Читаем Desiderium Intimum полностью

mogło pójść na marne. Może przez to będzie musiał zacząć od początku? To jedyne,

logiczne wyjaśnienie...

Ale co to mogło być? Może jakieś rzadkie lekarstwo? Albo silny eliksir, który

trudno uwarzyć? Przecież gdyby Harry przeszkodził mu w przygotowaniu jakiegoś

zwykłego eliksiru, to Snape nie zareagowałby takim gwałtownym wybuchem.

Wystarczyłoby, żeby powiedział, że jest zajęty i Harry by sobie poszedł. Nie musiał

wcale tak reagować. Chyba że... chyba że nie chciał, żeby ktokolwiek się o tym

dowiedział. Nawet Harry.

Ciałem chłopca wstrząsnął dreszcz. Musi stąd natychmiast wyjść! I nie może nigdy

wspomnieć o tym miejscu. To musi być coś naprawdę ważnego, skoro Mistrz

Eliksirów tak tego chronił.

Harry błyskawicznie znalazł się na zewnątrz. Pociągnął książkę i biblioteczka

wsunęła się na swoje miejsce. Próbując uspokoić nerwowo bijące serce, stanął w

tym samym miejscu, w którym zostawił go Snape i czekał. Myśli kłębiły się w jego

głowie, ale już nic mądrego mu do niej nie przychodziło. Nie potrafił zrozumieć, czym

jest druga myślodsiewnia i co tajemniczego Snape robi w tym laboratorium.

Może coś dla Voldemorta? Może nie chciał tego robić i dlatego był taki zły?

Nie, to idiotyczny pomysł.

Nagle usłyszał odległy trzask i kroki. Spojrzał z przestrachem na drzwi i wstrzymał

oddech. W chwili, kiedy w wejściu pojawiła się ciemna sylwetka, Harry szybko spuścił

wzrok i wbił go w porozrzucane na podłodze książki.

Snape zamknął drzwi. Harry usłyszał kroki. Wyczuł, że Mistrz Eliksirów zatrzymał

się i spogląda na niego. Przełknął ślinę i zaryzykował szybkie spojrzenie. Pierwsze,

co rzuciło mu się w oczy, to surowa, ściągnięta twarz mężczyzny, jednak nie

dostrzegł w niej już gniewu. Trochę się uspokoił widząc, że Snape,, przynajmniej

chwilowo, nie zamierza ciskać w niego klątwami. Ponownie spuścił wzrok, pragnąc

uciec przed tym przeszywającym spojrzeniem, pod którym zawsze czuł się tak, jakby

był rozbierany do naga i poddawany ocenie.

Po chwili usłyszał, jak Snape wypowiada zaklęcie i wszystkie książki uniosły się z

połogi i poszybowały z powrotem na swoje miejsca.

Harry nie poruszył się jednak. Stał tylko w przytłaczającej ciszy i przyciskał do

piersi zranioną rękę.

- Co z twoją ręką, Potter? - dobiegł go niski, spokojny głos nauczyciela. Zupełnie

inny niż ten karzący, ostry ton, którym uderzał w niego jeszcze nie tak dawno temu.

Nie było w nim gniewu. Najwidoczniej wzburzone emocje już go opuściły. Ale

wypowiedzianych w złości słów nie dało się cofnąć. Ani, tym bardzie, zapomnieć o

nich. Zaległy pomiędzy nimi, niczym piach w turbinach, powodując otarcia, zgrzyty i

w konsekwencji doprowadzając do zniszczenia skomplikowanych układów. I pomimo

że nadal istniał cień szansy na spokojne usunięcie awarii, należało postępować

niezwykle ostrożnie. Każdy fałszywy ruch mógł pogrzebać tę szansę...

Harry wzruszył ramionami, nie podnosząc wzroku.

- Nic, co mogłoby cię obchodzić - wycedził, zanim zdążył się powstrzymać. Jednak

Snape nie rozzłościł się. Harry usłyszał, jak podchodzi do jednej z półek i przestawia

stojące na niej butelki. Po chwili odgłosy ucichły.

- Podejdź do mnie, Potter. - Głos mężczyzny zabrzmiał chyba nieco... łagodniej.

Przynajmniej tak mu się wydawało. Podniósł głowę i zobaczył, że Snape trzyma w

dłoni mały słoiczek. Nie poruszył się jednak. Nie potrafił się do niego zbliżyć. Nie po

tym wszystkim.

Cofnął się nieznacznie, kiedy mężczyzna ruszył w jego stronę, ale szybko wziął

się w garść. Nie może mu okazać, że się boi...

Snape zatrzymał się przed nim i wyciągnął ku niemu dłoń.

- Podaj mi rękę, Potter - powiedział.

Harry wstrzymał oddech. Patrzył na smukłą, bladą dłoń mężczyzny z mieszaniną

lęku i ulgi. Snape najwidoczniej nie zamierzał mu zrobić krzywdy. Powoli podał mu

pulsującą boleśnie, drżącą rękę, jednak nie potrafił spojrzeć mu w oczy. Snape

podciągnął rękaw jego koszuli. Nadgarstek Harry'ego był siny, a na przedramieniu

widniała długa, biała rysa zdartej skóry. Mistrz Eliksirów nabrał w palce trochę

przezroczystej substancji i zaczął wcierać ją w posiniaczone miejsca. Harry skrzywił

się, a z ust wyrwał mu się jęk. Mężczyzna przerwał na chwilę. Wzrok Gryfona

mimowolnie powędrował w górę i zobaczył coś, czego jeszcze nigdy nie widział.

Twarz Severusa była łagodna, zmarszczki wygładziły się, a oczy... w oczach

dostrzegł...

Zamrugał kilka razy z niedowierzaniem. Jednak w tym samym momencie

mężczyzna wyczuł jego wzrok i czarne oczy na powrót stały się chłodne, a brwi

zmarszczyły się.

Ale wrażenie pozostało. Wrażenie, że Snape...

"Nie, musiało mi się wydawać" - pomyślał Harry, kiedy kolejne ukłucie bólu posłało jego myśli w zupełnie innym kierunku. Równocześnie zaczął jednak odczuwać coś

jeszcze - delikatne, chłodne pieczenie, które odpędzało ból i orzeźwiało jego zmysły.

Zobaczył na swojej ręce gęsią skórkę, ale teraz sam nie był już pewien, czy to efekt

działania maści, czy delikatnego dotyku chłodnych palców Mistrza Eliksirów.

W końcu Snape puścił jego dłoń i zakręcił słoik. Harry oblizał wargi i powiedział

cicho:

Перейти на страницу:

Похожие книги