i chociaż starał się o tym zapomnieć, jego myśli ciągle powracały do tego tematu, jak
język, który wciąż potrąca bolące miejsce i nie potrafi przestać. A wiedza, że ten ząb
trzeba będzie w końcu wyrwać, była jeszcze gorsza.
Ale postanowił już. Teraz nie ma odwrotu. Kleszcze przygotowane, a fotel czeka...
Musi jedynie zdobyć się na odwagę, usiąść na nim i poddać się temu, co go czeka.
Jednak nadal brakowało mu czegoś, albo kogoś, kto by go na niego popchnął.
Snape odpadał. Wyśmiał go, kiedy Harry wyznał mu, co zamierza zrobić. Paskudny
drań! Ale czego innego mógł się po nim spodziewać? Zachęty? Poklepania po
plecach? O nie, nie od Severusa.
To doprowadziło tylko do kolejnego zgrzytu. Kiedy wydawało się, że wszystko jest już
między nimi w porządku, Snape znowu wpadł w szał. I dlaczego? Tylko dlatego, że
Harry oświadczył, że zamierza zabić Voldemorta. Co w tym było takiego
niewłaściwego, skoro wywołało aż tak burzliwą reakcję Mistrza Eliksirów? Przecież
jemu też powinno na tym zależeć. Kiedy Voldemort zginie, będą mogli być razem i
nic już im nie będzie grozić. Ale patrząc na zachowanie Snape'a, można było odnieść
wrażenie, że on tego wcale nie chce...
Harry westchnął ponownie, przewrócił się na brzuch i wcisnął twarz w poduszkę,
przeklinając Snape'a najdobitniej, jak potrafił.
Była jednak w całym tym chaosie jedna rzecz, która potrafiła podnieść go na duchu -
odnalazł tajne laboratorium Severusa. Najwyraźniej udało mu się odkryć jeden z
sekretów Mistrza Eliksirów. Ale co on oznaczał i do czego prowadził? - tego nie
zdołał już odkryć. Może lepiej wszystko by zrozumiał, gdyby wiedział, co to za druga,
dziwna myślodsiewnia i do czego mu służy. A co mogło pisać w tej księdze, która
leżała na stole? Co było w rozbitej fiolce? I najważniejsze - co Snape tam
przygotowywał? I dlaczego to wszystko ukrywał? Harry musiał przyznać, że
ciekawość go zżerała.
Najgorsze było to, że nie mógł nikogo o to zapytać, nie wzbudzając podejrzeń i nie
doprowadzając do niewygodnych pytań. Zastanawiał się, czy udałoby mu się ukraść
książkę pod nieobecność Snape'a i pokazać ją Hermionie, ale bardzo szybko
odrzucił ten pomysł. Po pierwsze - nie wiedział, czy zdołałby się w ogóle dostać do
komnat Snape'a - Mistrz Eliksirów na pewno starannie pieczętował drzwi, kiedy
wychodził, a Harry nie znał hasła. A możliwość, że Snape znowu zostawiłby go
samego na tak długo była równa zeru. Poza tym, mężczyzna na pewno zauważyłby
brak książki. Nie, to w ogóle nie wchodziło w grę. Jedyny sposób, to poszukać
czegoś w bibliotece. Tajemnica Snape'a gryzła go, jak irytujący robak, i nie dawała
mu spokoju.
W końcu Severus jest jego partnerem - nie powinien mieć przed Harrym żadnych
tajemnic. Nawet, jeżeli robił coś dla Dumbledore'a, to w końcu Harry był
najważniejszą osobą w szeregach przeciwników Voldemorta i to on miał go pokonać
- dlatego musiał wiedzieć wszystko! Co prawda, dyrektor także uwielbiał ukrywać
wiele rzeczy i nie wtajemniczać w nie Harry'ego, ale Snape to w końcu co innego.
A jeżeli robi w tym laboratorium coś dla Voldemorta? Oczywiście Dumbledore pewnie
o tym wie, a Severus na pewno nie miał wyboru i musiał wykonywać jego polecenia.
Ale dlaczego w takim razie to ukrywa? Przecież Harry nie jest jakąś gadułą - nie
powiedziałby o tym nikomu.
Och, za dużo tego!
Przewrócił się na bok i zakrył głowę kołdrą. Udało mu się zasnąć dopiero nad ranem.
***
Kiedy Harry schodził rano na śniadanie, ziewał tak bardzo, iż obawiał się, że
zwichnie sobie szczękę. Hermiona i Ron nie mogli go dobudzić i w końcu poszli sami.
Gdy Gryfon wszedł do Wielkiej Sali, od razu zauważył, że coś jest nie w porządku.
Większość uczniów zaczęła mu się badawczo przyglądać. Część szeptała coś
między sobą, a reszta chichotała i pokazywała go sobie palcami. Zdenerwowanie
zacisnęło mocną pętlę na jego szyi, ale starał się tego nie okazać. W ułamku
sekundy przeleciały mu przez głowę setki różnych powodów takiego zachowania, a
każdy z nich dorzucał garść sypkiego niepokoju do lęku, który go opanował.
Zauważył, że niektórzy patrzą na niego z politowaniem. Kilka osób kręciło głowami,
jakby nie mogło w coś uwierzyć. Harry miał wrażenie, że podłoga zamieniła się w
lepkie i grząskie bagno, które zaczęło go wciągać i każdy krok był dla niego
ogromnym wysiłkiem.
Jedna, przerażająca myśl wysforowała się na przód, kiedy szedł pomiędzy rzędami,
a głowy odwracały się za nim:
Oni
Nie, to niemożliwe.
Zanim dotarł do swojego miejsca był już tak roztrzęsiony i zdenerwowany, że ledwie
trzymał się na nogach. Zobaczył, że Hermiona bardzo szybko składa i chowa do
torby
- O co chodzi, Hermiono? - zapytał, usiłując zachować spokój. Spojrzał na Rona,
który natychmiast uciekł wzrokiem. Przyjaciółka westchnęła zrezygnowana.
- I tak byś się dowiedział...
- O
się w posadach.