zmarszczył brwi.
- Czy mam to rozumieć jako twoją gotowość do poświęcenia życia, aby zabić
Czarnego Pana?
Harry zacisnął usta i spuścił wzrok.
- Wiem, że niewiele umiem, a on jest niezwykle potężny. Ale spróbuję i jeżeli
zginę... - spojrzał prosto w czarne jak bezgwiezdne niebo oczy Severusa - ...to
przynajmniej zabiorę go ze sobą.
Zobaczył, że twarz Snape'a gwałtownie poszarzała, a jego brwi uniosły się. Przez
chwilę w jego oczach Harry dostrzegł... strach. I coś na kształt... zakłopotania. Kiedy
Gryfon zamrugał, wszystko zniknęło w ułamku sekundy. Snape wyglądał, jakby przez
jego głowę przewijały się jakieś myśli. Patrzył prosto przed siebie nieobecnym
wzrokiem, jakby Harry nagle stał się niewidzialny. Po kilku chwilach nagle potrząsnął
głową.
W oczach Gryfona wyglądało to tak, jakby mężczyzna sam sobie odpowiadał
przecząco na jakieś pytanie. Ale może było to zwykłe odpędzenie nurtujących myśli?
Harry sam już nie wiedział, ale nie chciał teraz o tym myśleć. Jego samego nurtowało
w tej chwili coś zupełnie innego. Westchnął i powiedział smutnym, przygaszonym
głosem:
- Nie chcę umierać, ale wiem, że walka z Voldemortem to mój obowiązek. I muszę
go wypełnić. Jeżeli ja go nie pokonam, to nikt tego nie zrobi. I nie liczy się nawet to, jak bardzo wolałbym być z tobą... - nie patrzył na Severusa. Nie był w stanie. - ...ale
nie mam innego wyjścia.
Po jakimś czasie ciszę przerwało prychnięcie. Harry spojrzał z zaskoczeniem na
Snape'a, którego twarz wyrażała jedynie surową kpinę.
- Oczywiście. Uwielbiasz odgrywać bohatera, Potter. A prawda jest taka, że jesteś
zwykłym durniem. - Głos Severusa był ostry i kłujący. Wbijał się w serce, niczym
najostrzejszy sztylet. - Sława tak ci uderzyła do głowy, że już sam nie wiesz, co
mówisz.
Harry zjeżył się. Nie pozwoli Snape'owi tak się obrażać!
- Jestem Wybrańcem! - niemal wykrzyknął, ale widząc minę Severusa,
natychmiast zrozumiał, że się zagalopował i bardzo pożałował, że to powiedział. To
słowo działało na Snape'a jak płachta na byka i jego twarz wyrażała w tej chwili
jedynie bezwględną pogardę.
- Ach, zapomniałem o tym szczególe.
wypluć to słowo, jakby kaleczyło go w język. - Pójdziesz na wojnę, wykrzyczysz
Czarnemu Panu, że jesteś
trupem.
Harry skrzywił się. Zjadliwa kpina, którą rzucił mu w twarz Mistrz Eliksirów,
podziałała na niego, jak wiadro zimnej wody. Miał wrażenie, że Snape przeszedł
samego siebie. Nie zdążył jednak nic odpowiedzieć, ponieważ mężczyzna
kontynuował równie złośliwym, pełnym wściekłości głosem:
- Nie udałoby ci się nawet zranić Czarnego Pana.
zanim zdążyłbyś wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Obojętne, jak szlachetne pobudki
tobą kierują, cokolwiek spróbujesz zrobić, nie masz w starciu z nim
Po pierwszym szoku, Harry poczuł, jak jego serca dotykają mroźne palce gniewu.
- Bardzo ci dziękuję - odgryzł się. - Twoja wiara we mnie jest wzruszająca.
- A twoja idiotyczna gryfońska pewność siebie jest godna pożałowania - odparł
natychmiast Snape, wbijając w Harry'ego pociemniałe ze złości spojrzenie. - Chcesz
iść zabić Czarnego Pana, a nie potrafisz rzucić nawet najprostszej klątwy.
- Rzuciłem w zeszłym roku Crucio na Bellatrix - warknął Harry.
- Och, i myślisz, że samo Crucio wystarczy przeciwko Czarnemu Panu i zastępom
jego wiernych Śmierciożerców? - Głos Mistrza Eliksirów ociekał cynizmem.
- Nauczę się też innych zaklęć - odparował Gryfon. - Na przykład...
Snape wyglądał na zaskoczonego. Zamilkł, jakby na chwilę stracił wątek.
- Skąd wiesz o tym zaklęciu? - zapytał, marszcząc groźnie brwi.
- Tonks opowiadała nam o nim na Obronie. Mówiła, że Voldemort go używa, więc
dlaczego ja nie mogę? Mógłbyś mnie go nauczyć... - zaproponował nieśmiało.
Snape zmrużył oczy tak bardzo, iż zdawało się, że zamieniły się w dwie, ziejące
wściekłością, szparki.
- Wykluczone - uciął ostro.
- Dlaczego nie? - Harry nie dawał za wygraną. - Podobno, jeżeli samemu potrafi
się je rzucić, to łatwiej się przed nim obronić. A jak mam to zrobić, jeżeli nie będę go znał?
- Nie potrafiłeś nauczyć się obrony przed zwykłą Legilimencją, a chciałbyś
poradzić sobie z czymś takim? Nie rozśmieszaj mnie, Potter - parsknął mężczyzna,
zwracając twarz w stronę kominka.
Harry zagryzł zęby i zacisnął pięści. Wyczuwał pod skórą gotujący się gniew, który
go parzył i sprawiał, że z trudem nad sobą panował.
- Nie chcę, by Voldemort rzucił na mnie to zaklęcie. Wolałbym śmierć, niż życie w
koszmarze! - wykrzyknął łamiącym się głosem, gdyż przed oczami stanął mu obraz
swych własnych, zalanych krwią dłoni, a w uszach zabrzmiał ochrypły śmiech.
Dlaczego Snape musiał być takim dupkiem? Co mógł mieć do stracenia?
Dlaczego nie chce mu pomóc? Czyżby w ogóle w niego nie wierzył?
Severus spojrzał na niego, zacisnął usta i wstał.
- Czarny Pan
odległym głosem, jakby chciał w ten sposób uciąć dyskusję.
Harry zamrugał, zaskoczony.