletnie nie mógł sobie wyobrazić, by Severus
mógł być kiedykolwiek zakłopotany.
Nie, to on pierwszy musi przerwać milczenie. Przerwać tę gęstą, napiętą atmosferę,
która powoli zaczęła go przygniatać. Odchrząknął, próbując odnaleźć swój głos, który
najwyraźniej był tak zażenowany, że schował się w najdalszym zakątku gardła.
- Dziękuję, że mi to powiedziałeś - mruknął cicho, spoglądając na swoje ręce. - Że
nie uważasz mnie za tchórza. To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
- Zdążyłem zauważyć - odparł Severus, a w jego głosie zadrżała ironiczna nuta.
Harry wzdrygnął się i zerknął na Snape'a.
To było dziwne stwierdzenie. Co zauważył? A jeżeli dostrzegł coś, czego Harry nie
chciał ujawniać? Albo też sam nie zdawał sobie sprawy z tego, co zagnieździło się w
jego duszy? Czuł się zagubiony. Zagubiony i roztrzęsiony. Cały ten dzień był tak
bardzo męczący...
Harry spuścił wzrok i westchnął ciężko, starając się oczyścić umysł ze wszystkich
myśli i po prostu przeżywać tę chwilę.
Wtedy właśnie poczuł delikatny dotyk na podbródku i jego głowa została uniesiona.
Jego oczy zatonęły w obezwładniającym spojrzeniu Severusa, który patrzył na niego
łagodnie i zarazem stanowczo.
- Co to za mina? - zapytał, a jego głos otulił Harry'ego przyjemnym ciepłem. - Nie
wolno ci się martwić, kiedy jesteś ze mną. Czy to zrozumiałe?
Harry pokiwał głową, zaskoczony tymi słowami, i spojrzał na Severusa szeroko
otwartymi oczyma. Snape skrzywił się i dodał:
- Czyżby "Prorokowi" udało się coś, co nie udało się niemal nikomu - złamać
słynnego Chłopca Który Przeżył? Chyba powinienem wysłać im list z gratulacjami.
Harry zmarszczył brwi. Nie podobała mu się ta kpina.
- Wcale mnie nie złamał! Po prostu...
- Po prostu tak ci namieszał w głowie, że stwierdziłeś, że nie nadajesz się do
niczego, jesteś tchórzem, zdrajcą i egoistą - dokończył za niego Snape. - Co prawda,
z chęcią sam dorzuciłbym jeszcze kilka określeń, które umknęły "Prorokowi", ale po co, skoro wystarczy kilka nagryzmolonych przez niekompetentnych idiotów linijek,
żeby wpędzić słynnego Pottera w depresję.
Harry wydął wargi.
- Nie wpędzili mnie w depresję - warknął. Słowa Snape'a denerwowały go. Działały
na niego, niczym płachta na byka. - To nie jest miłe, kiedy ktoś cię nienawidzi i
obrzuca błotem. A szczególnie, kiedy tym "kimś" jest cały czarodziejski świat.
- Och, to rzeczywiście powód do załamania. Ja, w takim razie, już dawno
powinienem wylądować na terapii w Św. Mungu. - Harry zamrugał, słysząc sarkazm
w głosie Snape'a. - Od kiedy to "Prorok" pisze prawdę, Potter? A to, że niektórzy idioci wierzą w wypisywane w nim bzdury, oznacza, że mają rozum na poziomie
Longbottoma. Czy mam rozumieć, że ty także w to uwierzyłeś?
- Oczywiście, że nie! - zaprzeczył szybko Harry. Nie uśmiechało mu się być
porównanym do Neville'a, pomimo, że go lubił. - Ale...
- Ale ciągle się boisz, że wszyscy inni w to uwierzyli? - przerwał mu Severus.
Zdawało się, że czytał w jego myślach. - W tym także twoi drodzy przyjaciele? Jeżeli
tak, to gratuluję doboru przyjaciół, Potter. Nie ma to jak przejmowanie się, co myśli o
tobie banda bezmózgich tępaków. Nic tak nie wpływa na samoocenę - zakończył
ironicznie mężczyzna i prychnął z pogardą.
- Ja się wcale nie przejmuję, co o mnie myślą! - wybuchnął Harry, czując, że słowa
Snape'a rozpaliły w nim ogień, który zdawał się ledwie tlić przez cały dzisiejszy dzień.